czwartek, 9 stycznia 2014

418 trasa - 09.01.2014

Rajecké Teplice - Skalky Prameň - Lietavská Svinná - Lietavský Hrad - Lietava Majer - Malchovica - Lietavská Lúčka.

Słowackie Góry Strażowskie. Poprzednie 2 wycieczki odbywały się na obrzeżach Gór Strażowskich, a dziś pora na wejście na nie. Powodem jest chęć dotarcia do zamku lietawskiego, którego znaczek turystyczny nabyłem podczas poprzedniej trasy w Rajeckich Cieplicach.
... i to jest jakby kontynuacja tamtej trasy, bo zaczyna się właśnie w tym uzdrowisku, na tamtejszym dworcu autobusowym o  8.57. Brakuje z poprzedniego składu tylko Gabrysi, bo nie miała wolnego dnia.
Po przejściu przez drogę łączącą Żylinę z Rajcem, od razu zielonym szlakiem wspinamy się w górę. Dokoła wszechobecna mgła. W pewnym momencie źle odczytaliśmy oznakowanie i poszliśmy w stronę przeciwną od planowanej, ale po czasie napotkaliśmy czerwony szlak spacerowy, który tak samo wiedzie na Skalky. Jest tylko trochę dalej. Nie ma nic złego coby na dobre nie wyszło.
Po wydostaniu się ze strefy mgielnej otrzymaliśmy dar oglądania białego morza z górskimi wyspami. Na zielonym szlaku nie byłoby tyle widoków.
Najpierw mieliśmy widok na tę część Małej Fatry z Klakiem, a potem na Sulowskie Skały, które też należą do Gór Strażowskich.
Był moment, że w tym mgielnym oceanie, na jego środku niczym fatamorgana pojawiły się ruiny zamku, do którego idziemy. To był moment i zanim załapałem o co chodzi, mgła już to pochłonęła. Na jednym ze zdjęć  widać tylko na środku 2 bardziej żółte plamki. To właśnie te ruiny.
Z zaskoczeniem widzimy rodzące się mgielne tsunami. Czegoś takiego jeszcze w swoim życiu nie widzieliśmy. Wytworzyła się wysoka fala mgielna i zaczęła przemieszczać się w naszą stronę. Zanim do nas dotarła, to my znowu zanurzyliśmy się we mgle, schodząc w dół. Wcześniej o 10.45 dotarliśmy na Skałki Źródło, bo tak należy tłumaczyć Skalky Prameň.
Potem już wędrówka we mgle, schodzenie do miejscowości Lietovská Svinná, gdzie pojawiliśmy się o 11.40. Focę dom zbudowany w 1911 roku, bo właśnie wtedy był zbudowany mój dom rodzinny, którego już niestety nie ma.
Zaczyna się wyryp, czyli ostre podchodzenie zielonym szlakiem do zamku. Nie napisałem, że od Skałek ponownie idziemy zielonym.
Całe szczęście, że trwa ta wspinaczka tylko pół godziny, bo o 12.12 meldujemy się w ruinach zamku.
Wszystko we mgle, co jeszcze nadaje mu tajemniczości. Mgła na tej wysokości raz jest, raz jej nie ma i tak też wygląda sceneria naszego pobytu tutaj. Mogę powiedzieć, że zakupiony znaczek w niedzielę już ma pokrycie.
Schodzenie w dół rozpoczynamy o 12.40 szlakiem niebieskim w stronę Lietowej Majer. Już dokoła raczej szaro, buro, mgielnie, ale idziemy dzielnie. Do miejscowości tej zejdziemy o 13.15, potem ponownie w górę aż do Malchowicy, gdzie będziemy o 13.45, a potem już schodzenie w dół, m.in. obok toru motokrosowego, na którym ćwiczy jeden śmiałek. Próbowałem zrobić zdjęcie jego skoków, ale tak to szybko trwa, że aparat zaskoczył zawsze po oddanym.
W końcu dochodzimy do mety na stacji kolejowej w Lietawskiej Luczce o 14.20. Mamy pół godziny do odjazdu pociągu, ja wykorzystuję to na poszukiwanie widokówek. I tutaj należy podkreślić kolejny raz niezwykłą serdeczność Słowaków, bo poproszenie o coś, czy zapytanie, powoduje prawie oddanie serca z ich strony. Kiedy my zatraciliśmy jako naród  radość z możliwości obcowania z innymi?
Pierwsza tegoroczna trasa górska. Zostanie w naszej pamięci z trzech powodów: spektaklu mgielnego, zobaczenia ruin zamku w swoim czasie 2 pod względem znaczenia i wielkości na Słowacji, a także wspomnianej życzliwości Słowaków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz