Bielsko-Biała Lipnik - Hrobacza Łąka - Przełęcz U Panienki - Groniczki - Kopce - Gaiki - Czupel - Bielsko-Biała Lipnik.
Majestat Krzyża 3 Tysiąclecia na Hrobaczej Łące. Pięknie prezentuje się w szarościach. Jest ciut jaśniejszy od otoczenia.
Po pewnym czasie znowu wędrujemy Beskidem Małym, dla mnie to o tyle ciekawe, że zdecydowaną większość pójdziemy bezszlakowo i te wszystkie bezszlaki będą dla mnie nowością, choć maleńki fragment niebieskiego na początku i potem na końcu przy zamykaniu pętli, też będzie nowością.
Zostawiamy samochód na leśnym parkingu w Lipniku tuż przy wspomnianym niebieskim szlaku i o 7.50 zaczynamy wędrować właśnie nim, ale tylko do miejsca gdzie były ruiny amfiteatru. Były, bo aktualnie amfiteatr jest odbudowywany, co zresztą będzie widać. Miałem chrapkę na solowy popis z "Jeziora łabędziego", ale sceny jeszcze nie ma, więc koleżanki nie widziały w tańcu łabędzia z brzuszkiem i z przyłbicą na twarzy... ale co się odwlecze...
Na mapkach staram się zawsze wszystkie bezszlaki nanosić różowym kolorem i tak jest także dziś. Widać, że ten kolor zdecydowanie dominuje. Właściwie to już amfiteatr jest na różowym i zaraz za nim zaczyna się strome podejście, dobrze, że nie długie. Idziemy szeroką leśną drogą. Są widoki na Kozy, ale też daleko dalej, bo widać dobrze Jezioro Goczałkowickie. Można zajrzeć trochę do Bielska-Białej i do innych miejscowości okolicznych blisko Kóz... no ale Kozy będą najbardziej obiektywem aparatu odwiedzane.
Jest świeże pachnące jesienią powietrze, świetnie się oddycha. Bardzo dużo liści z drzew już opadło, ale niektóre jeszcze są i dzięki temu mamy kolorowo mimo szarości tła... bo jest szaro, słońca nie ma, jest bezwietrznie, a prognoza mówiła, że z czasem słońce pokaże się.
Mijamy żółty szlak z Kóz pod Przełęczą U Panienki i dalej idziemy szeroką drogą, krętą i jak to w górach, raz w dół, by potem iść znowu w górę. Odkrywamy kilka dróżek ciekawych, którymi w przyszłości pewnie do Kóz lub z Kóz powędrujemy... bo chociaż dziewczyny znają te wszystkie dzisiejsze bezszlaki, ale tych odkrytych dróg nie znają.
O 10.10 dochodzimy do czerwonego szlaku turystycznego zwanego Małym Szlakiem Beskidzkim, który to szlak parę lat temu w tym składzie przeszliśmy. Wchodzimy na niego w towarzystwie półrocznej Bezy z jej właścicielami. Kochana utulnia, bo tak trzeba o niej powiedzieć. Pani się martwiła, że mi spodnie pobrudzi, bo podłoże jest trochę błotniste. Przecież mam w domu pralkę i ta pralka wie po co jest... tak samo w domu mam nóż i zawsze w sklepach mówię, że mają mi wędlin nie kroić, bo jestem tym człowiekiem, który wie po co jest nóż w domu.
Tak niepostrzeżenie o 10.25 staniemy pod Milenijnym Krzyżem na szczycie Hrobaczej Łąki. Naprawdę w tych odcieniach szarości prezentował się pięknie, śmiem twierdzić, że piękniej niż przy błękitnym niebie, co też już kilka razy widziałem tutaj.
Schodzimy do schroniska poniżej i tak jak przeczuwaliśmy, było zamknięte. Znowu górę wzięła kawa termosowa i można było pod dachem wiaty zjeść śniadanie. Pod dachem, gdyż zaczęło lekko mżyć z chmury tutaj wędrującej znad Jeziora Międzybrodzkiego. Z biegiem czasu okazało się, że tradycyjnie polska prognoza pogody nie spełnia się. Zamiast słońca mamy mżawkę, choć po czasie zaniknie, by znów przed Gaikami powrócić.
