piątek, 29 stycznia 2021

901 trasa - 29.01.2021

Ustroń Zawodzie - Leśny Park Niespodzianek - Pijalnia Wód - Sanatoryjna - Gościradowiec - Ustroń Galeria Venus.

Ten uśmiechnięty gościu jest mistrzem w robieniu śmiesznych min, takich, że można boki zrywać. Dziś próbował tego, ale zdecydowanie najlepiej mu w uśmiechu.

Pora rozpocząć dziesiątą setkę dreptań... i tak sobie rano pomyślałem, że nigdy zimą nie byłem w Leśnym Parku Niespodzianek. Pogoda nawet przyjazna z rana była, więc powiedziałem Łatkowi, że idę odwiedzić inne zwierzątka, ale wrócę, bo tylko on jest mój. Przyjął to ze zrozumieniem. Na początku tygodnia chciało mnie pokonać przeziębienie, ale nie dało rady. Moje sprawdzone od lat metody powiedziały mu w kilka dni - papapa! Potem inne obowiązki i praktycznie dopiero dziś mogłem gdzieś się udać na ostatnią w tym miesiącu wycieczkę. Jeszcze trochę słabości pozostało, więc nie zaczynam w domu, a za to autobusem podjeżdżam nie miejsce startu, czyli blisko sanatorium na Zawodziu.

... i właśnie tam o 10.02 zaczynam spokojne podchodzenie do Leśnego Parku Niespodzianek. Jestem pierwszym zwiedzającym, bo zaczynają o 10-tej a ja byłem tam 20 minut później. Zwierzątka z niedowierzaniem stanęły w szpalerze i patrzyły na moją defiladę. Mało teraz zimą do nich ludzi przychodzi, a szkoda....

Na początek świnki wietnamskie, które zajęte są tylko i wyłącznie jedzeniem, potem alpaki i muł, który także się uśmiechnął... a potem już wśród muflonów i danieli zwiedzam to ciekawe miejsce. Widoki na Czantorię są, choć niezbyt ciekawe. Za to nad głową przez chmury chce przebić swoje promienie słoneczko i to później na moment mu się uda.

Żubry przywitały mnie na zasadzie - coś ty... żubra nigdy nie widział. Zero zainteresowania moją osobą. Trudno... za to sowy chciały koniecznie ze mną polecieć, tylko siatki przeszkadzały... a rozmowne były, że hoho! Jelenie patrzyły z zaciekawieniem, ale były za ogrodzeniem  wyżej zdecydowanie ode mnie, bowiem cały park mieści się na stoku Równicy. Momentami przydałyby się raki, ale jakoś to wszystko opanowałem, a swoją drogą, miałem je w plecaku.

Parę osób z dziećmi doszło, co słyszałem, bo ich głosy przebijały ciszę. Widzieć, ich nie widziałem.

Lubię odwiedzać Centrum Edukacji Przyrodniczo-Leśnej i dzisiaj też tam sporo czasu spędziłem. A centrum znajduje się przy stanowisku do sowich lotów. Dziś ich nie było, bo komu mieli je pokazywać. Za to na stanowisku lotów ptaków drapieżnych był opiekun z podopiecznym, tylko nie zapytałem jaki to ptak, który fruwał nade mną, śpiewał mi po swojemu i pozował do zdjęć. Dowiedziałem się, że mimo, iż pokazu nie ma z braku widzów, to i tak ptaki treningi mieć muszą.

Park jest po sąsiedzku z Belwederem, co też kilka razy na zdjęciu pokazane będzie. Potem zobaczyłem Niunię, tak ją nazwałem, bo chyba to była loszka. Zawołałem na nią i ona przybiegła. Niestety nie mogliśmy się czochrać, bo dzieliła nas siatka i mur. Szła za mną i coś mruczała pod nosem... i wtedy usłyszałem miauczenie. Okazało się, że to żbiki... a pamiętam, że przed laty był tylko jeden i smutno mu było. Niunia szła dalej za mną i jeszcze raz z drugiej strony do mnie podbiegła. Pokazała, że mogłaby przeryć pod siatką... ale doszliśmy do porozumienia, że jednak tego robić nie będzie. Samotna w lesie to i towarzystwa szuka.

Zaraz potem królestwo danieli. Gdyby nie ich łopaty, to bym ich nie poznał, gdyż mocno zmieniły ubarwienie sierści na zimę. Spotkanie było bardzo przyjemne, a chłopakom powiedziałem, że piękne mają te rogi, ale pewnie ważą i nie chciałbym taki nosić, a poza tym jakbym trafiał do drzwi? 

Nagle niespodzianka. Niunia nie jest samotna, ma tutaj bardzo liczną rodzinę, która tak jak żubry wcale mną nie była zainteresowana. To skąd Niunia taka inna, rodzi się pytanie.

Potem wspomniany kozioł, a raczej kozia rodzina. Przy nich zawsze sporo jest radości i są ulubieńcami zwiedzających. Obiecałem, że wrócę szybciej niż do tej pory to czyniłem. Opuszczam Leśny Park Niespodzianek o 11.50. Nie mam stamtąd pieczątki, bo im się popsuła. Za to będę miał z Pijalni Wód, choć mają taką samą jak w punkcie informacji na rynku.

Schodzę ulicą między piramidami i potem ulicą Sanatoryjną dojdę do kościoła na Zawodziu, a stamtąd Gościradowcem w dół.  Zachmurzyło się i nawet rzeka Wisła jest taka szara, szarawa. Już nie  mam daleko do mety, bo stanie się to na tarasie Galerii Venus, przed Pierogarnią U Aniołów o 12.43. Co ciekawe, po drugiej stronie ulicy jest Diabli Dołek.

Już po przejściu trasy dowiedziałem się od kolegi jaka jest różnica między jeleniem a danielem. Otóż okazuje się, że jest... bo jeleń funduje a Daniel pije.