Przełęcz Kubalonka - Kubalonka Osiedle - Przełęcz Łączecko - Stożek - Łabajów - Wisła Głębce.
Zbliżenie na schronisko na Stożku z niebieskiego szlaku. Pierwsza w tym roku wycieczka górska w trzyosobowym składzie, bowiem Seniorka przybyła na nią wraz z nową współdreptaczką. Inne koleżanki miały dziś swoje zajęcia. Miło, że jest nas w grupie coraz więcej.
Zaczynamy na przystanku autobusowym Kubalonka Osiedle usytuowanym na krańcu Przełęczy Kubalonka, pod kościołem. Zaczynamy o 9.15 i chciałoby się rzec, że czynimy to Beskidzkim Szlakiem Planetarnym, ale Słońce i inne planety wyblakły. Niesamowite, jak ten ciekawy w przeszłości pomysł niszczeje. Myślę, że te niszczejące szczątki nie zasługują na to. Może znajdzie się jakiś mecenas, by to odnowić.
Ziemia na terenie osiedla, a za nim Mars i właśnie za Marsem opuszczamy ten model naszego układu słonecznego. Idziemy dalej drogą, bez szlaku aż do momentu spotkania czerwonego GSB, co nastąpi o 9.54. Tylko kawałek nim pójdziemy, bo o 10.18 na Przełęczy Łączecko wejdziemy na niebieski i nim dojdziemy na Stożek.
Pogoda ciekawa, taka jaka była w prognozie, czyli trochę słońca, trochę chmur, a i parę kropel deszczyku spadło, praktycznie niezauważalnie. Mijają nas inni turyści, ale to młodzi i bardziej chyba na tzw. zaliczenie idą, niż na podziwianie okolicy, a przede wszystkim przyrody.
Z niebieskiego szlaku widzimy okoliczne góry Beskidu Śląskiego z Czantorią, pasmem Skrzyczne - Barania Góra. Robię kilka zbliżeń, w tym na Błatnią i jak się dobrze przyjrzeć, to nawet dach schroniska tam można dojrzeć. Po czasie wejdziemy do lasu, tutaj sporo lodu pod nogami, ale da się iść bez raków. Kukam między drzewami na schronisko na Stożku, na Cieślara, a także na Czantorię.
Po wyjściu z lasu już tylko odkrytym terenem kawałek go granicy polsko-czeskiej, a stamtąd kilkanaście minut do schroniska (11.50). Wchodzę do niego po widokówki i pieczątki, ale z satysfakcją stwierdzam, że jest otwarte. Są tam turyści, którzy nas minęli i inni. Wszystko oczywiście z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Znaczy to, że można mimo wprowadzanych zakazów, które są wydawane bez logicznego uzasadnienia. My nie byliśmy na to przygotowani i tradycyjnie kawę i jedzenie mamy z sobą i spożywamy to na zewnątrz, w końcu aura bardziej wiosnę przypomina. Ptaszki śpiewają, temperatura plusowa.
Widzimy, że w pewnym momencie słońce oświetliło Babią Górę i jak tu nie zrobić jej zbliżenia... po czeskiej stronie z kolei widowisko szerokich promieni słonecznych wychodzących z czarnych chmur. Tak jakoś tam ciemno. Po naszej stronie jaśniej.
Schodzić będziemy drogą, którą już znamy, a nie jest przypisana żadnemu szlakowi. Ona po prostu łączy dolną stację wyciągu z górną... i jest łagodnie, nie tak oblodzone jak zejście ze Stożka w stronę Czantorii. Jest o wiele bezpieczniej i za nami idą także inni turyści, którzy z tamtej strony wyszli na Stożek i nie chcą wracać po tym lodzie. Droga jest mocno kręta, ale przyjemna.
Dochodzimy do dolnej stacji wyciągu i idziemy dalej drogą do Łabajowa, po drodze szukając grzybów, ale tylko 2 purchawki widzimy już po wysypie nasion. Oczywiście to aluzja do tego, że tak ciepło jest i grzyby mogą zacząć rosnąć. Do zielonego szlaku w Łabajowie dochodzimy o 13.15.
Na stoku pasą się owieczki, co też pokazuję na zbliżeniu, w głowie zaczyna mi grać pewna pastorałka i tak już zostanie. Będzie w relacji, a jakże?! Nasza nowa koleżanka jest morsicą i dlatego co jakiś czas patrzymy do potoku gdzie takie kąpiele mogłyby być. Brakuje tylko zimna i mrozu. Na ostatniej trasie tamtego roku pokazałem hamak z szopki w Kalwarii Zebrzydowskiej po to, żeby wcielić taką postawę w życie. Jak do tej pory hamaku nie mam, dlatego ławeczka posłużyła za odpoczynek. Długo nie, bo byłem blisko potoku i dziewczyny jednym rzutem mogły zrobić ze mnie morsa, na co akurat nie miałem ochoty.
Zmienia się dolina Łabajowa. Stare domy otrzymują nowy wygląd. Nowe domy to w większości prawie minirezydencje. Po skoczni narciarskiej jest tylko ziemny ślad. Za to wiadukt kolejowy w Głębcach ma się dobrze. Na razie pociągi nie jeżdżą, bo trwa rewitalizacja linii kolejowej, ale wiadukt dziarsko się trzyma. Tutaj też o 13.58 zielony szlak skręci właśnie w górę nad niego, a my maleńki kawałek pójdziemy prosto na przystanek autobusowy Wisła Głębce Szkoła i tam zajdziemy o 14.04. Trochę czasu do odjazdu mamy, a więc dokończenie jedzenia, picia i kontakt ze światem. Przy okazji widzimy patrol straży miejskiej przy podrzuconych śmieciach obok domu będącego w ruinie. Zrobiłem mu zresztą zdjęcie, bo takie stare rzeczy focę na znak, że coś kiedyś takiego było.
Miła atmosfera, życzliwość to cechy tej ciekawej pierwszej trasy 2021. Już niebawem następna o trochę innym charakterze. Na pewno nie będzie to Orszak Trzech Króli, bo z wiadomych względów, w tym roku tego wydarzenia w znanej dotychczas formie nie będzie.
Z niecierpliwością czekałem na pierwszą noworoczną relację. Fajne widoki mieliście. Pogoda niby taka sobie, ale jednak widoczność była niezła. Co do tych pociągów, to od niedzieli znowu jeżdżą do Wisły Głębce. Do końca marca mają kursować i potem ponownie zamknięcie torów i dalszy remont od Skoczowa do Wisły i na tym odcinku będzie komunikacja zastępcza. Pozdrawiam w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuńMiał jeździć już od 13 grudnia i jakoś nie jeździ. Może w końcu zacznie.
UsuńDziękuję za ten pierwszy w tym roku komentarz. Bardzo mi miło i cieszę się, że zajrzałeś. Jutro następna wędrówka, więc pewnie pojutrze będzie nowa relacja.
Wszystkiego dobrego.
Ale ja mam zaległości na blogu... musze się zabrać za to... ach...
OdpowiedzUsuńNa razie podziwiam Twoje rękodzieła, które są przepiękne... a blog nadrobisz. Hejka!
Usuń