wtorek, 18 czerwca 2019

787 trasa - 17.06.2019

Turzovka Zastávka - Živčáková - Turzovka.

Po wyjściu z lasu, tuż po zakończeniu przeżywania przez nas drogi krzyżowej, ukazała się nam jak zawsze ta piękna kaplica Królowej Pokoju, w miejscu objawienia przed 61 laty.
Tym razem nie będzie mapki, gdyż idziemy tym samym stałym szlakiem pątniczym i przy relacjach zawsze była i chyba jest zapamiętaną.
Wielką radość zrobiła mi przyjaciółka (od najmłodszych dziecięcych lat) zgadzając się od razu na to wyjście do Mateńki, gdyż nigdy o tym miejscu nie słyszała i tym samym nigdy tu nie była. Druga z pań już zna to miejsce, raz nawet byliśmy tu na wspólnej pielgrzymce z ustrońskiej Fundacji św. Antoniego.
Będzie to rozmodlone wyjście w górę, gdyż tym razem nie indywidualnie a wspólnie będziemy odmawiać Tajemnicę Bolesną różańca, a potem przy nowszych stacjach drogi krzyżowej też wspólnie ją przeżyjemy i to ze wzruszeniem.
Na każde wspomnienie mojego uzdrowienia przy tej kaplicy, zawsze się jakoś wzruszam.
Tradycyjnie zaczynamy na przystanku kolejowym Turzovka Zastávka po przywiezieniu nas tam przez "gąsieniczkę" o 8.13. Dziś na górę pójdziemy dłużej, a to z tego względu, że kiedy odmawia się wspólnie modlitwy to i czas się wydłuża... ale przecież nie o szybkość chodzi a o jakość.
Wszystkie stacje starszej drogi krzyżowej są odnowione i właściwie to ona teraz powinna być uważana za nową. Przy 5 stacji zachowano również starszą wersję, bo z wszystkich 15-tu (tak! 15-tu!) była w najlepszym stanie. Wynosimy na górę swoje przede wszystkim podziękowania a w drugiej kolejności prośby, czyli tak jak to powinno być.
Jeszcze na dole focę opis jaki Mateńka przekazała dotyczący warunków, kiedy woda ze źródeł będzie mieć właściwości uzdrawiające. Ta woda, podobnie jak woda święcona, nigdy się nie zepsuje.
Mijamy czeską grupę, która właśnie przy odnowionych stacjach przeżywa drogę męki Pana.
Pogoda na zawołanie, nie było nawet 20-tu stopni C, ale potem na górze słoneczko nam pokaże się, a na mecie w Turzowce przygrzeje.
Pokłon w kaplicy (9.50), potem pyszna kawa z plastikowego kubka, dziwne, że w tym miejscu takie picie mi nie przeszkadza. Pieczątki do potwierdzenia pobytu, gdyż to także jest moje zdobywanie szczytów dla Hospicjum św. Ojca Pio w Pszczynie.
Podczas przechodzenie do świątyni PM Matki Kościoła z należnym uszanowaniem nabieramy ze źródła lurdzkiego wodę dla siebie i innych ludzi potrzebujących.
Do kościoła (10.50) przyszliśmy na końcówkę różańca i o 11-tej msza święta celebrowana przez O.Ondreja i młodego Hindusa, który będąc na Słowacji zaledwie 2 miesiące, już zrozumiale posługuje się nowym dla niego językiem.
Nasza "Czarna Madonna" nie jest już tylko nasza. Po mszy czeska pielgrzymka zaśpiewała ją w swoim języku, a my oczywiście po polsku.
Potem spotkanie przy kawie, na którą zostaliśmy zaproszeni. Bardzo serdeczna atmosfera, ale nie może być inaczej, jeśli spotykają się ludzie, czciciele Mateńki na Jej górze. Dołącza oczywiście Alex i jest czochrany nie tylko przeze mnie, a na zakończenie tego krótkiego spotkania, tym razem otrzymaliśmy indywidualne błogosławieństwo od młodego Hindusa.
Jeszcze potem O.Ondrej pokazał nam swoje róże, których w przyszłości tam będzie bardzo dużo i już na dobre pożegnaliśmy się i o 11.50 zaczynamy ostatnie 5-ciominutowe podchodzenie w górę na szczyt. Tam nasz Anioł Pański i teraz już tylko w dół.
Im niżej tym cieplej, a tu jeszcze w sercach gorąc Bożej Miłości. W takich warunkach, zachwyceni krajobrazem schodzimy o 13.30 do Turzovki. Przejście na stację kolejową i tam kwadrans później ma miejsce meta tej jakże niepowtarzalnej trasy-pielgrzymki.
To błogosławieństwo z góry, posyłam dalej, wszystkim czytającym te słowa.
Teraz zamilknę prawie do końca miesiąca, bo dopiero wtedy pojawią się relację z kolejnych tras. Zatem "do zaś!".

7 komentarzy:

  1. Jam zwykle zachwyt miejscem i uznanie dla waszego pielgrzymstwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Stanisław Lebiedzik
    1 min ·

    Kiedy 9 czerwca rozbiłem oba kolana, to trochę zdziwiony faktem, że Mateńka na szlakach jest moją Przewodniczką i do tego dopuściła, nie pytałem Pana "dlaczego?", bo tego nigdy czynić nie wolno.
    W ten poniedziałek rano moje kolana jeszcze pokrywały "strupy szerokie" i bólem dawały znaki podczas podchodzenia pod górę i nawet o tym dziewczynom mówiłem.
    Godzinę temu dotykam kolana i ku zaskoczeniu jest gładkie. Patrzę na oba, a tam żadnego śladu wypadku. Jestem pewny, że podczas kąpieli po pielgrzymce już tego nie było, ale nie zastanawiałem się nad tym. Dzwoniłem do dziewczyn, a one się nie dziwią, więc jak ja mogę to czynić?!
    Mateńka na Żywczakowej poprzez upadek przypomniała mi, że obiecałem powrót tam w maju (a mogłem!), teraz w czerwcu po powrocie zlikwidowała rany.
    Wielka jest nasza wzajemna MIŁOŚĆ! Nigdy Cię nie opuszczę💓💓

    Ten wpis z facebook'a jest ważny i dlatego tutaj go zamieszczam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie przeczytałem to świadectwo Marzence. Myślę że bardzo takiego wzmocnienia potrzebowała.

      Usuń
    2. Jutro będzie operacja mojej Przyjaciółki, z która byłem na Żywczakowej w miniony piątek... wierzę, że przeżyje i to też będzie świadectwo. Dotyczy 793 trasy. Serdeczności dla Was.

      Usuń
  3. Też mam za co dziękować ale też i o co prosić. Dlatego mam nadzieję że w sierpniu uda mi się tam pojechać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że dopiero dziś odpowiadam, ale wędrowałem po Bawarii prawie tydzień.
      Jeśli masz taką potrzebę to naprawdę należy to uczynić.

      Usuń