środa, 31 października 2012

332 trasa - 31.10.2012

Megonky - Kamenne Gule - Motycanka - Kostelky - Severka - Skalka - Zuzana - Mosty u Jablunkova.

Trasa wynikła z konieczności odwiedzenia kolejnego miejsca wyznaczonego przez twórców Paszportu Beskidzkiego. Tym miejscem jest dziś Megońky z kamiennymi kulami. Kamienne kule są unikatowe na skalę światową. O ich pochodzeniu mówi się, że są wytworami dawnej cywilizacji lub nawet cywilizacji pozaziemskiej. Wszystkie takiego samego wzoru z rowkiem pośrodku, mimo różnych wielkości. Największy znaleziony w Megońkach miał średnicę 3 m, większość to 1-metrowe okazy. Występują w pasie długości 15 km i szerokości 500m aż do okolic Klokoczowa.
Przyjechałem do Megońki autobusem z Czadcy o 8.17. Bardzo uradowałem się na miejscu startu, że stąd wiedzie żółty turystyczny szlak na Szańce przy Mostach koło Jabłonkowa. Nie będę musiał wracać piechotą do Czadcy. Za to trasa zamiast wybitnie słowackiej, będzie słowacko-czeska z wielką przewagą tej drugiej, gdyż kamienne kule są w dawnym kamieniołomie przy samej granicy z Republiką Czeską.
O 8.25 byłem już na terenie kamieniołomu. Jakże się zdziwiłem widząc tylko 3 kule, a przecież w internecie na zdjęciach sprzed kilku lat , było ich kilkanaście.
Jak się potem wyjaśniło, zostały... rozkradzione, nawet do przydomowych ogródków. To jak wygląda ochrona tych unikatowych kul, skoro można kilkutonowe okazy tak sobie zabrać?
Cieszę się, że tutaj dotarłem, bo jak tak dalej będzie, to pewnie może niedługo będzie to tylko wspomnienie.
Uradowałem się widokiem jednej z nich dobrze zachowanej. Zdecydowanie większa ode mnie. Nie miałem sposobności zbyt wiele powspinać się, bo podłoże było zmarznięte i śliskie od śniegu.
Po zwiedzeniu tego miejsca, w miejscowym sklepie potwierdziłem pobyt w Paszporcie Beskidzkim, co było o tyle trochę skomplikowane, że sprzedawczyni udała się specjalnie po pieczątkę do domu, bo jej przy sobie nie miała, za co jestem jej bardzo wdzięczny.
Wyszedłem stamtąd o 9.22, by 2 minuty później przekroczyć granicę słowacko-czeską. Żółtym szlakiem doszedłem o 9.39 do Motyczanki. Tutaj zmieniłem kierunek i kolor szlaku na niebieski. Tym właśnie szlakiem wspinałem się do góry w kierunku Kostelky, podziwiając piękno białej jesieni.
Kostelky zdobyłem o 10.40 i tu znowu zmiana koloru szlaku na czerwony. Nim doszedłem początkowo do Chaty Severka (jak zawsze nieczynnej gdy tu jestem) o 10.51, a do Chaty Skalka o 11.07.
Miejsce startu - 8.17
Granica słowacko-czeska.
 
Pasmo Kozubowej.
W dole Dolna Łomna, z tyłu pasmo Kozubowej.
Do mojej ulubionej Chaty Skalka , jak już pisałem dotarłem o 11.07 i spędzę tutaj mile czas do 11.50. Dopiero po wyjściu zrobię chacie zdjęcie, gdyż przedtem to było niemożliwe z uwagi na oślepiające słońce. Schodzę w dół dalej czerwonym szlakiem, z tym, że teraz aż do Zuzany to nie jest schodzenie, tylko ucieczka spod drzewnego prysznicu. Ciepło spowodowało, że śnieg zaczął bardzo szybko topnieć, a szlak wiedzie w znacznej części w tym miejscu, wśród drzew. Parasola nie otwierałem, bo stwierdziłem, że to nie deszcz. Właśnie dlatego z lasu wyszedłem mokry, po doskonałej ścieżce zdrowia, gdzie poślizgów, piruetów na oblodzonym stoku było mnóstwo. Najważniejsze - nie przewróciłem się. Za to gimnastyka była naturalna.
Zuzana - 12.31. Teraz już tylko ulicą do mety na stacji kolejowej w Mostach koło Jabłonkowa, gdzie dotarłem o 12.45. Za parę minut miałem pociąg, więc dobrze się wszystko złożyło.
Przepiękna ta słowacko-czeska trasa wiodąca białą jesienią. Na pewno długo zapamiętam.
Girowa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz