Symbol przemijania, symbol późnej jesieni, kiedy resztki liści jeszcze są na drzewach, a wokół brązowieją trawy, wokół mgła a nawet chmury. Ważne, by umieć dostrzec w tym swoiste piękno, swoistą tajemniczość, tak jak tajemniczością jest późniejszy powrót do życia, wesołego i kolorowego.
Mimo takiej aury w nas była radość podczas tej spacerowej trasy, bowiem taki miała charakter mimo, że górami. Tylko pierwszy żółty odcinek był troszkę wyrypiasty, ale potem było, lekko, delikatnie i przyjemnie.
Po 5 latach przerwy powtarzamy z Seniorką ówczesną trasę, a z nami ponownie wędruje moja koleżanka z dawnej wspólnej firmy.
Zákopčie U Polievkov. Tutaj przywiózł nas autobus, bo dalej jechać już nie może i tutaj o 9.42 rozpoczynamy wędrówkę żółtym już wspomnianym przed chwilą szlakiem. Tuż obok jest hotel Severka, w którym mieliśmy nadzieję napić się kawy, ale okazało się, że od 18 listopada do 1 grudnia jest nieczynny z przyczyn technicznych. Faktycznie są jakieś wykopy przy nim. Szkoda tylko, że o przerwie nie napisali na swojej stronie internetowej... choć i tak by to nic nie zmieniło, bo i tak dziś tutaj zaczynalibyśmy. Mamy o parę łyków mniej w sobie kawy.
Z perspektywy kanapowca, warunki pogodowe jakie tu zastaliśmy nie są ciekawe... ale ważne, żeby mieć w sobie pogodę ducha, umieć słuchać leśnej ciszy (co prawda przerywanej piłami), umieć dostrzegać różnego rodzaju postacie w kształtach drzew, umieć podziwiać to co widoczne, mieć radość obcowania ze współdreptaczami i mieć w zanadrzu modlitwę na drogę.
Dochodzimy do znanego nam domu, w którym zawsze pieski nas gorąco witały, tak było i dziś. Tak, jak zawsze dotąd, gospodyni do nas wyszła porozmawiać i nawet przyniosła kota do pogłaskania, którym się chwaliła, a ma ich w domu sztuk 4. Starszy pies prosił o głaskanie między sztachetami i tak było. Zresztą gospodynię też pogłaskałem wraz z kotem, tylko mnie nikt nie głaskał (hahaha).
Ten dom znajduje się tuż przed Strakowcami, gdzie ten krótki żółty szlak się kończy i o 10.12 wchodzimy na niebieski szlak w stronę Soliska.
Jakiś czas ciszę zagłuszać będą drwale, ale potem, kiedy osiągniemy pewną wysokość nastąpi oczekiwana cisza i mgielna tajemniczość.
Widzimy i nawet na zbliżeniach pokazuję doliny mlekiem zakryte, choć przejrzystość obrazków jest dziś ograniczona. O 11.23 dochodzimy do Soliska i to jest najwyżej dziś położony punkt na szlaku. Teraz w dół łąkami, potem asfaltem do następnego wejścia do lasu.
Znowu trochę pod górkę i dochodzimy do "rozpadającego się" osiedla, bo tak trzeba to nazwać, a konkretnie rozpadające się domy i zabudowania gospodarcze. Są oczywiście też pielęgnowane domy, ale tych walących się pewnie niebawem nie zobaczy i te fotki będą w przyszłości mieć wartość historyczną.
Jeszcze jedna ścieżka polna, która zaprowadzi nas wprost na Bukowinę o 11.57. Tutaj jest kapliczka, o której jest także mowa w napisie w polskim języku. Tutaj jest najwyższy punkt dla nartostrad nad Turzowką, bo to właśnie nad nią zamgloną jesteśmy.
Teraz już tylko powolne schodzenie do niej i o 12.30 tam się znajdziemy. Pociąg mamy dopiero po 14-tej więc idziemy do kawiarni, czy raczej baru Artemis, gdzie po raz pierwszy otrzymuję "pieczątkę" w postaci wytłoczenia i tego sfocić nie da się i nie mogę tego pokazać. Ważne, że taką pamiątkę posiadam.
Kawka, złoty bażant i superowa atmosfera jaką w lokalu potrafią stworzyć gościom Słowacy, a to się pozytywnie udziela wszystkim. Po ataku Alzheimera, co prawda nie mam zakazu picia alkoholi, ale lekarz z serca doradził mi, żebym unikał nawet piwa, bowiem alkohol powoduje rozwój tej choroby. Wziąłem to mocno do siebie i od kilku już miesięcy tego unikam, ale od czasu do czasu mogę sobie pozwolić i dziś tak się stało.
Potem jeszcze krótki spacer po Turzowce, kilka nowych grajków widzimy i tak spokojnie przychodzimy na
stację kolejową, gdzie o 13.50 kończy się dzisiejsze wędrowanie.
fajna spokojna wycieczka... i pięknie opisałeś ostatnie podrygi jesieni utrwalone fotkami😊
OdpowiedzUsuńSpodobało mi się Twoje określenie - ostatnie podrygi jesieni. Trafne, a wycieczka miała charakter spacerowy ze względu na uraz nogi Seniorki i nie mogła jej przemęczać.
UsuńAleż te mgiełki stworzyły cudny klimat. To tylko potwierdza, że nie ma złej pogody na spacery. Od niedzieli ma padać śnieg i już się szykujemy z córką na górskie wyprawy w zimowej odsłonie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJeśli będzie śnieg to znowu będą przepiękne widoki dalsze i bliższe, jak to zwykle zimą jest... choć warunki dreptania nie zawsze są przyjazne. Mimo to bardzo lubię być zimą na szlaku.
UsuńMgiełki zawsze tworzą swoisty klimat bez względu na to, czy są ledwie dostrzegalne, czy mleczne w pełni.
Dziękuję za pozdrowienia i to samo czynię wobec Ciebie.
Jak zwykle twój post robi wrażenie. Śliczne tereny, całkiem jak u nas.
OdpowiedzUsuń...no, bo to prawie jak u nas. Kysuce są przedłużeniem na południe Beskidu Żywieckiego.
Usuń