wtorek, 25 lutego 2014

427 trasa - 25.02.2014

Bielsko-Biała: Grunwaldzka - Wyspiańskiego - Stare Miasto - Zamek Sułkowskich - Biała - Dworzec PKP.

Sprawy urzędowe i zdrowotne dziś przygnały mnie do Bielska-Białej. Lutowa wiosna, słońce grzeje, więc przy okazji trzeba trochę połazić po tym mieście. W sumie, tak naprawdę za start do tej trasy można uznać godzinę 11.00 po załatwieniu większości dzisiejszych spraw. Start na ulicy Grunwaldzkiej w asyście gołębi, a potem ponownie (dla mnie ponownie) ulica Wyspiańskiego z przebiśniegami.
To taka ptasia trochę wycieczka, bo oprócz gołębi będą jeszcze kaczki, wrony i pod koniec kawki.
Przez ponad rok odwiedzałem miejsca w Polsce i na Słowacji wyznaczone Paszportem Beskidzkim. Jednak po zdobyciu wszystkiego, nie oddałem go, mam ten komfort, że wszędzie byłem i zobaczyłem miejsca, o których nie miałem pojęcia, w tym byłem na Żiwczakowej , miejscu tak obecnie ważnym w moim życiu.
Byłem też po pieczątkę w bielskim Zamku Sułkowskich z postanowieniem, że i tak do niego wrócę na zwiedzanie. Ten moment nastąpił dziś. Prawie połowa zdjęć dotyczy tego pięknego obiektu , dalej remontowanego. Zwiedzanie zajęło mi czas od 11.35 do 12.25.
Przedtem przeszedłem przez Stare Miasto wstępując do kościoła pw. Św. Trójcy i do bielskiej Katedry.
Po zwiedzeniu zamku pora na dobrą kawę i ... jakieś jedzonko. Niewiarygodne, ale skusił mnie z ulicy zapach schabowego. Pychotka...
Potem pod murami zamku, obok bielskiego teatru, poszedłem na drugą stronę miasta do Białej. W okolicy ratusza trochę się pokręciłem i wzdłuż rzeki Białej szedłem w stronę dworca. Po drodze minąłem Reksia a potem Bolka i Lolka. Przy zakładach Lenko skręciłem na wiadukt kolejowy. To stąd odjeżdża większość busików w stronę Żywca. Zawsze kiedy w tamte tereny wybieram się, muszę rano przelatywać z jednego końca wiaduktu na drugi.  ... chyba, że jadę pociągiem, wtedy to nie ma miejsca.
Potem wiadukt, dworzec kolejowy Bielsko-Biała Główna i ponownie wiadukt, na którym kończę tę trasę o 14.55. Bardzo jestem z niej zadowolony, bo udało połączyć się potrzebne z przyjemnym.