Żarnówka Mała - Hrobacza Łąka - Przełęcz U Panienki - Małe Kozy.
Hrobacza Łąka w Beskidzie Małym i wiata, pod którą można odpocząć, coś zjeść, czegoś się napić, gdyż władze zabrały nam możliwość dokonywania tego w schroniskach. Zanim tu dojdziemy to trochę czasu upłynie, a zaczniemy przy zaporze w Żarnówce Małej (dawniej mówiono w Porąbce) żółtym szlakiem o 8.37. Temperatura minusowa, blisko 20 stopni Celsjusza, ale za to słoneczko, skrzypiący śnieg pod nogami, wszelkie niedogodności nam złagodzą. A to, co aura wokół stworzyła, to będzie niezapomniane a jednocześnie przypomni, jak to dawniej zimą bywało. Bywało tak, że wędrowało się i przy 30 stopniach w minusie, ale odpowiednio do tego ubranym, a nie w samym biustonoszu i majtkach jak to ostatnio nam pewna pani na Babiej Górze pokazała. Oby tylko przeżyła... niestety, głupota nadal kwitnie i to nawet zimą.Nawiązując do tej sytuacji powiedziałem Seniorce, że gdybym miał biustonosz to poszedłbym dziś jak ta dziewczyna i usłyszałem: "to trzeba było iść z gołymi cyckami"😂😂😂
Jak widać, żarty u nas ciągle królują i to jest najważniejsze, bo aż na Hrobaczą Łąkę musimy stale piąć się pod górę. Momentami stromiej, momentami łagodniej... ale widoki, te przepiękne widoki wynagradzają cały trud. Idziemy w czwórkę na tej zasadzie co zawsze, że każdy swoim krokiem, w którym czuje się najlepiej.
Wizualnie podróż opiszą fotki. Po przejściu przez część lasu pojawiła się polanka, a jak polanka to Paul Anka i jego piosenka. Wymawia się tak samo.
Pod ostatnim podejściem na szczyt można za sobą zobaczyć ciekawe widoki, bo i Babia Góra i Pilsko, a pomiędzy nimi bardzo słabiutko widoczne Tatry. Będą okoliczne góry z Żarem na wprost. Zachwyt dla oczu przeradzający się w zachwyt całego organizmu. I teraz jest ten moment opisany na początku, że przychodzimy o 10.25 pod wiatę, spod której dalej będziemy podziwiać piękno gór, będzie śniadanie i kawa, ta ostatnio bardzo smakowita, bo z termosu.
Powiedziałem wcześniej, że jestem pozytywnie zakręcony, że nawet misia spotkanego bym przytulił i nawet wsadził do plecaka😅 jakby dał się włożyć... i dostałem misia, ale poszedł od razu na język, plecaka nie zaznał... a słodziutki był, pewno sporo miodku się najadł.
Za 5 jedenasta idziemy dalej. Podziwiamy krzyż na szczycie Hrobaczej Łąki, który stał się bielutki oszronieniem. Pięknie to wygląda... a my schodzimy na Przełęcz U Panienki (ze śpiewem "Szumi woda szumi pod kamieniem brzęczy", kto jeszcze pamięta tę harcerską piosenkę) gdzie będziemy o 11.20, 7 minut później pożegnamy żółty szlak, a my do mety pójdziemy czarnym. Co jakiś czas, średnio co 2 lata właśnie tak jak dziś przebiega nasze wędrowanie, bo bardzo lubimy to połączenie szlaków.
Idziemy teraz po zasłonecznej stronie i odcienie bieli mamy niebieskawe. To nie przeszkadza. Ważne, żeby uważać, bo o wywrotkę łatwo. Jako, że jest się z natury leniwym, to nie zakłada się raków mimo, że są w plecaku. Przez to trenuje się wszelkie hamulce antywywrotkowe. Dziś na tym ostatnim zejściu koleżanka jednak z uśmiechem spadła na pupę, ja oczywiście krzyczę "leż!" bo robię fotkę... i stało się, też zanurzyłem się w śniegu... i dobrze, bo to znaczy, że ja też odczuwam przyciąganie ziemskie.
Tak zeszliśmy do Małych Kóz i już niedaleko mamy na pętlę bielskiej linii MZK nr 6 i tam też o 12.30 zakończymy dzisiejszą niesamowicie wprost piękną wycieczkę. Czarny szlak właśnie w tym miejscu zaczyna się lub kończy, w zależności, w którą stronę pójdzie się.
To była ostatnia trasa z ósemką na przodzie. Następna jubileuszowa będzie ponownie pielgrzymką, bo mam zawsze za co Panu dziękować.
Coś pięknego! Trafić na taką zimę to już naprawdę trudno. Tym bardziej żałuję, bo w niedzielę miałem jechać do Szczyrku i iść na Klimczok tak jak Wy niedawno wędrowaliście. Rano jednak było tyle śniegu, że musiałem odgarniać całą drogę a mam tego ponad 100m. Dojazd do Szczyrku też zajął by mi jakieś 2 godziny więc zrezygnowałem. Fajnie, że Wam się udało.
OdpowiedzUsuńUdało się tylko dlatego, że pilnowaliśmy takiego okienka w pogodzie z zapartym tchem i wyszło na poniedziałek.
UsuńCo się odwlecze to nie uciecze - jest takie powiedzenie i na pewno będzie jeszcze taka możliwość, że przejdziesz zamierzoną na niedzielę trasę. Tego życzę.
Dziękuję za wizytę, miłą jak zawsze. Wszystkiego dobrego.
Okolica strojna w bielutki śnieg i urokliwą szadź to prawdziwa kraina królowej Zimy! Nie dziwię się że szliście ze śpiewem na ustach i nawet upadki witaliście radośnie.
OdpowiedzUsuńNawet misiek rozsiadł się podziwiając okolicę /dopóki nie został wchłonięty haha/
Wspaniała wyprawa, doskonale wykorzystaliście pogodę.
My po ponad 3 godzinnym niedzielnym wędrowaniu po lesie byliśmy jeszcze w poniedziałek trochę przymarznięci, za to nasz Junior zdobył Babią Górę. I to też jest dla nas sukces.
Pozdrawiamy wszystkich cieplutko :-)
Gratulacje dla Juniora i dla Was za niedzielę. Będziecie wszyscy przez to zdrowsi, bo ruch to zdrowie, a na świeżym powietrzu podwaja się.
UsuńOczekiwałem tego dnia, żeby iść wchłaniając zmrożone powietrze... tak jak bywało to za normalnych zim. Trudno byłoby mi to odpuścić. Gdyby taki dzień miał być np. w niedzielę a nie w poniedziałek, to i w niedzielę bym podreptał. Póki co unikam tłoku na szlakach, a i dojazdy weekendowe są za przeproszeniem "do bani".
Także pozdrawiamy i podziękowanie za odwiedziny.
Tak, tak, tę trasę znam... tylko tyle śniegu nie było:)))
OdpowiedzUsuńTak, to była powtórka naszej wspólnej trasy sprzed kilku lat. Dzięki, papapa.
Usuń