München Nympfenburg - Olympiaturm - Müncher Altstadt - Velburg - Nürnberg Schloss - Nürnberger Altstadt.
Zamek w Norymberdze pokazuje, że ostatnia część tryptyku, czyli ostatnia bawarska trasa będzie przebiegać miastami. Rano odjechaliśmy z Alp, trochę z żalem.
Początek trasy przy monachijskim zamku Nymphenburg, w którym urodził się Ludwig II Bawarski. Zaczynamy o 9.35 i zanim dojdziemy w pobliże zamku to podziwiać będziemy przyrodę. Ku mojemu zaskoczeniu teren opanowały między innymi gęsi i jak się potem okaże, będą one na wolności wszędzie tam w tym mieście gdzie zieleń i woda.
Nie mamy w programie zwiedzania tego zamku, ale nie byłbym sobą, gdybym przez szybę nie zajrzał do środka (a, że to są Niemcy to jest porządek i tym samym szyby czyste); podobnie jak chwilę w później w pałacu Amalienburg położonym w parku, gdzie spotkać można różne zwierzątka, my widzieliśmy rogasia.
Temperatura rośnie, ale mamy to szczęście, że jest dużo cienia.
Potem przejazd autokarem w kierunku wieży telewizyjnej przy Stadionie Olimpijskim, który był głównym miejscem Olimpiady w 1972 roku.
Wyjazd na wieżę, panorama zza szyby, ale piętro wyżej szyby już nie będzie i widoki poprawią się. Widoki między innymi na cały kompleks BMW, do którego salonu poszliśmy, ale zamknięty do końca miesiąca. Zostaje mi zatem sama kurtka znana z wcześniejszych tras, samochodu nie miałem szansy kupić (hahaha).
Między jednym poziomem a drugim podziwiam eksponaty w Muzeum Rocka.
Starówka Monachium, a tam przepiękny budynek ratusza na Marienplatz. Odwiedzamy kościoły, w tym św. Michała, w którym znajduje się krypta rodu Wittelsbachów. Jest możliwość zobaczenia grobowca Ludwiga II, z czego z radością korzystam i... tam raz jedyny łamię zakaz focenia. To było silniejsze, by w czasie pokłonu Wielkiemu Królowi mieć swoją pamiątkę.
Przyszedł pan pilnujący z taką surową miną, a ja gotowy na wszystkie konsekwencje, niesamowicie wzruszony popatrzyłem w jego oczy i ten widząc to wzruszenie odstąpił od jakichkolwiek działań. Są świeże kwiaty, bo lud zawsze kochał Ludwiga i czynił to będzie dalej.
Potem jeszcze kościół NMP, gdzie diabeł zostawił ślad nogi, gdy odkrył, że budowniczy kościoła zwiódł go mimo paktu zawartego.
Przejście pod stary zamek panujących, a stamtąd przez Odeonsplatz do piwiarni. Być w Bawarii i nie skosztować piwa. Ku mojemu zdumieniu, większość wycieczki nie chciała tu mieć czasu wolnego, więc obyłem się smakiem... ale za to potem na Marienplatz piwo skonsumowałem i tak kończy się moja przygoda z Monachium. Trzeba jeszcze napisać o proteście mieszkańców Togo przeciw 52-letniej dyktaturze w tym kraju.
O 16.18 opuszczamy to miasto i udajemy się w drogę, na nocleg do ślicznej małej miejscowości Velburg.
Klimaty przeurocze. Muszę napisać, że od kilku dni, na pewno dzięki pani Kindze, dzięki jej sposobie bycia radosnej... grupa stanowi jedność. Gdzie jak gdzie, ale tutaj możemy w realu realizować powiedzenie: "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Doskonały dowód na to, że my Polacy potrafimy być razem... jeśli chcemy... bo gdybyśmy nie chcieli, to daremne byłyby starania pani Kingi.
Wiedziałem, że po obiadokolacji w hotelu "zur Post", pójdę w miasto w kierunku ruin zamku... ale w trakcie spożywania posiłku, nasza pani Kinga sama zaproponowała wspólne wejście. Kto chciał ten szedł, a przynajmniej mieliśmy fachową informację. Wszystko to w czasie zachodzącego słońca.
Po powrocie można było usiąść na terenie hotelu do ogródka piwnego, ale ja chciałem już spać i to uczyniłem, choć było trudno w nagrzanym słońcem pokoju.
Rano przed śniadaniem idę sam na rekonesans po tym bardzo pięknym mieście, a po śniadaniu o 8.27 odjeżdżamy do Norymbergi, miasta Wita Stwosza i innych wielkich ludzi.
Jedno z dzieł mistrza podziwiać będziemy w pierwszym zwiedzanym kościele, w kościele św. Sebalda.
Zaczniemy jednak zwiedzać Norymbergę od zamku, który w różnych częściach jest remontowany i nie wszędzie można wejść, ale panoramę miasta widać.
Zejdziemy na Stare Miasto i tam będziemy podziwiać zabytki i kościoły, wspomniany już św. Sebalda, a potem św. Wawrzyńca. Już w czasie wolnym wejdę do kościoła NMP.
Zachwyt oczywiście wywoła z późniejszego gotyku studnia Schöner Brunnen.
Kończę w ogródku piwnym blisko kościoła racząc się piwem, a jakże. Trzeba Bawarię pożegnać godnie w jej stylu.
Sześć pięknie spędzonych dni w bardzo miłym towarzystwie, a wszystko to dzięki BP "Marco" z Bielska-Białej, a w jego imieniu tak miło zadbała o nas pani pilot Kinga i oboje kierowcy.
Wszystkim, zarówno organizatorom, jak i uczestnikom wycieczki serdecznie dziękuję. Do następnego wyjazdowego spotkania!
Piękne miejsca!
OdpowiedzUsuńNawet bardzo piękne.
UsuńChyba zapiszę Bawarię do mojego spisu miejsc do odwiedzenia. Bardzo interesująca relacja.
OdpowiedzUsuńTo wcale nie jest zły pomysł i na pewno wart realizacji.
UsuńWarto też byłoby pochodzić tamtejszymi szlakami, o czym już zaczynam myśleć.
Tyrol i Bawaria, naprawdę urocze miejsca do zwiedzania.
Dziękuję i posyłam pozdrowienia.