poniedziałek, 20 sierpnia 2018

728 trasa - 18/19.08.2018

Ustroń Rynek - Grażyńskiego - Karczma Góralska - Utropek - Olympic - Nadrzeczna - Kościół św. Klemensa - Zawodzie - Leśny Park Niespodzianek - Zawodzie - 3 Maja - Korowód Dożynkowy - Amfiteatr - Ustroń Park Kuracyjny.

Myślę, że ten pocałunek Stołu Pańskiego w moim kościele pw. św. Klemensa, przez proboszcza parafii, doskonale oddaje miłość i przywiązanie do Pana przez mieszkańców mojego ukochanego miasta.
To na rozpoczęcie mszy świętej dziękczynnej za zebrane plony, czyli inaczej msza święta dożynkowa.
Myślę też, że tą relacją pokażę wszystkim to, dlaczego tak mocno kocham swoją miejscowość i dlaczego nigdy nie zamieniłem jej na żadną inną i mam nadzieję, że nie zamienię. Tu się urodziłem, tu mieszkam i tu chcę na którymś cmentarzu spocząć.
Przez 12 lat nie miałem możliwości uczestniczenia w Dniach Ustronia zwieńczonych dożynkami, ze względu na pracę. Bardzo mi tego brakowało i teraz kiedy już naprawdę jestem wolnym to wracam do korzeni.
Forma jaką przyjął ceremoniał dożynek obowiązuje od 1975 roku z późniejszymi poprawkami. Mierzi mnie to, że wszędzie podaje się ten rok jako nawiązanie do przedwojennych tradycji. W samym Ustroniu tak... ale Lipowiec (od 1973 roku dzielnica Ustronia) tradycję kultywował po wojnie. Sam będąc w 2 klasie podstawówki szedłem w korowodzie jako młody siewca. Nie wiem tylko, czy to były wakacje przed 2 klasą czy po 2 klasie, czyli albo 1959 albo 1960 rok.
Kiedy Lipowiec został dołączony do Ustronia, to po krótkiej przerwie rozpoczęto miejskie dożynki. Nie było wtedy przypadkiem, że gaździną ówczesną była mieszkanka Lipowca. Ustroń wtedy zaczął pisać swoją nową historię dożynkową, dziś zupełnie zapominając, że ta tradycja przez dziesiątki lat po wojnie żywa była w Lipowcu. W tym roku gazdą został syn wspomnianej gaździny z 1975 roku i wraz z żoną pięknie ten przywilej zrealizowali. Dożynki to drugi dzień mojej trasy i do nich wrócę... a na razie sobotni początek w ramach Dni Ustronia... na rynku - zaczynam o 9.55.
Trwa 2 Międzynarodowa Wystawa Produktów Regionalnych. Oficjele  przecinając wstęgę dokonują otwarcia. Wśród nich należy wyróżnić Starostę Powiatu Cieszyńskiego, Burmistrza Ustronia i Przewodniczącego Rada Miasta Ustroń. Oni będą przewijać się także w innych punktach tej trasy. Rozpoczyna się Ustrońskie Wyzwanie, czyli bieg na orientację. Jedno z późniejszych zdjęć pokaże jeden punkt kontrolny pod mostem, do którego ustawiła się kolejka.
Na scenie pojawi się bardzo lubiana i od czasu do czasu pokazywana w moich relacjach Tekla Klebetnica. Niedawno skrzypaczka wyszła za mąż za akordeonistę (rodem z Ustronia).
Wybaczcie, ale nie będę szczegółowo opisywał wszystkiego, gdyż byłoby to za długie i po części nudne, a fotki swoje pokażą. Jest ich sporo.
Opuszczam rynek, by dotrzeć do Karczmy Góralskiej po drugiej stronie Wisły o 11.50. Tutaj z kolei 3 Międzynarodowy Zlot Zbójników. Powalczą o Złotą Parzenicę w gotowaniu. Trochę postrzelali, pobawili słowem ... i potem poszedłem dalej, ponownie na lewy brzeg Wisły do Utropka (12.20). Tam już do dożynek przygotowani są. Mam gości, którzy do tej pory ze mną nie byli, bo pojechali zwiedzać Pszczynę, ale ja muszę zrobić kilkugodzinną przerwę w trasie, wrócić do  domu i ugotować obiad. Mizeria z ziemniakami i jogurtem, pychotka! Żadnego mięsa w te upały.
Wcześniej wchodzę jeszcze do hotelu Olympic powstałego na miejscu dawnego miejskiego basenu z zapytaniem o pieczątkę turystyczną, ale  nie mają... bo to tak zwykle jest, że ważni są turyści, ich kasa, ale żeby coś od serca dla nich dać to rzadkość. W żadnym wypadku nie krytykuję Olympicu, to tylko stwierdzenie ogólnego faktu dotyczącego różnych miejsc, gdzie turyści bywają. Przerwa od 13.35.
Powrót na trasę przy Olympicu o 19.10. Przejście ponownie pod Karczmę Góralską na ulicę Nadrzeczną, a tam trwają przygotowania do 28 Romantycznego Biegu Parami. Wspaniała, wesoła impreza. Mam nawet fotkę z maskotkami naszymi, z Ustroniaczkami.
Po dotarciu na metę mojego kolegi z żoną kończę o 19.50 pierwszy dzień radosnej trasy.
Mieszkam w takiej części Polski, ukochanego kraju, gdzie panuje odwieczna tolerancja dla drugiego człowieka. Powodem jest różnorodność wyznań, ale prym wiodą dwa - rzymskokatolickie i ewangelicko-augsburskie. Nie ma dla nas barier do pokonania. Wspólnie żyjemy, wspólnie pracujemy, wspólnie troszczymy się o lepszą przyszłość. Coraz częściej zdarzają się mieszane wyznaniowo małżeństwa, rodziny. Dzięki opiece jednego Pana, bo wspólnie Go wyznajemy otrzymujemy łaski, z których czasem nie zdajemy sobie sprawy. Pan nie lubi kłótni, waśni i tam gdzie jest zgoda tam i jest Jego błogosławieństwo.
