Te słowa stały się mottem urodzinowej trasy, w pierwszej części pielgrzymki. Bardzo wyciszony (od kilku dni) przyjeżdżam przepełnionym busem do Kalwarii Zebrzydowskiej i o 8.12 zaczynam podchodzenie do Sanktuarium. Miasto spowite mgłą, ale tak delikatnie i bardzo pięknie z oddali w tej scenerii prezentują się mury Bazyliki. Tam się udaję i będę na miejscu o 8.31.
Kaplica Cudownego Obrazu i tam zostawiam Panu i Mateńce podziękowania za ciekawe 68 lat życia. Tam zostawiam prośby o Łaski dla osób chorych i tam o 9-tej rozpocznie się msza święta. Dla mnie urodzinowa.
Po tych duchowych przeżyciach, coś dla ciała, czyli śniadanie i potem przejście na Dróżki Kalwaryjskie, a konkretnie na ten odcinek z czarnym szlakiem turystycznym, który zawiedzie mnie do Lanckorony.
Słońce schowane za chmurami, ale jest w miarę przejrzyście i można podziwiać jeszcze kolory listopadowej jesieni.
Do Lanckorony przychodzę o 10.44 i trochę jestem zaskoczony stanem budynków. Część z nich ma tabliczki, że grożą zawaleniem, część z nich jest do sprzedaży. Prawie 2 lata mija od mojego tutaj pobytu, a jakże wielkie zmiany na niekorzyść. Są oczywiście nowe budynki nawiązujące do panującego tutaj stylu, ale tylko nawiązujące.
Podejrzewam, że nie stać ludzi na zakup ekologicznych pieców ogrzewania i wyprowadzają się... a przecież miała być pomoc dla nich.
Dochodzę do studni z cytatem z Marka Grechuty i od razu radość ogarnia moje serce, tak wielka radość, że tam na rynku krzyczę na cały głos "zaczynam kolejne 68 lat życia!!!!"
Taka cisza odbija echo i tylko pani z pieskiem trochę zaniepokojona, więc udaję, że mówię do telefonu.
Ten okrzyk jeszcze potem kilka razy będzie w lesie, wśród natury. A jak będzie w sumie, to nie wiem, bo można sobie planować życie, a "tam w górze" wiedzą lepiej jak nim kierować.
Wstępuję na urodzinową kawę do Pensjonatu Lanckorona i mam przyjemność porozmawiania ze szczęśliwą panią, która już też jest emerytką.
O 11.30 niebieskim szlakiem zaczynam wejście na Górę Lanckorońską, do ruin nie wejdę, ale na szczyt obok - tak.
Potem już tylko schodzenie, do końca już niebieskim. Będzie kilka ciekawych jesiennych widoków, będzie Babia Góra na zbliżeniu, już ośnieżona.
W lesie spotkam maślaki, dużego gniewuska, w sumie będzie (a raczej już była) smaczna kolacja. Po wyjściu z lasu widzę, że coraz ciemniej. Nawet Sanktuarium zaciemnia się. Wiem z prognozy pogody, że o 14-tej ma być już deszcz, ale do tej godziny jeszcze sporo mi brakuje.
Schodzę w Brodach do drogi Bielsko-Biała - Kraków i kawałek muszę nią podejść. Odbicie w prawo na ulicę Dworcową zaprowadzi mnie do stacji kolejowej Kalwaria Zebrzydowska Lanckorona.
Ten ostatni krótki odcinek pokonam pierwszy raz w życiu. Budynek stacyjny w środku zdewastowany, zamknięty i na zewnątrz przyjdzie mi czekać na pociąg do Bielska-Białej... zresztą on już tu stoi i będzie czekał na odjazd jeszcze prawie godzinę a ja wraz z nim.
Pociągi dalej nie jeżdżą, bo są remontowane tory, tak, że wszelkie połączenia dalsze są zastępczą komunikacją autobusową. Tylko kierunek, w którym ja pojadę jest czynny.
Kończę trasę ciekawą tutaj o 12.54. Teraz czeka mnie odpisywanie na sms-y z życzeniami i na fb. Nawet mi czasu brakło do odjazdu pociągu.
Wszystkiego Najlepszego! Dużo sił na kolejne wycieczki i opieki Mateńki na dalsze lata. Nawet nie widziałem, że taki widokowe tereny są w okolicach Kalwarii Zebrzydowskiej. Widok na bazylikę wspaniały.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za życzenia i skoro mam żyć kolejne 68 lat, to siły muszą być (hahaha)
UsuńMateńka była, jest i będzie na dobre i złe.
Pierwszy raz słońce nie oślepiało i widoki były. Dopiero pod koniec coś w pogodzie zaczęło się psuć, ale już byłem blisko dworca kolejowego.
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam.
Ja jeszcze raz naj... naj... a wycieczka dziękczynna do Kalwarii Z. wspaniała... i tak wspominam jak szliśmy razem i jak mi się to dreptanie wspólne podobało...
OdpowiedzUsuńMiłego☺
Jeszcze raz dzięki... dzięki... a wspólną pielgrzymkę do Kalwarii i wędrówkę do Lanckorony wspominam także bardzo ciepło. Zapraszam do wspólnego wędrowania, ale wiem, że Ty tylko w weekendy a ja wtedy nie zawsze mogę. Dziękuję i przekazuję serdeczności.
UsuńPozostaje bić brawo na takie obchodzenie urodzin!
OdpowiedzUsuńZ tyki kamienicami, to mi ksiądz w zeszłym roku mówił, że chodzi o jakieś kwestie spadkowe, a on z kolei dopytwał o to u Franciszkanów. Ale może być różnie.
Wszystko jest możliwe. Nie zgłębiałem tematu, bo nie miałem zbytnio rozmówców, a jedyna pani, w towarzystwie której piłem kawę też była na wycieczce i też nie zna dokładnej sytuacji.
UsuńMaćku, po tych kilku latach znajomości pewnie już wiesz, jak ważne dla mnie jest towarzystwo Pana Boga i w ważnych chwilach, takie jak choćby urodziny, staram się zawsze z Nim być.
Dlatego Cię cenię. Jak zauważyłeś ja też prędzej podaruję sobie jakąś "atrakcję" niż minę kapliczkę czy kościół bez chwili modlitwy albo choćby znaku krzyża.
UsuńPewnie, że zauważyłem. Kapliczki same w sobie są atrakcją, a modlitwa na szlaku bardzo wskazana.
Usuń