Ustroń Zawodzie - Leśny Park Niespodzianek - Pijalnia Wód - Sanatoryjna - Gościradowiec - Ustroń Galeria Venus.
Ten uśmiechnięty gościu jest mistrzem w robieniu śmiesznych min, takich, że można boki zrywać. Dziś próbował tego, ale zdecydowanie najlepiej mu w uśmiechu.
Pora rozpocząć dziesiątą setkę dreptań... i tak sobie rano pomyślałem, że nigdy zimą nie byłem w Leśnym Parku Niespodzianek. Pogoda nawet przyjazna z rana była, więc powiedziałem Łatkowi, że idę odwiedzić inne zwierzątka, ale wrócę, bo tylko on jest mój. Przyjął to ze zrozumieniem. Na początku tygodnia chciało mnie pokonać przeziębienie, ale nie dało rady. Moje sprawdzone od lat metody powiedziały mu w kilka dni - papapa! Potem inne obowiązki i praktycznie dopiero dziś mogłem gdzieś się udać na ostatnią w tym miesiącu wycieczkę. Jeszcze trochę słabości pozostało, więc nie zaczynam w domu, a za to autobusem podjeżdżam nie miejsce startu, czyli blisko sanatorium na Zawodziu.
... i właśnie tam o 10.02 zaczynam spokojne podchodzenie do Leśnego Parku Niespodzianek. Jestem pierwszym zwiedzającym, bo zaczynają o 10-tej a ja byłem tam 20 minut później. Zwierzątka z niedowierzaniem stanęły w szpalerze i patrzyły na moją defiladę. Mało teraz zimą do nich ludzi przychodzi, a szkoda....
Na początek świnki wietnamskie, które zajęte są tylko i wyłącznie jedzeniem, potem alpaki i muł, który także się uśmiechnął... a potem już wśród muflonów i danieli zwiedzam to ciekawe miejsce. Widoki na Czantorię są, choć niezbyt ciekawe. Za to nad głową przez chmury chce przebić swoje promienie słoneczko i to później na moment mu się uda.
Żubry przywitały mnie na zasadzie - coś ty... żubra nigdy nie widział. Zero zainteresowania moją osobą. Trudno... za to sowy chciały koniecznie ze mną polecieć, tylko siatki przeszkadzały... a rozmowne były, że hoho! Jelenie patrzyły z zaciekawieniem, ale były za ogrodzeniem wyżej zdecydowanie ode mnie, bowiem cały park mieści się na stoku Równicy. Momentami przydałyby się raki, ale jakoś to wszystko opanowałem, a swoją drogą, miałem je w plecaku.
Parę osób z dziećmi doszło, co słyszałem, bo ich głosy przebijały ciszę. Widzieć, ich nie widziałem.
Lubię odwiedzać Centrum Edukacji Przyrodniczo-Leśnej i dzisiaj też tam sporo czasu spędziłem. A centrum znajduje się przy stanowisku do sowich lotów. Dziś ich nie było, bo komu mieli je pokazywać. Za to na stanowisku lotów ptaków drapieżnych był opiekun z podopiecznym, tylko nie zapytałem jaki to ptak, który fruwał nade mną, śpiewał mi po swojemu i pozował do zdjęć. Dowiedziałem się, że mimo, iż pokazu nie ma z braku widzów, to i tak ptaki treningi mieć muszą.
Park jest po sąsiedzku z Belwederem, co też kilka razy na zdjęciu pokazane będzie. Potem zobaczyłem Niunię, tak ją nazwałem, bo chyba to była loszka. Zawołałem na nią i ona przybiegła. Niestety nie mogliśmy się czochrać, bo dzieliła nas siatka i mur. Szła za mną i coś mruczała pod nosem... i wtedy usłyszałem miauczenie. Okazało się, że to żbiki... a pamiętam, że przed laty był tylko jeden i smutno mu było. Niunia szła dalej za mną i jeszcze raz z drugiej strony do mnie podbiegła. Pokazała, że mogłaby przeryć pod siatką... ale doszliśmy do porozumienia, że jednak tego robić nie będzie. Samotna w lesie to i towarzystwa szuka.
Zaraz potem królestwo danieli. Gdyby nie ich łopaty, to bym ich nie poznał, gdyż mocno zmieniły ubarwienie sierści na zimę. Spotkanie było bardzo przyjemne, a chłopakom powiedziałem, że piękne mają te rogi, ale pewnie ważą i nie chciałbym taki nosić, a poza tym jakbym trafiał do drzwi?
