Ustroń Polana - Stokłosica - Wielka Czantoria - Przełęcz Beskidek - Střelma - Nýdek - Nýdek Gora - Podlesie - Na Kępie - Myśliwska - Ustroń Centrum.
Czantoria widziana z drugiej strony, czyli z Nydku, gdyż dzisiejsza wędrówka ma charakter odwiedzin południowego sąsiada. Ustroń graniczy z Nydkiem właśnie na Czantorii i ta granica ma także charakter granicy międzypaństwowej.
Jestem "cały w kwiatkach" z radości poszerzonego składu dreptaczy o znaną tutaj z komentarzy Danulę i Jej małżonka. Ostatni raz byliśmy razem przed 2 laty w Goczałkowicach, ale za to w górach jesteśmy razem po dłuższej przerwie.
Początek w Ustroniu Polanie o 8.30 czerwonym szlakiem, czyli przedłużenie mojego zejścia z Równicy z poprzedniej trasy. Tylko na moment nim pójdziemy, bo na górę jednak wyjedziemy wyciągiem krzesełkowym, a ten przejazd trwał będzie 6 minut od 8.37 do 8.43 i wtedy na Stokłosicy ponownie wejdziemy na ten czerwony szlak i będziemy wchodzili na szczyt Wielkiej Czantorii.
Pogoda jest jak na razie rewelacyjna, choć wiatr troszkę silny i przydałby się później kiedy temperatura zbliży się do plus 30 stopni Celsjusza... ale tak to w przyrodzie bywa, że akurat wtedy wiać nie będzie.
Pierwsza taka gorąca trasa w tym roku.
Póki co, tego nie odczuwamy podczas wchodzenia na szczyt, na którym będziemy o 9.20. Na szczycie będą 2 orły, w tym jeden z brzuszkiem. Po skompletowaniu pieczątek idziemy dalej czerwonym, co oznacza, że schodzimy w kierunku Przełęczy Beskidek.
Cała piątka radośnie rozmawia, bo też dawno nie widzieliśmy się a nadajemy na tych samych falach. Powoli temperatura powietrza rośnie, toteż coraz mniej ubioru na ciele, ale całkowitej rozbiórki nie będzie.
Na Przełęczy Beskidek jesteśmy o 10.25. Tutaj przekroczymy granicę polsko-czeską i będziemy schodzili zielonym szlakiem do Nydku. Co ciekawe, z Wisły Jawornika prowadził tutaj czarny szlak, a teraz zmienił kolor na zielony i w sumie jest to jeden wspólny i od Jawornika można nim przejść do Bystrzycy po czeskiej stronie.
Schodzimy. Delektujemy się świeżością wiosenną odcieni zieleni, kwiatami na drzewach, kwiatami polnymi, ale także ozdobnymi, jak chociażby cesarskie korony. Z polnych to głównie mlecze, ale też kaczeńce, niezapominajki i inne.
Dochodzimy do asfaltu i odtąd spory odcinek nim pójdziemy, bo prawie po granicę w Nydku Górze.
Na razie jesteśmy w Strzelmie. Upał już jest taki, że nawet kury szukają cienia. Jest bardzo sucho i jeśli w końcu deszcz nie zacznie padać to pod znakiem zapytania mogą być tegoroczne plony.
... a ja mam ciągle przed oczami zdjęcia z Hiszpanii, która w pewnych regionach zaczyna zmieniać się w pustynię i z tego co mówią znawcy tematu, jeśli nie powstrzymamy globalnego ocieplenia to mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego będą pierwszymi w przyszłości europejskimi uchodźcami z tej przyczyny.
Spotykamy mocno walący się dom, ale są oznaki, że ktoś tam pomieszkuje, potem jeszcze jeden, ale już w lepszej kondycji... i tak niepostrzeżenie o 11.24 meldujemy się w Nydku. Mimo, że dziś Urząd Gminy nie jest otwarty dla petentów (tak jest w czwartki w Czechach) to zostaliśmy mile przyjęci i mamy stamtąd pieczątkę. Dobre słowo, uśmiech zawsze wywołuje dobre słowo i także uśmiech.
Upragnione czopowane złociste, czyli inaczej łaskoczący podniebienie kuflowy radegast nalewany tak jak się tutaj to czyni, czyli nakłada się czapkę z piany. Minął Wielki Post i znowu na trasach można delektować się tym płynem. Można zawsze to czynić, ale jeśli się w pewnych ważnych okresach powstrzymuje od tego, to organizmowi nie zaszkodzi.
Pijemy sobie to piwko, a ja na moment oddalam się w myślach ze szczęścia... ze szczęścia, że potrafimy tak serdecznie ze sobą rozmawiać, że staramy się w dobrych radach pomóc jeden drugiemu, że podziwiamy się wzajemnie, że mimo różnych czasem odmiennych cech charakteru potrafimy stanowić jedno. Dzięki Ci Panie, bo bez Twojego udziału w tym, tego pewnie nie byłoby. To nie przypadek, że kiedyś spotkaliśmy się po raz pierwszy, że zapragnęliśmy bywać z sobą, że to kontynuujemy... a poza tym łączy nas jedno wspaniałe miejsce na świecie - Żywczakowa.
