poniedziałek, 30 listopada 2015

548 trasa - 29.11.2015

Český Tĕšín Střelnice - Nábřeží Míru - Masarykovy Sady - Náměstí ČSA - ČD - Dukelská - Český Těšín Na Nivách.

Pierwsza niedziela adwentu i taki też charakter będzie miało to dreptanie w Czeskim Cieszynie. Rano było pięknie, ale teraz po południu niebo zakryły chmury z których mży i mży. Nic to, wszak wody ciągle brakuje, a deszcz to jedyny jej dostawca, zatem niech mży. Nie to jest jednak ważne dziś. Ważne jest adwentowe spotkanie z Ireną Santor w kościele ewangelicko-augsburskim pw. apostołów Piotra i Pawła w Czeskim Cieszynie, Na Niwach.
Zaraz po przekroczeniu granicy polsko-czeskiej na Olzie, przy domu kultury Střelnice zaczynam wędrowanie o godzinie 14.40. Idę wzdłuż Olzy, czeskim brzegiem i podziwiam to co zostało tutaj zrobione za pieniądze UE, zresztą po polskiej stronie też są nowości w ramach wspólnego projektu.
Jest bardzo dużo miejsc do dziecięcych zabaw i to także będzie widoczne później w Alejach Masarykowych. Przed laty, kiedy o spacerze tą stroną Olzy było można tylko pomarzyć, nie przypuszczałbym, że tego dożyję. Teraz patrzę na polską stronę, która ładnie się prezentuje mimo szarej pogodowej otoczki.
Po przejściu przez wspomniane już Aleje Masarykowe zawracam w stronę czeskocieszyńskiego rynku, na którym właśnie rozpoczynają się przygotowania do jarmarku świątecznego. Jest już choinka, dowieźli szopkę, sprzedawcy instalują się w budkach, a ja wstępuję do pobliskiego lokalu na espresso.
Po wyjściu stamtąd, na polu już zastałem szarówkę, ale fotki jeszcze jakoś wychodzą, choć jest to zły moment na robienie zdjęć. Na scenie instalują się muzycy, w budkach już trwa handel, a ja wpasowałem się do ustawionej stajenki.
Kolejny etap to stacja kolejowa w Czeskim Cieszynie, której cała infrastruktura leżąca na zewnątrz została w ciągu minionych miesięcy wymieniona. Tam nie ma nic, co jeszcze na początku tego roku było, począwszy od torów i kabli, peronów. ... i tak jakoś dziwnie, roboty biegły, a pociągi jeździły bez zakłóceń. To z tej stacji najczęściej w tym roku odjeżdżałem na moje trasy i tu powracałem, ale to przecież jeszcze nie koniec roku i jeszcze pojeżdżę. Trafiłem, że akurat żadnego pociągu nie było, więc idę w końcu na ucztę duchową do wymienionego już kościoła.
Jestem wcześniej, a ludzi już sporo, co zapowiada nadkomplet i tak też się stało. W końcu spotkanie z damą polskiej piosenki. Dominuje język polski, wszak Zaolziacy są dumni z polskości.
O 17.00 zaczyna się koncert adwentowy muzyki i słowa. Księża wraz z nami odmawiają ekumeniczną modlitwę, po czym pokaz ilustrowany muzyką, zaczynający się schodami do nieba, a kończący uściskiem Zbawiciela każdego, kto do niego dotrze. Mamy adwent.
Potem popłyną dźwięki pięknych piosenek Ireny Santor, dawniejszych i tych nowych z najnowszą "Starość to nie jest wiek"... bo starość to stan umysłu. Jakże lekko, jakże radośnie śpiewa prawdziwa gwiazda. Radziłbym każdemu początkującemu śpiewakowi pójść kilka razy na Jej koncert, żeby zobaczyć i nauczyć się tego, co to jest klasa wykonawcza, co to jest umiejętność przekazania tekstu, muzyki... takiego przekazania, że słuchaczowi dźwięki wchodzą przez skórę we wszystkie zakamarki ciała i duszy i tam pozostają nienaruszone i pozwalają radośniej popatrzeć na świat, na bliskich, w końcu i na siebie.
Po tej części "cywilnych" piosenek, w przerwie zaproszeni goście, w tym Konsul RP w Ostrawie zapalają uroczyście adwentowe świece.
Druga część to pastorałki, gdyż wywodzące się z ludowości można już w adwencie śpiewać. Na kolędy przyjdzie jeszcze czas.
Po wspólnym śpiewie kończy się koncert, Artystka otrzymuje owacje, kwiaty... a na zakończenie wszyscy ekumenicznie odmawiamy "Ojcze nasz".
Widok świec adwentowych zamyka relację z trasy, która kończy się w tym miejscu o 18.50.
Wychodzę ostatni z kościoła, dobrze mi tu było, będzie jeszcze trochę innych zdarzeń, ale one już nie wchodzą w zakres trasy. A deszcz już większy... ja bez parasola... i co z tego?!