sobota, 20 kwietnia 2019

774 trasa - 19.04.2019

Kalwaria Zebrzydowska  - Bernardyńska - Bugaj - Wielkopiątkowa Droga Krzyżowa - Sanktuarium Pasyjno-Maryjne - Bugaj - Kalwaria Zebrzydowska.

Sanktuarium Pasyjno-Maryjne w Kalwarii Zebrzydowskiej. Powrót po 5 miesiącach podczas 774 trasy-pielgrzymki.
Nie wchodzę na razie do środka, bowiem jestem w drodze do Wielkopiątkowej Drogi Krzyżowej. Zacząłem o 8.05 na dworcu autobusowym w Kalwarii Zebrzydowskiej. Już o szóstej rano zaczęły się tutaj kolejne punkty Misterium Męki Pańskiej i widziałem poprzez internet jadąc w busiku z Bielska-Białej, że ludzie idą i idą. Były też komunikaty o korku na drodze do tej miejscowości.
Tak się złożyło, że mimo krótkiego korku przyjechaliśmy na dworzec 3 minuty przed czasem.
Prosto z dworca pośród pątników w kierunku pierwszej stacji drogi krzyżowej. Są kramy, bo oczywiście przez ten tydzień trwa tutaj odpust jak co roku. Zresztą Jezusa na Golgotę też prowadzili pośród handlujących w Jerozolimie.
Będąc już na terenie Dróżek Kalwaryjskich z megafonów brzmiały okrutne dźwięki wymawiane przez tych Żydów, którzy domagali się śmierci Jezusa. Ciarki na ciele przynajmniej na kilka milimetrów. Niesamowite przeżycie. W tym domaganiu się ukrzyżowania nagle poczułem, że zrobią to wobec Tego, który jest Zbawieniem za moje grzechy... za moje, za twoje, za nasze, za wasze... a wpływu na wyrok śmierci nie mam.
Doszedłem do 3 stacji drogi krzyżowej, dalej po prostu nie dało się. Biorąc przykład sprzed 3 lat, wiedziałem, że należy indywidualnie przejść całą drogę, zanim wyruszą oficjalnie.
Króciutko przy trzeciej stacji stojąc, mając w zasięgu wcześniejsze, zacząłem swoje przeżywanie Męki Pańskiej i potem poszedłem samodzielnie drogą krzyżową.... ale nie sam! Wiele ludzi tak zrobiło.
3 lata temu podano, że było nas 125 tysięcy... dziś przy tej pogodzie słonecznej jest kilka razy więcej (takie mam odczucie). Ludzie stale przychodzą całymi szeregami. Wszędzie pełno tych z krzesełkami.
Przyszli, żeby być z Panem w trakcie Jego zniewalania. Wystarczy popatrzeć na twarze zgromadzonych, każdy to przeżywa.
Zanim doszedłem do 12 stacji, ostatniej w tym dniu o tej porze, byłem  zmoczony potem i nim na wskroś przesiąkniętym, a ubrania do przebrania nie ma. Nieważne...
...ważne to to, że mogę zejść do Sanktuarium i u Matki Boskiej Bolesnej przyjąć tego dnia komunię świętą.
Jestem przed obrazem Mateńki z modlitwami. Nade mną Pan... po raz pierwszy aparat Go filmuje.
Potem przejście przez Bazylikę z otwartym tabernakulum i szeregi długie wiernych do spowiedzi. Kończą się one daleko na schodach przez Bazyliką.
Wracam do Drogi Krzyżowej i dlatego ponownie idę na Bugaj. Tam przy ósmej stacji na wzgórku postanawiam przeżywać oficjalne treści, a główni aktorzy z Jezusem są akurat na etapie włączenia do niesienia krzyża Szymona Cyrenejczyka. To wszystko w megafonach... a tymczasem wierni ciągle idą w górę na kalwaryjską Golgotę... i stoję 1,5 godziny, a oni cały czas jak szli tak idą i końca nie widać.
Szczęściarzem byłem, że takie miejsce wygodne do obserwacji znalazłem, ale to dzięki mrówkom leśnym, bowiem po zajęciu jedynego wolnego miejsca zorientowałem się, że lewą nogą stoję w mrowisku. Zatem mówię do zdenerwowanych mrówek "proszę was, pozwólcie mi tu stać, gdyż nic wam złego nie uczynię, a chciałbym zobaczyć pewien fragment Misterium Męki Pańskiej z bliska"
...i co... i mrówki schodzą z nogawki, z buta i do końca mojego stania tam nie zmienią zdania... a inni ludzie, którzy pode mną siedzieli na kurtkach, musieli zwiewać stamtąd. Z wszystkimi trzeba rozmawiać sercem, z mrówkami też, choć może komuś wydawać się to może wręcz głupie.
Po 90 minutach dotarł tutaj orszak z Jezusem i Jego Krzyżem. Potem już tylko wspinanie się na Golgotę... a końca tłumu dalej nie widać. Ja już po raz drugi na Golgotę nie pójdę (a tam będzie jeden z biskupów krakowskich przewodniczył liturgii tego dnia - zdjęcie wypożyczone ze strony Sanktuarium).
Wcześniejszym zdjęciem wypożyczonym jest to ze Zbawicielem po chłoście u Piłata.
Korzystając z tego, że teren jest nagłośniony wracam ulicą z Bugaja pod Sanktuarium i potem zielonym szlakiem turystyczny schodzę na dworzec autobusowy. W pewnym miejscu widać wyraźnie Centrum Jana Pawła II w Krakowie Łagiewnikach.
Poszedłem w górę niosąc w sercu jedną z pań, która nie dałaby rady ze względów zdrowotnych przejść tej drogi krzyżowej. Ofiarowałem ją Panu... i po powrocie do domu, telefonicznie ją o tym poinformowałem, a ona...
... a ona powiedziała, że źle się czuła dziś, ale w pewnym momencie dostała taki przypływ energii, że zastanawiała się nad tym, jak to jest możliwe... no właśnie... niech wiara  nigdy nie pozostanie zachwiana, a wtedy jeden drugiemu będzie mógł Łaski wypraszać. Namacalny dowód dnia dzisiejszego.
Na dworcu jeden z pasażerów powiedział mi, że postanowił dziś nic nie jeść, a tu jak na złość za chwilę z głodu przewróci się. Weź różaniec do ręki, bo to jedyny prawdziwy miecz maryjny i pokonasz to. Kiedy tylko wziął w ręce różaniec głód minął. Nie wiem co było dalej, bo jechał do Krakowa, a ja wcześniej odjechałem do Bielska-Białej.
Moi Drodzy! To ostatnia wędrówka przed Wielką Nocą, więc przyjmijcie ode mnie życzenia spokoju, zdrowia i radości z nadchodzącego Zmartwychwstania Pańskiego, którego nie byłoby, gdyby Pan nie oddał życia za nas, bo tak nas Bóg umiłował.

