piątek, 31 lipca 2020

864 trasa - 30.07.2020

Ślemień - Jasna Górka - Pewel Ślemieńska - Rancho Adama - Rychwałd Sanktuarium.

Ołtarz w Bazylice Sanktuarium w Rychwałdzie. To nie była wycieczka typu pątniczego mimo, że prowadziła w dużej części Szlakiem Jakubowym. Miała charakter dziękczynny za uniknięcie operacji naszej Przyjaciółki, która ponownie z nami powędrowała.
Tym razem była nas szóstka, bo oprócz "trzonu osobowego" była wspomniana Przyjaciółka z mężem i całkiem nowa dla nas na szlaku koleżanka.
Sporo perypetii było związanych z dojazdem do Ślemienia, ale wszystko dobrze zakończyło się i mogliśmy o 9.13 rozpocząć, po przyjeździe busikiem z Żywca. Wysiedliśmy na przystanku Ślemień Jasna Górka, ale nie od razu szliśmy Szlakiem Jakubowym. Musieliśmy się dostać do kaplicy u góry i pierwszy kontakt z trasą prowadził właśnie tak.
Jesteśmy w Beskidzie Żywieckim, a mamy piękne widoki na Beskid Mały. Właściwie to tylko jedna z koleżanek tędy w przeszłości wędrowała, a dla pozostałych jest to debiut.
Mapki nie będzie, bowiem kilka razy pójdziemy skrótami a ja nie wiem jak to należałoby na nią nanieść.
Przed kaplicą spotykamy młodzieńca, który przygotowuje do renowacji stacje drogi krzyżowej.
W grocie jesteśmy o 9.30. Pierwsze podziękowania i pierwsze modlitwy. Rys historyczny tego miejsca jest na jednej z fotek. Potem zaglądamy przez kraty do kaplicy.
Tutaj też spotykamy Szlak Jakubowy i nim dalej pójdziemy podziwiając krajobraz i ciesząc się z tego, że znowu jesteśmy razem.
Po dojściu do Pewli Ślemieńskiej zauważamy, że Staś ma złą nogę. Skąd to wiedzą? Staś nie tyle ma złą co bolącą, ale dziś wcale nie daje takich sygnałów.
... i dalej widoki, teraz już także na sąsiednie góry Beskidu Żywieckiego i skręcamy do Rancha Adama, dokąd zejdziemy o 10.35. Przerwa na kawę w towarzystwie ślicznej i ciekawskiej jaszczurki, a także ważki, która wpadła w szybową matnię.
Podoba mi się znak mówiący o zakazie dla kobiet noszenia majtek i biustonosza (hahaha).
Bardzo ciekawe miejsce, bo to zarazem hotel jest... są konie, owieczki i wiele innych atrakcji, a położony w rewelacyjnym i cichym miejscu.
Po pół godzinie wracamy na szlak i przy kaplicy św. Huberta spotykamy amazonki na koniach. Potem długo lasem i z tego odcinka zaledwie kilka zdjęć. Trzeba było uważać na błoto podnożne.
Po wyjściu z lasu widzimy w dali wieże Sanktuarium w Rychwałdzie, zresztą już w nim jesteśmy mimo wędrówki łąkami. Chciałem spotkać choćby maleńką żmijkę, ale mi nie było to dane. Za to część ekipy, która szła za mną, takową spotkała.
Potem już ulica, zejście z wysokości i podejście do Sanktuarium. Jesteśmy tam o 12.45 i mamy zaledwie kwadrans na podziękowania i prośby. Ja zawierzam Mateńce kolejne osoby i po powrocie do domu dowiedziałem się, że jedna z nich dziś (kiedy piszę te słowa) wróci ze szpitala.
Odczuwam ogromny niedosyt krótkiego tam pobytu i już w głowie krążą plany powrotu i to niekoniecznie w ramach tras... choć nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. Nie tylko ja ten niedosyt odczuwam i pewnie będzie wspólny powrót.
Autobus MZK  z Żywca linii 14 tutaj dociera, ale tak się składa, że jedzie po 13-tej, a potem dopiero 2 godziny później. Moja noga tutaj się odezwała i nie chciałem już dziś iść dalej.
Sanktuarium zrobiło wrażenie, choć pobieżne i ... ten spokój tego miejsca, coś na kształt Żywczakowej na Słowacji, gdzie też za pierwszym razem poczułem niedosyt.
Dziś jest gorąco i z radością wsiadamy do wspomnianego autobusu, który miał pootwierane okna. Wcześniej kończymy trasę na przystanku autobusowym tego miejsca o 13-tej.
Warto zwrócić uwagę na to co nad głową, gdyż układ chmurek, obłoków w kategorii "pozamiatane niebo" świadczy o tym, że najpóźniej do 2 dni będzie tutaj deszcz.
Przyjaciółka zdążyła mi przesłać kilka swoich fotek i one już też wkomponowały się w dalszy ciąg relacji, tym razem fotograficznej.