czwartek, 28 kwietnia 2016

574 trasa - 28.04.2016

Międzybrodzie Żywieckie - Przełęcz Isepnicka - Przełęcz Przysłop - Jaworzyna - Kościelec - Pod Kościelcem - Las Czarnoci - Międzybrodzie Żywieckie - Czernichów U Zohuliny.

Beskid Mały. Kontynuacja przypominania sobie, a raczej bardziej poznawania szlaków tego Beskidu. Pomocna mi w tym jest moja koleżanka, z którą w ubiegłym roku dużo dreptałem po Kysucach.
W Beskidzie Małym od szeregu lat jest kilka nowych szlaków, których jakoś dziwnie nie nanoszą na mapy w nowych wydaniach, ciągle w nich wszystko po staremu, a dziś będziemy szli takimi dwoma. Na mapce naniosłem je zgodnie z aktualnym przebiegiem. Dotyczy to początkowego zielonego i potem końcowego żółtego, ale o tym jeszcze napiszę.
Jest piękna słoneczna wiosenna pogoda, a my o 9.40 wyruszamy z Międzybrodzia Żywieckiego wspomnianym już zielonym szlakiem na Przełęcz Isepnicką. Początkowo łagodnie, ale potem było trochę mocniej pod górkę. Po czasie napotykamy świeży wczorajszy śnieg, który dziś topnieje i idąc pod drzewami czujemy się jak podczas deszczu.
Od pewnej wysokości zaczyna się po lewej stronie wyłaniać charakterystyczna postać Żaru, najpierw zarys, a potem już w całej okazałości. O 10.45 dochodzimy w rejon Przełęczy Isepnickiej (nie schodzimy tych kilkadziesiąt metrów w dół, bo musielibyśmy się i tak wracać) i tam zmieniamy szlak na czerwony, czyli główny Beskidu Małego. Ten odcinek przed nami będzie mi znany, bowiem już kilkakrotnie tędy chodziłem. Znowu pod górkę, topniejący śnieg zmieniony w wodę leje się z drzew na nas obficie... byle przetrwać ten odcinek. Po wyjściu z lasu widoki. Na Żar, na Kiczerę za nami, a także na tę część Beskidu Małego, który jest po drugiej stronie Soły, z jego najwyższym szczytem Czuplem. Będzie fotka, która pokaże 2 najwyższe szczyty, właśnie Czupla i Skrzycznego (Beskid Śląski).
Dojdziemy w zimowej scenerii do ruin kamiennego szałasu, pamiątki po partyzantach i właśnie z powodu tych ruin przed laty zmienili przebieg szlaku, gdyż wtedy prowadził przez szczyt Cisowej Grapy. Już na nas nie kapie i tak dochodzimy do Przełęczy Przysłop (11.15) i ponownie zmieniamy kolor szlaku na niebieski. Nim szedłem tylko raz, przed kilku laty, zimą, momentami po zadek w śniegu. Dziś też śnieg, ale po kostki. Zachwycamy się błękitem nieba, przyrodą, choć już powoli zaczynają pojawiać się chmurki.
Na Jaworzynę wyjdziemy o 12.04, przerwa na termosową kawę (pyszną, jak zawsze) i odtąd schodzimy. Mamy w dalszym ciągu widoki na te same góry, tylko z innego ustawienia. Mijamy Kościelec i o 12.27 dojdziemy do skrzyżowania szlaków Pod Kościelcem. Jeszcze jakiś czas pójdziemy niebieskim, ale już wspólnie z żółtym. Na mapce oznaczyłem żółty właśnie z tego miejsca, a to dlatego, że to też nowy szlak nieobecny na mapach. Od strony Oczkowa był wcześniej, a obecnie jest przedłużony do Międzybrodzia Żywieckiego. Mocny wyryp... dla nas w dół. Trzeba było wyjątkowo uważać na śliskość kamieni po stopniałym śniegu.
O 12.43 zejdziemy do Lasu Czarnoci i po tyle było mi znane. Tutaj rozdzielają się niebieski z żółtym, my idziemy dalej żółtym, ale dla mnie to debiut.
Na dole trochę kwitnących krzewów, drzew. Wszystko takie marniutkie, widocznie z powodu nocnych przymrozków. Początkowo mieliśmy zrobić pętlę, bo żółty dochodzi do miejsca, skąd zielonym zaczęliśmy. Jednak na przystanku przy kościele widzimy, że na autobus przyjdzie nam czekać prawie 2 godziny. Przechodzimy zatem przez Sołę na drugą stronę i o 13.30 meldujemy się na przystanku w Czernichowie blisko karczmy U Zohuliny. To samo z autobusem, więc idziemy do karczmy. Koleżanka telefonicznie z mężem dogadała się, że przyjedzie po nas samochodem, żebyśmy tak długo nie czekali. Przyjechał i już w trójkę o 14.33 kończymy piękną, ciekawą i pożyteczną trasę.
Dowiedzieliśmy się, że ktoś sprowadził do Beskidu Małego jenoty, które atakują króliki w klatkach. Jak są w Małym to i przejdą w inne rejony. Głupota ludzka nie zna granic. Co jeszcze do nas sprowadzą???
... żeby nie było takie nieciekawe zakończenie, to napiszę, że bez dreptania nie wyobrażam sobie radosnego życia. W domu jak jestem, to coś strzyka, tam coś boli, a w drodze... nic, wszystko gra.