Nadgryzione muchomorki dziś po bokach ścieżki, a z jadalnych tylko kurki. Po jedenastej schodzimy na Przełęcz U Panienki, ale czerwonego szlaku nie opuszczamy i mamy przed sobą kolejną stromiznę na Groniczki. Potem już w miarę równo lasem i nie lasem. Jeszcze parę naparstnic cieszy kolorami i tak o 11.58 docieramy do Gaików... i dalej czerwonym, teraz bardziej w dół. Pojawia się mgła, która jest dobra na cerę (i syna), a ponadto wprowadza wiele tajemniczości.
Już blisko Straconki o 12.25 opuszczamy czerwony szlak i znowu bezszlakowo idziemy zakończyć pętlę w Lipniku. Tutaj właśnie na rozstaju widzimy na drzewie, a właściwie w drzewie zakonnicę. Za co ona tam jest unieruchomiona (hahaha). Takich drzewnych obrazków było wcześniej więcej, jak chociażby facet ze złą miną z powodu wielkiego czoła.
Wyciągam parasolkę będąc i tak już mokrym, ale zaczęły pojawiać się większe krople, a muszę chronić aparat. Już niedaleko do amfiteatru, a tym samym spotykamy szlak niebieski i nim potem zakończymy wycieczkę na parkingu leśnym o 13.13.
Bardzo jestem zadowolony, że znowu mogłem poruszać się, gdyż to siedzenie w domu męczy. Jest jakaś robota, ale się nie chce. Jedzenie, leżenie i brzuch rośnie... ale trzeba być ostrożnym. Cieszę się, że teraz tylko kilka dni będą domowe, bo trzeba jak co roku pójść na cmentarz do Mamy, a przy okazji trochę pozwiedzać. Co roku taka trasa jest albo końcem października, albo zaraz w pierwszych dniach listopada. Przewidywałem, że rząd nakaże zamknąć cmentarze i już od 2 tygodni wyznaczyłem sobie odleglejszy termin. Nasuwa się smutna refleksja, bo ani zaborcy, ani hitlerowcy, ani komuniści nigdy nam cmentarzy nie pozamykali... zrobił to dopiero ten rząd i myślę, że mu tego nie zapomnimy.
Może nie tak smutno zakończę. Uważam, że w tej chwili najbezpieczniej można podróżować środkami komunikacji publicznej, bowiem ludzi w nich jak na lekarstwo... kierowcy pilnują wymaganych zasad od pasażerów. Śmiem stwierdzić, że właśnie w tych środkach lokomocji jest bezpieczniej niż w niejednym samochodzie osobowym. Pomijam koleżankę, z którą jeździmy na trasy, bo też tych zasad przestrzega i wymaga od innych i chwała jej za to.
No i znowu przypomnienie szczytu i U Panienki jak odwiedziliśmy Hrobaczą Łąkę.
OdpowiedzUsuńJa jednak w taką pogodę wolę Dom lub krótkie spacery... chociaż już czuję się dobrze... to słabości jeszcze są.
Miłego😊
Ja mam ciągle nadzieję Gabrysiu, że jeszcze kiedyś tam będziemy razem. Poprzednio podczas naszej wspólnej wędrówki, też tam była mgła i piękne Twoje fotki.
UsuńŻyczę Ci Skarbie (bo taką jesteś) zdrowia pełnego i nam razem wspólnej wędrówki.
Fajny klimat tej wycieczki. Wydaje mi się, czy przed tym tarasem widokowym przy krzyżu powycinali drzewa? Chyba było tam bardziej pozarastane. Widzę, że w Lipniku jest fajny parking więc dla mnie to ciekawa propozycja wycieczki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWłaśnie cenzura internetowa usunęła moją odpowiedź.
UsuńNapiszę inaczej - idź w góry póki jeszcze można, bo za tydzień może być inaczej. Nie ważne, czy deszcz, czy słońce - idź!!! Wszystkiego dobrego.
Po głowie intensywnie chodzi mi Klimczok i Magura. Córkę namawiam żeby ze mną poszła.
UsuńDawno nie byłem w tych okolicach ponieważ trwał remont ul. Krakowskiej i trudniej było dojechać na parking w Lipniku. Z Lipnika można pójść na Gaiki w sąsiedztwie pysznego źródła, gdzie doznałem w zeszłym roku objawienia:
OdpowiedzUsuńhttp://www.garnek.pl/zby60/35282899/objawienie
Wielokrotnie bywałem przy tym źródle i dopiero w zeszłym roku w kamiennej obudowie źródła dojrzałem twarz Jezusa Chrystusa. Cieszę się, że prace przy odbudowie amfiteatru w Lipniku trwają. Pozdrawiam Zbyszek :)