sobota, 25 stycznia 2014

420 trasa - 25.01.2014

Milówka PKP - Rynek - Stara Chałupa - Milówka PKP.

Gody Żywieckie w Milówce. Jak gody to i Beskid Żywiecki.
Zachęcony ubiegłoroczną edycją w Żywcu, postanowiłem zobaczyć jak to święto wygląda na wsi żywieckiej.Stąd moja tutaj dziś obecność.
Ostatnio znowu źle się czuję i nie wstałem na wezwanie budzika, lecz po czasie zrobiło mi się żal, że coś przegapię, pozbierałem się i pojechałem w końcu do Milówki, choć z dwugodzinnym opóźnieniem.
Według programu, o tak późnej porze miałem trafić na pokazy kolędników w Starej Chałupie.
Troszkę więc ze zdziwieniem zobaczyłem, że do pociągu zmierzającego do Milówki wsiadła grupa kolędników, oni już tam mieli być...
Dla mnie Gody zaczęły się już w pociągu, dzięki nim, dzięki ich śpiewom... i  ślad tego będzie widoczny na pierwszym zdjęciu. Tak naprawdę początek uważam po wejściu na peron w Milówce o 10.43.
Jest zimno, podobno w granicach "-"18 stopni Celsjusza, a jeszcze parę dni temu było sporo w plusie.
Momentami chłodny wiatr nie zachęca, ale jest coś w środku. Dusza folklorystyczna, dusza po części artystyczna mówi, że to nic, bo ważne jest ciepło bijące z serca. A tych serc jak się potem okaże będzie sporo.
Po przyjściu na rynek (11.00), okazuje się, że dopiero trwa losowanie kolejności grup w korowodzie, bo jeszcze wszystkich nie ma. Czyli stracone 2 godziny okazały się, że wcale straconymi nie są.
Obserwuję przygotowania do korowodu i jestem pełen podziwu dla tych wszystkich, którzy mimo tak niskiej temperatury postanowili tutaj przyjść.
Pierwszy zespół kolędniczy, trzaskaniem z bata oznajmił po czasie, że ruszamy. Kierunek Muzeum Stara Chałupa. Tam rozpoczynają się pokazy konkursowe poszczególnych zespołów.
W pewnym momencie robię sobie przerwę na małe espresso, bo padłbym z powodu bardzo niskiego ciśnienia. To stawia mnie na nogi i wracam do Starej Chałupy. Tańczę od czasu do czasu z "dziadami", ale tego na zdjęciu nie ma, bo ... wtedy tańczyłem, a trudno byłoby mi się rozstać z aparatem na ten czas.
Piękna tradycja Ziemi Żywieckiej, a  w tym roku to już po raz 45.
To są zespoły autentycznych kolędników, którzy w swoich miejscowościach dalej ten zwyczaj kultywują.
Nie zobaczyłem wszystkich występujących, bo musiałem wracać... do pociągu (13.20). Po drodze wstępuję do kościoła, ale też zamknięty (jakaś plaga zamknięć kościołów teraz w Polsce nastąpiła, akurat wtedy kiedy Papież Franciszek powiedział, że te praktyki są niedopuszczalne). Mogłem zobaczyć wnętrze przez szybkę i pooglądać przykościelną stajenkę.
Dochodząc do dworca kolejowego, już z daleka niosły się kolędy śpiewane przez jedną z grup. Potem dołączyły inne. Moja meta na dworcu kolejowym w Milówce o 13.40.
Zimno i to, że pociąg trochę jest opóźniony, spowodowało, że grupy zaczęły wspólnie śpiewać i tańczyć. Zaasymilowałem się z nimi, zwłaszcza z grupami z Żabnicy i Radziechów.
Przyjechał pociąg, który w całości został przez kolędników opanowany. Śpiewy, przepiękne spowodowały, że zamarzyłem, aby ten pociąg nie zatrzymywał się, tylko jechał w świat....
To tylko marzenie, bo już większość wysiadła w Węgierskiej Górce ze śpiewem:
"Za kolędę dziękujemy, zdrowia, szczęścia winszujemy..."
Ja też dziękuję i winszuję i cieszę się z tej pięknej ludowej tradycji.

