Orle Gniazdo, zbudowana kwatera dla Hitlera na jego 50-te urodziny, dziś przyjmuje turystów z całego świata.
Pierwszy dzień lata i wyjazd 6-dniowy z BP "Marco" z Bielska-Białej pod nazwą "Salzburg - Bawaria - Zamki Ludwiga II". Cały wyjazd w relacjach dzielę na dwudniówki i to pierwsza z nich.
Zobaczywszy na horyzoncie Brno pomyślałem sobie, że warto byłoby tu wrócić, gdyż bardzo mile wspominam ubiegłoroczny pobyt w tym mieście... a już niebawem okaże się, że skutkiem różnego rodzaju splotu okoliczności będziemy musieli zatrzymać się właśnie tam i przemiła pani Kinga, czyli nasza pilotka wykorzystując czas, zabiera nas na spacer po starówce. Tym samym ta trasa nie zacznie w Salzburgu a w Brnie o 10.04 i będziemy tam do 12.22. Piękna słoneczna, prawdziwie letnia pogoda sprzyja zwiedzaniu, choć cień jest mile pożądany.
Wychodzimy na górę do katedry św. Apostołów Piotra i Pawła, a potem przez starówkę schodzimy i to jest taki bonus i to zaraz na początku.
Coraz goręcej, a my wsiadamy do klimatyzowanego autokaru i możemy ruszać dalej. Za oknem będzie widać zamek w Milikowie, tuż przy granicy z Austrią, którą miniemy o 13.09, potem wiatraki już po tamtej stronie granicy i Dunaj w szybie.
Prawie 3,5 godziny jazdy do Salzburga, ożywiam się trochę, gdy widzę Alpy. Od dawna pragnąłem to miasto zwiedzić i teraz będzie się to działo.
Niestety pogoda nie jest tutaj pewna, gdyż będziemy mieć szarość w otoczeniu, prognoza mówi o deszczu, ale na razie nas oszczędza. Wita nas miejscowa przewodniczka, pani Iza i to ona oprowadzać nas będzie po Salzburgu.
Nad miastem góruje zamek twierdza Hohensalzburg. Przyznam, że te ciemności nad nią nadają jej niepowtarzalny klimat. Będziemy zwiedzać starówkę, pójdziemy wąskimi i szerokimi uliczkami, w tym główną zwaną Getraidegasse. Pójdziemy obok pałacu arcybiskupiego... arcybiskupi przez wieki tutaj sprawowali władzę. Na okazałym placu trwa koncert orkiestr dętych.
Zwiedzimy przepiękną barokową katedrę św. Ruprechta. Zobaczymy dom, w którym urodził się Wolfgang Amadeusz Mozart, a także następny, w którym mieszkał.
Tutejsze krowy już wcale nie są fioletowe, ale za przykładem człowieka, całe w tatuażach.
Przejdziemy na drugą stronę rzeki Salzach, by zobaczyć piękno miasta z twierdzą u góry, a to wszystko pod coraz ciemniejszymi chmurami.
Na koniec ogrody Mirabell przy pałacu o tej samej nazwie, zbudowanego przez księcia arcybiskupa Wolta Dietricha von Raitenau dla jego kochanki Salome Alt.
Spada parę kropli, ale bez parasoli możemy wrócić do autokaru, pożegnać miłą bardzo przewodniczkę i gdy tylko do niego wsiądziemy to rozpada się. Taka załzawiona szyba będzie ostatnią fotką z pierwszego dnia, ale to nie koniec, bo jeszcze jedziemy na obiadokolację do restauracji i będziemy ją spożywać przy fleszach i bębnach burzy.
Do Oekotelu na nocleg przyjeżdżamy o 21.10. Nocka z deszczem w tle, ale rano już nie ma po nim śladu, niebo się przejaśnia i o 8.38 odjeżdżamy w stronę Bawarii. Pierwszy raz granicę austriacko-niemiecką miniemy 17 minut później... i tu przestaję notować przekraczanie granicy, gdyż przez te kilka dni będziemy kilkakrotnie dziennie to czynić.
Jedziemy do Obersalzbergu, by stamtąd ichniejszym autokarem wyjechać pod Kehlstein, a potem jeszcze 100 metrów w górę złotą windą, której focić nie można, ale Azjaci tym zakazem się nie przejmują.
Zanim będziemy jechać, to w wolnej chwili idę do Muzeum Dokumentacji. W tych muzeach Niemcy pokazują dokumenty nazistowskie bez żadnych komentarzy... i kiedy tam dotarłem i zobaczyłem duże zdjęcia z tamtego okresu to cofnęło mnie. Jedyną pamiątką jest pieczątka z tego miejsca.
Nadeszła godzina naszej jazdy miejscowym autokarem. Wcześniej mam fotkę w kurtce, którą bardzo lubię od lat, a którą zostawię w nim w drodze powrotnej, gdyż na górze nie było zimno wbrew zapowiedziom, a wręcz gorąco i ją rozebrałem. Dobrze, że głowę zabrałem z powrotem, ale to już tak jest, że zawsze gdzieś coś muszę zgubić.
Kilka fotek zza szyby autokaru i wysiadamy na platformie przed tunelem prowadzącym do windy. Wjazd na górę i już o 11.48 możemy podziwiać z góry piękno Alp. Idę szlakiem w stronę masywu Watzmanna, ale nie to obuwie i mało czasu powodują szybki powrót do Orlego Gniazda. Tutaj w automacie rzeźbię w miedzi pamiątkowy medal i potem zjeżdżamy w odwrotnej kolejności, czyli najpierw winda, potem miejscowy autokar. Już w swoim orientuję się, że kurtki brak...
Odjeżdżamy dalej o 12.42. Jedziemy do miejscowości Prien, skąd statkiem po jeziorze Chemsee popłyniemy na wyspę Herreninsel, by zobaczyć jeden z trzech zamków Ludwiga II Bawarskiego Herrenchemsee. Jest on zbudowany na wzór Luwru, zresztą Ludwig podziwiał Króla Słońce czyli Ludwika XIV, stąd dużo komnat jemu poświęconych. Herrenchemsee nie został ukończony, co spowodowała przedwczesna śmierć monarchy. Te ukończone komnaty będziemy mogli zwiedzić... i jak tutejsza tradycja nakazuje, focić nie wolno... dlatego wzorem innych relacji wgrywam zdjęcia ogólnodostępne w internecie.
Zwiedzanie zaczynamy o 15.30 i trwa pół godziny. Po wyjściu z zamku o 16-tej następuje koniec tej 2-dniowej trasy.
My oczywiście wracamy na przystań, płyniemy statkiem a potem autokarem odjeżdżamy do Tyrolu, do Seefeld, by w kolejnym hotelu spędzić 3 noce. Ten hotel będzie w relacji z następnej trasy.
Pierwszorzędna wycieczka!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńWspaniala relacja z podroży. Ciekawa i bardzo dokładna. Bardzo pomocna dla tych, ktorzy zechca odwiedzić Bawarię. Dziekuje Panie Stanislawie za mile słowa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję za dobre słowa i za całokształt związany z wycieczką. Wszystkiego dobrego.
UsuńWspaniała wycieczka. Ciekawe miasta i piękna okolica. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW rzeczy samej tak było. Dziękuję i też pozdrawiam.
Usuń