środa, 22 lipca 2020

861 trasa - 21.07.2020

Kalwaria Zebrzydowska - Sanktuarium Pasyjno-Maryjne - Grodzisko Bugaj - Żar - Pod Żarem - Żarek - Bugaj Stryszowski - Kornela - Łękawica.

Na początku roku były pielgrzymki w różne miejsca, ale potem ograniczenia związane z covidem udaremniły mi dotarcie tutaj, do Sanktuarium Pasyjno-Maryjnego w Kalwarii Zebrzydowskiej. Dzisiejsza wędrówka nie ma charakteru pielgrzymki, lecz przybycie tutaj to ważny moment, by wreszcie w tym roku pokłonić się tutejszej Mateńce. Moment nie jest przypadkowy, gdyż akurat kilka osób znajomych przebywa  w szpitalach i to nie z powodu pandemicznego wirusa, choć i takie przypadki wśród znajomych aktualnie są.
Modlitwa i prośba o to, by mogli jak najszybciej zdrowi wrócić do domów.
To tyle jeśli chodzi o religijny aspekt trasy, a ona sama w sobie ma założenie przejście prawie 19 km górami Beskidu Makowskiego, ale też (i to w znacznej części) łąkami, drogami utwardzonymi przez te miejscowości, przez które szlaki wiodą. Dla moich koleżanek jest to powtórka zimowego dreptania, choć odcinek niebieski również będą poznawać po raz pierwszy.
Dla mnie nowością aż do końca będzie od momentu kiedy Pod Żarem szlak niebieski odbije od zielonego.
Początek na dworcu autobusowym w Kalwarii Zebrzydowskiej o 8.10. Nawet nasz busik będzie na fotce.
Mieliśmy szczęście bo do kierowcy zadzwonił  jego kolega (a działo się to w Wadowicach), by pojechał dalej innymi drogami, gdyż wypadek na drodze do Kalwarii Zebrzydowskiej spowodował gigantyczny korek w obie strony. Dzięki temu praktycznie bez spóźnienia mogliśmy zacząć wychodzenie do Sanktuarium zielonym szlakiem.
Słoneczko za chmurami, które raz będą jaśniejsze, raz ciemniejsze i tak będzie do końca. Ważne, że jest ciepło, choć parno i to czasem  na pewnych odcinkach da nam się we znaki.
Do Mateńki przychodzimy o 8.35. Zostawiamy podziękowania, ale przede wszystkim prośby, o których wcześniej pisałem, choć każdy z nas miał też co innego w sercu.
Potem kawa i śniadanie i już o 9.10 mogliśmy iść dalej zielonym szlakiem, wspinając się w stronę końcowych stacji kalwaryjskiej Drogi Krzyżowej.
Mijamy Grodzisko Bugaj, by za moment dostać się do ruin zamku na górze Żar i tam na szczycie jesteśmy o 9.50. Tam właśnie mają początki szlaki czarny i niebieski, które teraz wraz z zielonym będą nas sprowadzać w dół w stronę Bugaja.
Pod Żarem nasz niebieski definitywnie skrętem w prawo opuszcza tamto koleżeństwo, choć czarny jeszcze za jakiś czas przetniemy, by po jeszcze większym czasie na niego wejść.
Podoba nam się ten niebieski odcinek, trochę bogaty w grzyby i tylko podoba nam się do wspomnianego momentu przecięcia z czarnym (Żarek), gdyż potem wchodzimy w las i na łąki, gdzie mokre trawy sięgają momentami pod pachy. Dobrze, że mamy swoje elektroniczne odstraszacze kleszczy, bo mogłoby być różnie. Fatalne oznakowanie tej części, w trawie nie widać często dziur w ziemi. Jest sporo wody w kałużach... i musimy iść na orientację. Od czasu do czasu gdzieś tam znak się pojawi. I te atakujące muszki i komary... koszmar w biały dzień.
Za nami w mgle częściowo Żar, na którym byliśmy i kilka razy na niego spoglądam okiem aparatu.
Wreszcie kończy się łąkowy odcinek i mamy asfalt... tylko w którą stronę iść... aż zauważamy oznakowanie właśnie na tym asfalcie.
Pojawią się domy, przy których można podziwiać róże i moje ulubione malwy. Wszak to takie polskie kwiaty i jakoś tak odeszły w zapomnienie a są wspaniałą przydomową ozdobą.
W Bugaju Stryszowskim ponownie spotykamy czarny szlak i teraz nim pójdziemy opuszczając niebieski. To będzie w tym miejscu gdzie Seniorka mapę czytać będzie, a jedna z tutejszych kobiet będzie coś tam robić na poletku ziemniaków.
Przy czarnym szlaku z kolei spotkamy zadbaną winnicę, zobaczymy typowy sielski widok w postaci samotnej lipy z kapliczką, a obok łany zboża.
Zobaczymy pasące się daniele, starszego i młodszego, które na nasz widok przerwą to zajęcie i będą pozowały.
Będą łany zbóż już powoli wymagające żniw, wiśnie na drzewach, domy gustowne i takie zamglone widoki.
Już na terenie Łękawicy, tuż przed piękną wielopoziomową kapliczką (na ostrym zakręcie) spadną pierwsze krople deszczu i trzeba będzie osłaniać się parasolami. Od tego miejsca fotki będą rodem spod tego (jakby nie było) urządzenia.
Tutaj też postanawiamy, że nie pójdziemy dziś do końca, tylko tutaj, prawie, że w połowie zaplanowanej trasy, zakończymy ją, by za kilka wrócić i kontynuować.
Przeszkodą jest deszcz i moja lewa pięta (jak u Achillesa), która daje mocno znać o sobie. Kończymy na przystanku autobusowym przy szkole w Łękawicy o 12-tej.
Rozkłady jazdy są sprzed 5 lat, ale liczymy, że jakiś busik pojedzie do Wadowic i pewien młody gość potwierdził, że to będzie za 40 minut. Jest zatem pora na kawę z termosu, ale to już poza trasą.
Niebawem tu powrócimy, by kontynuować, ale specjalnie nie piszę co mamy w planach, by to była niespodzianka.















4 komentarze:

  1. Szlaki bardzo ciekawe. Pamiętam jak byłem w Kalwarii i podziwiałem okoliczne tereny z okolic klasztoru. W końcu udało mi się skończyć remont! Teraz czas na góry. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło Cię czytać po przerwie. Cieszę się, że znowu pójdziesz w góry. Serdeczności.

      Usuń
  2. Tak... to rok komarów...a trasa ciekawa... cóż może kiedyś mi się uda...bo Kalwaria Z. mi się już śnić zaczyna... pamiętam jak razem z Lanckorona szliśmy... miłego😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym niebieskim odcinkiem pewnie dobrze się pójdzie wczesną wiosną, kiedy trawy są maleńkie... ale lepiej przejść cały czas czarnym z Żaru, on prowadzi aż do Wadowic.
      Serdeczności.

      Usuń