czwartek, 28 lipca 2016

HISTORIA - 226 trasa - 31.07.2010

Hamont - Achel - Salvatoriaanse Hulpactie.

Wspomnienie sprzed 6 laty, kiedy to wspólnie z Ojcami Salwatorianami, jako członkowie Fundacji św. Antoniego w Ustroniu, pojechaliśmy do Belgii, w ramach corocznego spotkania z ludźmi udzielającymi nam pomocy od wielu, wielu lat.
To dzięki nim, możemy dalej służyć potrzebującym, zwłaszcza w chorobach. To stamtąd otrzymaliśmy łóżka specjalistyczne, które możemy chorym wypożyczać. Pomoc płynąca z Belgii była nieocenioną... choć powiedzieć tylko z Belgii byłoby uproszczeniem, gdyż Hamont leży przy granicy z Holandią i nawet jadąc drogą, ciągle przecina się granice tych 2 państw.
Darczyńcy z Belgii i Holandii, raz w roku organizowali spotkanie z nami, czyli Polakami, bowiem oprócz naszej Fundacji, z pomocy korzystali także inni, w różnych rejonach kraju. To wszystko odbywało się na terenie należącym do O. Salwatorianów.
Piszę w czasie przeszłym, bo tak się złożyło, że główny organizator zachorował i potem zmarł. Nie było następcy, a z naszej strony, O.Antoni dostał misję do spełnienia na Ukrainie i te kontakty urwały się.
Jestem po raz drugi w Hamont (pierwszy raz w 2007 roku) i to... jak potem okazało się, było pożegnalne spotkanie.
Przyjazd do Belgii wcale nie oznaczał laby, tylko trzeba było wszystko przygotować, łącznie z zamianą warsztatu na salę zabawową, ale też i przygotowanie jedzenia, w tym narodowych potraw, jak chociażby żurek. Podejmujemy w końcu naszych darczyńców (choć u Nich na miejscu). Kochani Ludzie!!!
Przypominam tę trasę dziś, gdyż w jakiś tam sposób nawiązuje do międzynarodowego spotkania młodzieży z Papieżem Franciszkiem w Krakowie. Duch chrześcijańskiej miłości jest olbrzymi, choć dziś jesteśmy zagrożeni fanatyzmem... ale czy sami na to nie zapracowaliśmy??? swoją postawą panów świata???
W relacji będą zdjęcia dzieł sztuki ludowej z Konga. Kongo było kolonią belgijską. Dziś Belgia bardzo dużo pomaga temu krajowi i te więzi są mocne. Stąd NAJLEPSZE czekolady wyrabiane są w Belgii... RARYTAS!!! Mają naprawdę porządny surowiec do produkcji. Tego smaku nigdy się nie zapomni.
Sala przygotowana, więc jedziemy do centrum Hamont i o 14.00 rozpoczyna się ta wycieczka. Po zwiedzeniu kościoła, koleżeństwo odjeżdża do Salwatorianów, a ja pokonam ten odcinek pieszo. Muszę zdążyć na naszą mszę świętą, którą w kaplicy Ojcowie odprawią przy stole-ołtarzu udekorowanym w afrykańskim stylu. Mamy tutaj nawet księdza z Konga. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć ojców w habicie czy sutannie, to tego nie zobaczy. Tutaj wszyscy są "po cywilu" i to jest też ważne, bo przecież są naszymi Braćmi.
Piknik rozpocznie się o 18-tej. Będą konkursy, zabawy... i potańcówka przy zespole akordeonowym, w którym członkowie nie mogą mieć mniej lat ... niż 80!!!
Dedykuję tę informację wszystkim tym, którzy twierdzą, że w Polsce powyżej 35 roku życia... ludzie mogą zapomnieć o pracy, o życiu właśnie. Odbije się to w przyszłości na ich spadkobiercach.
Jestem wychudzony do granic możliwości, ale też choroba swoje zrobiła. Patrzę na to swoje zdjęcie i nie mogę uwierzyć, że 6 lat temu tak wyglądałem. Łykam tabletki, więc nie zostaję do końca, ale o 23.40 angielskim systemem opuszczam towarzystwo i idę spać, po drodze pstrykając kongijskie ludowe dzieła.
To jest godzina końca trasy, czyli meta. Potem będzie pyszna czekolada i sen... a rano demontaż sali balowej i zamiana jej z powrotem na warsztat pracy... i powrót do kraju.
Po sześciu latach, mam nadzieję, że zahaczę o Afrykę, bo do tej pory poza Europą byłem tylko w Azji.