5 komentarzy:

  1. Mam pytanie na przyszłość *czy są jakieś zorganizowane wyjazdy na misterium* chciałbym za rok pojechać. Kluki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że są, bo świadczy o tym duża ilość autokarów na parkingach, ale mnie o to proszę nie pytać... bo nie wiem.

      Usuń
    2. Zazwyczaj ogłaszają w parafiach. Można też szukać info w diecezjalnych centrach pielgrzymkowych. Mam namiary na Tarnów, a gdzie indziej to musisz szukać w necie.

      Usuń
  2. Pięknie to Stachu opisałeś! Naprawdę pięknie. Wiesz przecież ze miejscmiejsce znam i sam o Drogach Krzyżowych tam pisałem, ale tak pięknej relacji jak twoja nie znam.

    A wiesz ze z tymi mrówkami to masz rację?! One jak i pszczoły nie reagują na słowa czy nawet czyny ale na zapachy. Ktoś pachnie strachem, złością, gniewem... Wtedy atakują, ale jak ktoś pachnie łagodnością to z punktu widzenia mrówek czy pszczół nie ma sensu go atakować. Spostrzeżenie tego faktu stało u podstawy sredniowiecznego (jakże mądrego) przekonania iż od bartników nie wymaga się przysięgi, bo oni kłamać nie mogą, gdyż kłamcom "ludek boży" (pszczoły) odpłacił by użądleniami. Dziś wiemy że to kwestia hormonów stresu, które dla owadów są świetnie wyczuwalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że właśnie Ty tak odebrałeś relację, relację pisaną sercem, jego radością z przeżywania niezwykle ważnego Misterium... co prawda Męki Pańskiej, ale przecież to wstęp do największego szczęścia człowieka, bowiem tak należy określić Zmartwychwstanie Pana i wszystkie z tego wynikające skutki dla życia każdego z nas.
      Ja z kolei jestem mile zaskoczony Twoim opisem zachowań mrówek. Sprawa odtąd dla mnie jest jasna.
      Wszystkiego dobrego i radosnych poświąt.

      Usuń