środa, 24 maja 2017

640 trasa - 16.05.2017

Roma Metro Rebibbia - Colloseo - Forum Romanum - Campidoglio - Piazza Venezia - Fontanna di Trevi - Pantheon - Piazza Navona - Città del Vaticano - Roma Piazza del Risorgimento.

Trzecia z pięciu włoskich tras, tym razem prawie w całości poświęcona Rzymowi, prawie - bo będzie też przez chwilę kolejne nowe państwo na moich szlakach - Watykan.
Wszystkie zresztą trasy poza pierwszą, czyli Wenecją, są dla mnie nowościami. To moje debiuty. Jadąc autokarem przez Włochy słuchamy włoskich przebojów, toteż i dziś będzie wgrany tutaj jeden z nich.
Zaczynamy na stacji metra Rebibbia o 8.40... a potem przy pomocy naszej pilotki Gabrysi i miejscowej przewodniczki będziemy podziwiać ruiny Koloseum, Forum Romanum. W drodze na Kapitol zobaczę zielone liście akantu znanego w starożytności.
Na Placu Weneckim między innymi Kolumna Trajana, będzie też potem jeszcze jedna, ale nie pamiętam kogo. Tak się wydaje, ale natłok (w pozytywnym sensie) informacji przez te wszystkie dni powoduje zatratę niektórych danych z pamięci. Kiedyś później przyjdzie czas na spokojne powroty do tych miejsc poprzez internet, książki, albumy.
W fontannie di Trevi utopiłem pieniążek, żeby tu powrócić. W Panteonie, siedzibie starożytnych bogów, dziś kościół poświęcony NMP, której wcielenie przypomina jasnogórski obraz. Tam też znajduje się grób Rafaela.
Plac Nawona zbudowany w miejscu starożytnego stadionu i kolejna fontanna. Tutaj też zjem lody (nie jadam z reguły), które bardzo mi smakowały i tak się nimi ubrudziłem, że byłem podobny do Murzynów, których sporo na rzymskich ulicach. Woda z kranu (w Rzymie woda w kranach miejskich jest pitna) spowodowała powrót do naturalnego koloru skóry.
Przejście do Watykanu (14.39), by głównie przygotować się do jutrzejszej audiencji papieskiej. Niesamowite miejsce. Trochę mi mina rzednie przy płycie w miejscu zamachu na Jana Pawła II, ale potem wszystko wraca do normy.
Potem czas wolny i tak spacerując rzymskimi ulicami w pobliżu Watykanu o 16.35 na Placu Risorgimento kończy się ta trasa, piękna, słonecznie-upalna. Przejazd do hotelu tym razem jest poza trasą.



8 komentarzy:

  1. Dzięki za możliwość przypomnienia sobie Rzymu. Znam to miasto nawet lepiej niż Warszawę (w Warszawie nie odważył bym się z żoną na całonocny spacer i wczesnoporanne koczowanie na ulicy, a w Rzymie tak.)
    Jedynym miejscem którego nie lubię jest Panteon, nie ze względu na jego pogańską przeszłość, ale przez to że wtedy gdy powstawał do wyrobu cementu stosowano... wypalanie starych elementów architektonicznych, kolumn, belek, rzeźb, płyt itp. Wszystkiego co było z marmuru. Doceniam jego majestat,ale smuci mnie koszt powstania.
    Wiesz że nawet dewocjonalia kupowaliśmy w tym samym sklepiku?
    Tyle że na piwo nie wstępuję w Rzymie nigdy, za to do trattori na epresso... Nigdzie na świecie takich nie dają.
    I jeszcze kwestia inteligencji włoskich służb porządkowych, u nas leci bałwan z mandatownikiem i paralizatorem, a tam naurąga, nakrzyczy ale zrobi tak by ruch udrożnić, bezpieczeństwo przywrócić, a konflikt zarzegnać... Cóż nasza policja jst ciągle tysiąc lat za nimi ;)
    A w całym tym Rzymie i tak najfajniejsze było to jak Włosi wlepiali gały w moją Marzenkę która jest drobniutką istotą z krągłościami w sam raz na ich gust bo oni mają najpiękniejsze na świecie zabytki a ja... Żonę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś szczęściarzem mając taką żonę jak ją opisujesz... i masz nad nimi przewagę, bo możesz spokojnie obcować także z ich zabytkami, a oni z Twoją ślubną - już nie.
      Tak to już jest, że w każdej następnej kulturze zawsze znajdzie się ktoś kto niszczy poprzedni dorobek, tak jest i teraz.
      Służby porządkowe wszelkiej maści są tam pozytywne nastawione do ludzi mimo realnych zagrożeń bezpieczeństwa, to fakt.
      Rzym piękny, ale przydałoby się tam być kilka tygodnia nie kilka dni. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Idę w relacjach od tyłu i zauważam że został ci wierny tylko Maciej i ja. Proszę to docenić. I wcale nie podlizuję się Maciejowi. Piękne zdjęcia niesamowicie piękne relacje. Dziękuję. Znowu wstałam na własne kochane nogi. AC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda. Minęło już sporo czasu i tylko Ty i Maciej są na bieżąco ze mną. Pozostali są niepokojem, bo już spotkałem się z wyrzutem "ale ci zazdroszczę". Pytam czego??? Każdy ma możliwość podróżowania, trzeba tylko chcieć. A jak się zechce to i środki na to się znajdą. Nie znam uczucia zazdrości.
      Kochaj te swoje nogi, bo jeszcze Cię ponownie przez świat poniosą.

      Usuń
    2. Też zauważyłem że ludzie dość często nudzą się znajomościami. Tak bywa na forach i na blogach i w... realu.
      Wpierw jest zachwyt - "o jakie ciekawe historie!", potem znużenie - "stale to samo, górki, dolinki, widoczki, kilometry", na koniec zniechęcenie - "a co mnie to interesuje?" i zniknięcie.

      Tymczasem turystyka a zwłaszcza łazęgi górskie są dla ludzi z pasją. Ci którzy kupują kolorowe termoaktywne stroje, markowe buty i plecaki, uzbrajają się w najnowsze modele GPSów i wychodzą na szlak, nader szybko doznają zawodu. W górach NIC nie jest do kupienia. Chcesz przeżyć przygodę, musisz przeżyć ją sam, opłacić własnym zmęczeniem, bolącymi nogami, niewygodami. Tak samo czytanie blogów wędrówkowych, szybko zniechęca, gdy się nie ma pojęcia o tym jak tam naprawdę jest.

      Usuń
    3. Tak to jest jak piszesz. Uwielbiam łażenie i blogi turystyczne, dlatego należę do tej samej grupy co Ty. Dzięki.

      Usuń
  3. Zobaczyć Rzym i umrzeć...nie, nie przecież trzeba znów zobaczyć... i znowu podziwiać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrzuciłem euro do fontanny di Trevi, co ma ułatwić powrót. Jak Bozia da możliwości to pewnie wrócę.

      Usuń