Wracam po chwilowej myślowej nieobecności i powoli trzeba iść dalej (12.10 - przez 5 minut czerwonym szlakiem, a potem bezszlakowo). Już nie zwracamy uwagi na to, że to asfalt. Idziemy, tym razem lekko pod górę. Mijamy strusie, kotka rozmawiającego, pieska wiernie czekającego na panią lub pana przed domem i oczywiście tradycyjnie zaczepiam spotykanych ludzi, o zaczepkach zwierząt nie wspomnę. Mówiłem mojemu Towarzystwu, że ja już nie potrafię inaczej zachowywać się na szlakach. Ta radość obcowania z naturą przeradza się w wesołe pogaduszki z ludźmi i potem stwierdzamy, że ludzie są wspaniali... ale trzeba podchodzić do nich z sercem, życzliwością i trzeba to czynić teraz szczególnie w tych czasach pełnych wrogości. Tak się składa, że nikt z nas nikomu źle nie życzy, nie jest zazdrosny o czyjeś sukcesy... wręcz przeciwnie, cieszymy się z czyichś osiągnięć. To kolejny element, który nas jednoczy.
Asfalt zmienia się w szutrową ścieżkę, dochodzimy do czerwonego szlaku z Trzyńca na Filipkę przez skrzyżowanie pod Czantorią i Nydek... a to miejsce nazywa się Nydek Góra. Jesteśmy tam równo o 13-tej. Tam zaczyna się żółty szlak, który prowadzi do granicy czesko-polskiej (13.10) i dalej do spotkania czarnego szlaku z Czantorii do Goleszowa. To następuje o 13.22 i przez 8 minut pójdziemy właśnie tym czarnym. Tak będzie do Podlesia. Popatrzymy na Tuł przed nami i skręcimy w prawo na żółty szlak rowerowy... i już do końca pójdziemy żółtymi, bo najpierw rowerowy, potem spacerowy a na końcu turystyczny, na który wejdziemy w miejscu zwanym Na Kępie.
Wcześniej spotkamy tablicę informującą o działaniach na tych terenach świętych Cyryla i Metodego, jako, że nasze tereny wchodziły w skład Państwa Wielkomorawskiego i chrystianizacja stamtąd do Ustronia dotarła wcześniej o wiele niż to co nazywamy Chrztem Polski.
Przez moment będzie asfalt, ale tylko do ulicy Myśliwskiej. Dziś przepiękne dalekie widoki. Z Podlesia po raz pierwszy tak wyraźnie widziałem Cieszyn, a schodząc na Przełęcz Beskidek zaskoczyło mnie to, że nie Jaworowy zamyka horyzont, ale Praszywa, co wydawałoby się niemożliwe.
Teraz widzimy masyw Równicy z Lipowskim Groniem z lewej, zza Orłowej kuka na nas Skrzyczne z wieżą, a po prawej Stokłosica, czyli to gdzie dziś prawie, że zaczynaliśmy, jeśli odliczymy wyjazd wyciągiem.
Dochodzimy do niedawno wybudowanej i ciągle rozbudowującej się posesji jednego z ważniejszych polskich biznesmenów i odtąd Myśliwska zmieni podłoże na asfalt. Schodzimy dalej. przechodzimy przez drogę szybkiego ruchu do Wisły i już jesteśmy prawie w centrum.
Meta przy przystanku autobusowym Ustroń Centrum o 14.40. Tutaj się pożegnamy, tutaj się serdecznie uściskamy i tutaj się rozejdziemy. Obyśmy się znowu spotkali na szlaku wszyscy razem, bardzo szybko... bo zaiskrzyło pozytywnie i z tej iskry może powstać piękny płomień wspólnej miłości do wędrowania.
Dziękuję Wam kochani!
Troszkę nas zmęczyło słoneczko, ale nie dziwię, gdyż po powrocie do domu termometr za oknem pokazywał plus 36 stopni Celsjusza.
Cieszę się, że mogliśmy uczestniczyć w tej wspaniałej wyprawie.
OdpowiedzUsuńMasz Stachu ogromną lekkość pisania i nie potrafilibyśmy lepiej oddać nastroju panującego na wycieczce, radości z bycia razem i tego słońca w sercach i nad głowami.
Czego nie zauważyliśmy na szlaku- to dooglądaliśmy na Twoich zdjęciach.
Choć tak naprawdę to nic nie jest w stanie oddać pozytywnej energii jaka nam towarzyszyła. Dziękujemy :-)))
... a tak naprawdę to uważam że wszyscy byliśmy cały czas "w kwiatkach". Nawet po przejściu tych - bagatela prawie 19 km:-)
Pozdrawiamy serdecznie i do następnego spotkania !
Ta pozytywna energia jest dana nam przez Pana. On dobrze wie, że jesteśmy Jego kochanymi dziećmi.
UsuńWzajemnych podziękowań nie starczy tylko dlatego, że wszyscy mamy miłość dla współdreptaczy, czyli to o co Panu chodzi "miłujcie się, a ja wtedy będę wśród Was".
To można odczuć tylko i wyłącznie na górskich szlakach, a za to Wam też dziękuję.
Ta wędrówka (gdyby dziś zamknąć rok) byłaby trasą roku... a być może, że nią zostanie. Kochani Ludzie przez duże "L", niesamowicie piękna pogoda, niesamowity przypływ sił witalnych i było to wszystko odczuwalne jako patronat Mateńki, bowiem Ona jest zawsze ze mną (i z nami wspólnie) na szlakach. To prawdziwa Królowa i Przewodniczka po trasach.
Ciut więcej odnośników do wiary w tych zdaniach zawartych jest... ale też my jesteśmy żywym przykładem na to, że bez Boga ani do proga.
Kochani byliście, jesteście i pozostaniecie.
Ale gorąca, barwna wiosenna przygoda.
OdpowiedzUsuńGorąca, barwna - tak. Ale w skrytości serca byłeś obecny... ba! w rozmowach też byłeś obecny... i w modlitwach za Was, za Waszą Rodzinę.
UsuńDzięki.
Usuń