Pożyteczne sprawy zawsze potrafią łączyć pokolenia, a tak było dzisiaj na osiedlu Centrum, Spółdzielni Mieszkaniowej "Zacisze" w Ustroniu, gdzie sadzono krzewy i budowano domki dla ptaków, motyli, owadów zapylających, a może i wiewiórek.
Prezes SM "Zacisze" i szef Klubu Gaja z Wilkowic jakiś czas temu postanowili zawiązać współpracę, co dziś namacalnie zostało zrealizowane.
Gościliśmy również Sekretarza Urzędu Miasta Ustroń i postanowiono, że współpraca ta będzie w następnych latach kontynuowana, bowiem Sp-nia posiada więcej skwerów na innych osiedlach... a poza tym miasto Ustroń także. Byliśmy zatem świadkami czegoś, co się narodziło i trwać dalej będzie.
Dla mnie jako członka Rady Nadzorczej Sp-ni było to wydarzenie dużej wagi, ale bardziej skupiłem się na fakcie, że to jest doskonały pretekst do kolejnej ustrońskiej trasy, nazwijmy to - ekologicznej.
Początek na osiedlu Centrum o 10-tej. Po wspomnianych już deklaracjach przystąpiono do posadzenia pierwszego drzewka, a dokonali tego gospodarz terenu, Prezes SM "Zacisze" i Sekretarz UM Ustroń... oczywiście przy współudziale dzieciaków.
To była radosna akcja, dlatego i media były radosne. Fotki trochę to pokażą. Pokażą też już pierwsze kwiaty na skwerach i kwitnące krzewy.
Trzeba przemieścić się w stronę przystanku autobusowego, bo następnym punktem wędrówki będą odwiedziny zwierzątek i ptaków w Leśnym Parku Niespodzianek. Specjalnie dziś, bo to będzie taka kontynuacja obcowania z naturą... a poza tym nie spodziewam się tam dziś tłumu w stosunku do tego co było w ubiegłoroczne dożynki.
Na Zawodziu jestem o 11.35 i teraz obok sanatorium Równica, obok Wilgi i Narcyza przejdę do celu i tam będę o 11.55. Faktycznie cichutko i spokojnie... i zwierzęta spokojniejsze.
Na powitanie mam świnki wietnamskie, a na pożegnanie też będą świnki, tyle tylko, że dzikie.
Koziołek biały i jego rozrabiające maleństwa. Zresztą poszedł mnie odprowadzić do pewnego momentu i nawet buzi chciał. Został tylko podrapany za uszkiem.
Potem przejęły mnie inne postacie parku. Sporo maleństw z rodzicami. W lesie stado danieli i ich rogaś w peruce. Był daleko, ale zawołałem, żeby podszedł i... podszedł. Miał na porożu worek jutowy i nawet chciałem mu go zdjąć, ale zobaczyłem krew... więc zrezygnowałem. Wolałem o tym powiadomić obsługę. Byli zdziwieni, że podszedł, bo do tej pory unikał takiego kontaktu... jest nadzieja, że już niebawem utraci poroże i perukę wraz z nim.
Jego panie wyczekiwały marchewek i pogłaskania, co to drugie skrupulatnie i z radością wykonałem. Nie jestem zwolennikiem karmienia dzikich zwierząt, choć tutaj można kupić odpowiednią karmę i je poczęstować.
Potem żubry i jelenie za płotem odpoczywające.
Do sów przychodzę kiedy kończą się ich loty i jako ostatni przedstawi się młody puchacz syberyjski Borys, który nie zna żadnego słowa poza "nieeeeee". Opiekun mówi "leć do lasu", Borys odpowiada "nieeeeee"... dalej "choć po nagrodę" i znowu "nieeeeee"., hahaha
Tak, ale i do lasu leci i po nagrody i jest cudnej urody o pomarańczowych oczach. Będę chyba częściej do sów przychodził, bo dotąd znałem tylko puchacza wirginijskiego, na którego lot się spóźniłem i widać go tylko za siatką w kojcu. On kiedyś powiedział do mnie "ma-ma", hahaha
Stamtąd do ptaków drapieżnych i tu mój ulubieniec bielik kalifornijski stał tyłem. Po starej znajomości proszę pięknie "pokaż swoje skrzydełka" i pokazał, czym mnie zakoczył.
Tuż za płotem po sąsiedzku widać kontury hotelu "Belweder", a ja jeszcze patrzę na orła stepowego, któremu pewnie jest ciepło, bo dziobek otwiera stale.
Za zamkiem śpiącej królewny, a właściwie pod zamkiem, chrumki stale szukające wody i ją mające, bo wbrew panującym opiniom, wszystkie świnie to bardzo czyste zwierzęta, jeśli tylko do tego mają odpowiednie warunki.
Opuszczam to miejsce, które zawsze wnosi w moje wnętrze jakąś ulgę, gdyż uwielbiam obcowanie z ptakami, zwierzętami i one to chyba czują... o 12.50 i to jest meta tej ciekawej, słonecznej i ekologicznej trasy.
Fajna sprawa z sadzeniem tych drzewek. Dobrze, że młodzież uczy się jak ważna jest przyroda. Leśny Park odwiedzałem kilka razy z dzieciakami i choć jest tam bardzo ciekawie to jednak widok tych dzikich ptaków przywiązanych sznurem jakoś budzi we mnie mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńWe mnie bardziej mieszane uczucia wywołują kojce, z których samodzielnie wyfrunąć nie mogą.
UsuńLPN ma bardzo zaangażowaną i odpowiedzialną kadrę tak, że żadna krzywda im stać się nie może. Przecież oni pracują z nimi także przed i po godzinach otwarcia i zespalają się.
Akcja sadzenia była połączona z robieniem domków ptasich, dla motyli i owadów zapylających i tutaj widać było o wiele większe zainteresowanie dzieci i dorosłych. Wszystkiego dobrego.
Dobre takie akcje, uczą dbadbało, jak się posadziło samemu to i troska większa.
OdpowiedzUsuńW samej rzeczy. Dzięki.
Usuń