7 komentarzy:

  1. Cieszę, że przekazujesz w relacji Stasiu tę piękne ludowe tradycje okraszając je świetnymi zdjęciami. Wszystko co jest związane ze zwyczajami i folklorem trzeba odwiedzać- fotografować i przekazywać dalej. Robisz to Stasiu znakomicie! Pozdrawiam cieplutko i życzę duuużo zdrowia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusiu, tak staram się czynić. Tak długo nie było kontaktu, że o pewnych rzeczach nie wiesz. Otóż latem na moim brzuchu pojawił się guzek, który początkowo lekarze zignorowali. Po późniejszych badaniach okazało się, że mam uśpione guzki na płucach. Asceza, czyli żadnych dymów, chemicznych zapachów itd.
      A tu po ostatniej zeszłorocznej 414 trasie do Królowej Pokoju na Żiwczakowej, guzek na brzuchu zaczął znikać, aż zniknął tydzień temu. Dziś lekarze przyznali się do błędu, stwierdzili, że nie miał prawa zniknąć, a że tak się stało, to to są znamiona cudu! Jestem szczęśliwy, ale nie wpadam w euforię, bo nie wiem co z płucami, a to dopiero będę wiedział w maju.
      Żiwczakowa to miejsce wielu uzdrowień, ale, że ja, taki marny proch... jeszcze to do mnie nie dociera w pełni. Na pewno bardzo szybko tam pójdę podziękować, zwłaszcza, że powiadomieni za pośrednictwem facebooka Ojcowie mnie tam zapraszają. Dzielę się z Tobą tą informacją, bo wiem, że jesteś mi przyjazna. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam.

      Usuń
  2. Wklejam komentarz od Joli Borusiewicz, który zapisał się w innym miejscu:

    Stasiu, Królowa Pokoju wzięła Ciebi w swoje ręce, bo jestes potrzebny światu! Ona czuwa i będzie czuwała nad Tobą - wierzę w to mocno - tak jak wierzyłam śpiewając w Kościele sztokholskim w ten sposób prosząc o ratunek dla Magdy! To jest podobna historia...CUDY SIĘ ZDARZAJA-TRZEBA WIERZYĆ I DZIEKOWAC!Ściskam,życzę wiele siły,zdrowia,wytrzymałości i dalszej opieki Boskiej! Dziękuję za tą wiadomość,pa.
    Jola

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz bardziej podobają mi się Twoje Stasiu opowieści i zdjęciowe relacje. Trasę 414 również prześledziłam i mam nadzieję, że uda mi się tam w tym roku dotrzeć zgodnie z Twoimi wskazówkami.
    Nie wiedziałam o Twoich kłopotach zdrowotnych, ale cieszę się że doznałeś cudu uzdrowienia!
    Wierzę, że Królowa Pokoju otacza Cię swoją opieką i dodaje sił, a po każdym takim spotkaniu Jesteś coraz mocniejszy. Wierzę, że również majowe diagnozy będą pomyślne. Przecież maj to miesiąc Maryi- a Jej zawierzyłaś swoją osobę! Dziękuję za wszystkie wiadomości . Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo sił, wytrwałości i zdrowia- Danusia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest coraz więcej osób, które tam chcą dotrzeć i myślę, że nie będę z tym długo czekał i już w lutym zorganizuję takie wspólne wyjście. Pozostaje kwestia pogody i uzgodnienie terminu z Ojcami.
      Dzięki Ci za dobre słowa i pozdrawiam.

      Usuń
  4. tak byłam już kiedyś ze Stachem na naszej małej pielgrzymce ...no i mam nadzieję, że znów się wybierzemy...ale to w sobotę...

    OdpowiedzUsuń