Nagle niespodzianka. Niunia nie jest samotna, ma tutaj bardzo liczną rodzinę, która tak jak żubry wcale mną nie była zainteresowana. To skąd Niunia taka inna, rodzi się pytanie.
Potem wspomniany kozioł, a raczej kozia rodzina. Przy nich zawsze sporo jest radości i są ulubieńcami zwiedzających. Obiecałem, że wrócę szybciej niż do tej pory to czyniłem. Opuszczam Leśny Park Niespodzianek o 11.50. Nie mam stamtąd pieczątki, bo im się popsuła. Za to będę miał z Pijalni Wód, choć mają taką samą jak w punkcie informacji na rynku.
Schodzę ulicą między piramidami i potem ulicą Sanatoryjną dojdę do kościoła na Zawodziu, a stamtąd Gościradowcem w dół. Zachmurzyło się i nawet rzeka Wisła jest taka szara, szarawa. Już nie mam daleko do mety, bo stanie się to na tarasie Galerii Venus, przed Pierogarnią U Aniołów o 12.43. Co ciekawe, po drugiej stronie ulicy jest Diabli Dołek.
Już po przejściu trasy dowiedziałem się od kolegi jaka jest różnica między jeleniem a danielem. Otóż okazuje się, że jest... bo jeleń funduje a Daniel pije.
Szkoda że nie wiedziałem że w zimie park jest czynny bo bym się w ferie wybrał z dziećmi. Na wiosnę tam przyjadę i pozwiedzam też Ustroń bo dawno nie byłem a z Twoich relacji wiem jaki jest piękny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa wiosnę będziesz miał lepiej, bo będzie więcej atrakcji, w tym domki z bajkami, zjeżdżalnie, huśtawki, a wszystko to wśród zieleni i czworonogów.
UsuńMiło, że chcesz odwiedzić Ustroń. Na pewno żałował nie będziesz.
Dziękuję za wizytę i także Cię pozdrawiam.
Bardzo udane zdjecia, zwlaszcza ptakow ! SUPER. Ciekawa jestem, co w tych budach zamknietych jest ( pozywienie dla zwoerzat ? ). Jak caly obszar dla zwierzat jest duzy ? Bardzo ciekawe to miejsce. Pozdrawiam Stachu, <3
OdpowiedzUsuńJoleńko, w tych budach są ruchome scenki bajkowe, a z głośników słychać ich tekst... ale to czynne jest poza zimą.
UsuńCałość ma 14 hektarów, tak, że jest gdzie miło spędzić czas zwłaszcza w okresie wiosenno-letnim.
Dziękuję za odwiedziny i także pozdrawiam.
Super interesujace. Foty, zwlaszcza ptakow IMPONUJACE ! <3 POZDRAWIAM.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, że zajrzałaś i ślad pisemny zostawiłaś.
UsuńWszystkiego dobrego.
Twoje wędrowanie Stachu jest doskonałym przykładem, że nie koniecznie trzeba szukać ciekawych miejsc daleko, a wystarczy rozejrzeć się po najbliższej okolicy.
OdpowiedzUsuńPark Niespodzianek odwiedziliśmy dawno temu w okresie letnim i pamiętam że było bardzo tłoczno i bardzo głośno.
Zima to jak widać doskonała pora na wyprawy w takie miejsca. Cisza, spokój, mało ludzi i kontakt z przyrodą taki jaki można sobie tylko wymarzyć. A zwierzęta naprawdę Ci pozowały. Zauważyliśmy też, że jednej z sów wpadłeś w oko. I ona również znacząco puszcza do Ciebie oczko.
Pozdrawiamy serdecznie
Oczka to one wszystkie puszczały, bo to mają w naturze. Oprócz tego te miłe dźwięki, które wydawały z siebie, radością napawały... a przede wszystkim chciały trochę wolności, której nie mogłem im dać.
UsuńCo do ilości ludzi... dla takich dreptaczy jak my, te znikome ilości innych ludzi są darem. Można w skupieniu wszystko podziwiać, przeżywać. Korzystam więc teraz z sytuacji i staram się wędrować więcej niż zazwyczaj, bo jak życie wróci do normy, to będzie mi ciężko do tego przyzwyczaić się ponownie. Ludzie są kochani i dobrze, że są... ale ich nadmiar na szlakach może być denerwujący... zwłaszcza, że wówczas wędrują całe rzesze ludzi nieprzygotowanych, zaśmiecających lasy, krzyczących i nazbyt pewnych siebie egoistów.
Jak na razie jest dobrze i tylko się cieszyć.
Radości w każdej postaci Wam życzę.