wtorek, 23 maja 2017

639 trasa - 14/15.05.2017

Padova - Basilica di Sant' Antonio - San Marino - Monte Titano - Gatteo A Mare - Loreto - Santa Casa di Loreto - Assisi - Basilica San Francesco - Ponzano Romano.

Druga z 5-ciu włoskich tras, ale też będzie kolejne państwo San Marino. Zaczyna się wjazdem autokaru do Padwy o 9.25. Jest niedziela, toteż będziemy o 10-tej uczestniczyć we mszy świętej... i tutaj bardzo rozradowałem się, kiedy zobaczyłem koniec świętokradztwa czyli dawania komunii do rąk. Włosi wracają do porządku i to jest chwalebne.
Bazylika św. Antoniego Padewskiego należy do tych, gdzie nie należy pstrykać fotek, toteż grób świętego pokaże fotka innego autorstwa. Podobnie będzie w przypadku domu NMP w Loreto i u św. Franciszka w Asyżu.
Św. Antoni nie był Włochem tylko Portugalczykiem, a w Padwie spędził zaledwie kilka lat pod koniec krótkiego życia. Właściwie cały nasz pobyt w Padwie skupiał się na Bazylice. O 12.05 wyjedziemy stamtąd do San Marino, republiki położonej na górze Monte Titano. Granicę pomiędzy Italią a San Marino przekroczymy o 15.38. Wyjedziemy autokarem na górę, skąd będą piękne widoki na okolice i Adriatyk. Spotkamy handlujących tutaj Polaków, będziemy na degustacji win i likierów. Potem zorientuję się, że nie mam torby... czyli co zgubiłem??? Wewnętrzna panika, ale dzięki naszej pilotce komunikującej się z kierowcami panika została stłamszona wiadomością, że torba odpoczywa na siedzeniu w autokarze. Jaka ulga!
Tutaj też trafiamy na święto przytulania z czego skwapliwie korzystam i to dwukrotnie, hahaha.
Opuścimy ten piękny kraj a właściwie kraik o 18.32. Teraz kierunek Gatteo A Mare na nocleg (19.18). Hotel Principe zaskakuje nas ilością jedzenia, repetami, a wiadomo, że Włosi pod tym względem niezwykle są skąpi. Podwieczorny spacer plażą daje pokaz zamków z piasku, zaplątam się w sieć i ogólnie jest przyjemnie.
Po śniadaniu w poniedziałek opuszczamy hotel (8.32) i jedziemy na południe do Loreto. W tamtejszej bazylice jest dom NMP przeniesiony z Nazaretu. W tym domu urodziła się, mieszkała i tam miało miejsce Zwiastowanie.
Legenda mówi, że przenieśli go aniołowie... a tak po prawdzie przenieśli go krzyżowcy o nazwisku Angel czyli Anioł, widząc, że będą się musieć z Ziemi Świętej wycofać. Tutaj też w polskiej kaplicy jest obraz pokazujący bitwę polsko-bolszewicką w 1920 roku. Na nim chorąży ze sztandarem. Autor zbierał dokładne informacje od uczestników bitwy i okazało się, że doskonale sportretował go. Był młody gdy zginął i nie pozostała po nim żadna pamiątka, toteż jego matka jeździła tutaj, żeby syna zobaczyć. Niesamowita historia, tak samo jak niesamowite było wyzwolenie Loreto w czasie II Wojny Światowej przez polskich żołnierzy, odwiedzamy ich cmentarz. Pobyt w Loreto od 10.50 do 12.27.
Przejazd do Asyżu, niestety częściowo w deszczu. Kiedy tam przyjedziemy (14.50) już nie pada. Idziemy powoli do bazyliki odwiedzając miejsca związane z życiem św. Franciszka. Będzie więc pokazany krzyż, z którego Zbawiciel przemówił do świętego.
Kontrola przed wejściem do bazyliki. Niestety, takich czasów dożyliśmy, że musimy chronić porządnie nasze zabytki. Deszcz ponownie popada gdy będziemy w środku. Przeżycie!!!
Opuścimy Asyż o 17.35 i tym razem pojedziemy na nocleg do hotelu Roma Domus w miejscowości Ponzano Romano. Będziemy tam mieć 2 noclegi.... i znowu dobre jedzenie i są repety!
Kończy się ta trasa 2-dniowa w hotelu o 20.00. Przepierka, spanko i rano w dalszą drogę.
Bino zaśpiewa przebój Mama Leone, dla muzycznego towarzystwa.



7 komentarzy:

  1. Podoba mi się twój sposób pokazywania świata obiektywem. Nie ma być cukierkowo, ma być prawdziwie i tak żeby oglądający czuli się jakby wędrowali razem z Tobą.
    Świetne
    To takie wspólne przezywanie przygód, jak opowieści wieczorem przy schronisku lub na polu namiotowym.

    ps. Przepiękne miejsca, które znam, ale do których chętnie wracam fizycznie (jak jest okazja) pamięcią, albo za sprawa twoich zdjęć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedna z najpiękniejszych opinii jakie dotąd tu zostały opublikowane. Bardzo Ci dziękuję...
      a ja siedzę już ostatni dzień nad relacją z ostatniej trasy, która najpóźniej powinna pokazać się jutro.
      Serdeczności.

      Usuń
  2. Wyszło na to że to nie ja piszę najciekawsze komentarze ale Maciej może i powinien być lepszy. Dzięki tobie odkryłam jego blog i śledzę cichutko jak myszka w norce.
    Stasiu tak naprawdę dziękuję za wsparcie w wierze bo bez ciebie tego cudu wstania na nogi by nie było. Nie pisałam o tym wcześniej a w czerwcu mieli mi amputować pierwszą nogę później drugą. A ja przyjadę stojąc i pewnie szlag ich trafi. Tyle złośliwości ile usłyszałam od tych co przysięgali leczyć nie życzę nikomu. Jeśli panią Bóg leczy to niech uleczy ale pani i tak nóg się pozbędzie. Nie dziw się że tak bardzo jestem do ciebie przywiązana. AC
    A jak wstanę na nogi to ożenisz się ze mną???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiesz, że należę do tego rodzaju ludzi, którzy RAZ ślubują i o żadnej żeniaczce mowy być nie może. Te Twoje prowokacje są jedynymi w swoim rodzaju i to jest Twój urok, bo nikt nie uwierzyłby, że po tylu przejściach jesteś zdolna do tzw. normalnego życia.
      Jeśli jeszcze jakiś konował powie Ci, że i tak Ci nogi odetnie, to niech Pan da Ci siłę do tych nóg, żebyś go tak kopnęła, że już więcej on na swoje nogi nie stanie. Wtedy on będzie Pana prosił o ratunek.
      Dziękuję Skarbie i oczekuję wiadomości o ocaleniu Twoich nóg, na początek. Rozumiem, że jakiś czas będziesz znowu nieobecna tutaj, ale wrócisz.

      Usuń
    2. Bóg zawsze potrafi upokorzyć wielkich i mędrców tego świata, i to wielka nadzieja dla nas maluczkich, bo nie jesteśmy na tamtych skazani.

      Usuń
  3. Hejka najładniejsze zwiedzanie...te posągi...ach...
    A kartka z Caprii doszła i dziękuję za wszystkie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perełka do dziś nie dostała z Wenecji. Proszę bardzo, wiesz, że lubię wysyłać, bo to cząstka podróży zatrzymana w ten sposób.

      Usuń