Śmiem twierdzić, że nasze tegoroczne zbiory, choć gorsze niż rok temu, nie są katastroficzne jak w innych rejonach kraju... a więc nasza Mała Ojczyzna może uchodzić za wzór dla innych.
Owszem, mamy różnice zdań, ale po to jesteśmy, żeby je pokojowo (choć czasem z przytupem) rozwiązywać. To jest ziemia ludzi pracowitych, uczciwych, z wpojoną od urodzenia wolą służenia drugiemu człowiekowi. To jest ziemia, gdzie ważną pieśnią z pokolenia na pokolenie jest "Ojcowski dom". Wystarczy wsłuchać się w jej słowa i tam znajdzie się wszystko to o czym piszę.
Już nieraz pisałem, że legenda głosi, że Ziemia Cieszyńska powstała z uśmiechu Pana Boga. Dziś sprzęt pracujący w polu jest imponujący i zwyczajem w niektórych rodzinach (zwłaszcza ewangelickich) jest udzielenie błogosławieństwa przez żeńską część gospodarstwa, swoim mężom, synom kiedy oni tym sprzętem wyruszają w pole. Nie wyjadą jeśli takiego błogosławieństwa nie otrzymają. To się nazywa życie w zgodzie z Panem, bez rozgłosu, bez fajerwerków. Boga trzeba mieć w sobie, w rodzinie.
Mszą świętą o godz. 9-tej w niedzielę, o której pisałem na początku rozpoczyna się drugi dzień trasy. Po jej zakończeniu rodziny mogą zabrać sprzed ołtarza po 1 chlebie upieczonym w tegorocznych zbóż.
Z kolei ja po mszy, poprzez Zawodzie udaję się na spotkanie ze zwierzątkami do Leśnego Parku Niespodzianek. Przybywam tam o 10.40, ale trochę w kolejce do wejścia muszę postać. Jak na jej długość to i tak szybko przesuwamy się, gdyż wchodzą całe rodziny.
Można karmić zwierzęta towarzyszące zwiedzającym, ale tylko karmą zakupioną przy kasie i to jest bardzo dobry pomysł. Nie można karmić tych w klatkach i zagrodach.
Nie uczestniczymy (ze znajomymi) w pokazie lotów drapieżnych, gdyż już kiedyś to widzieliśmy, a pewnie i zobaczymy w przyszłości. Za to mogliśmy sobie zrobić fotki z bielikiem na ręce za odpowiednią opłatą.
Dobrze, że las, dobrze, że cień. Potem na zakończenie pobytu grochówka, po której mocno mnie pogoniło i już więcej jej tam jadł nie będę.
Piękny daniel z łopatami żegna nas i o 12.55 opuszczamy to niezwykłe miejsce. Przez Zawodzie obok sanatorium Równica i obok pomnika Króla Wszechświata wracamy do centrum Ustronia i czekamy na korowód dożynkowy. Stoimy naprzeciw Delicji i podziwiamy. Tych 12 lat przerwy w oglądaniu go przeze mnie zrobiło swoje i trochę poczułem się rozczarowany. Owszem pokazany sprzęt rolniczy, ale zdecydowanie za mało scenek rodzajowych, takich mówiących o życiu rolnika.
Być może, że gdybym co roku był, to tego nie zauważyłbym. Nieważne! Ważne, że tradycja jest pielęgnowana a nasz korowód jest pewnie jednym z najpiękniejszych w kraju. Wszystko przygotowywane jest przez samych gospodarzy. Ich trud nie poszedł na marne, są mocno oklaskiwani, a my polewani wodą z wozu strażackiego.
Moi znajomi muszą odjechać i dlatego opuszczam korowód przy znamiennym napisie "500+ już mamy i jutro zamykamy". Bardzo ciekawe podsumowanie aktualnej sytuacji w kraju. Po co pracować, lepiej być po części darmozjadem a państwo i tak zapłaci. Pieniądze powinni otrzymywać wyłącznie ci co pracują, wtedy i nierobom dziecioróbstwo przestałoby być opłacalne.
Kolejny etap to ceremonia dożynkowa w amfiteatrze, gdzie już bez znajomych przychodzę o 15.05. Publiczność bawi orkiestra dęta KWK Pniówek, która otwierała korowód.
Estrada Ludowa Czantoria tradycyjnie będzie ceremoniał prowadziła. W części religijnej, ekumenicznej dołączą do niej chóry wyznaniowe z parafii ewangelickiej i "Ave" z katolickiej.
Będzie wspólne "Ojcze nasz", będą pieśni, jak chociażby "Ojcowski dom", czy "Barka". Będzie hymn Beskidów "Szumi jawor szumi" i wiele innych.
Będzie błogosławieństwo ekumeniczne chleba, a gazdowie będą się nim z nami dzielić, podobnie kołaczami i miodulą.
Po tej części EL Czantoria wykona prześlicznie pieśni znane jeszcze z mojego dzieciństwa. Swój występ z nimi podzielą dzieci...
... a po tym wszystkim oczekiwany koncert naszej Estrady Regionalnej "Równica", która od ponad 20 lat na każde dożynki przygotowuje nowy program. Żywioł, temperament ale także liryka i zadumanie... to składa się na sukces tego zespołu. Już dawno nie widziałem w naszym amfiteatrze takiego aplauzu na stojąco, wręcz burzliwych oklasków... to uskrzydla i były bisy.
O 17.45 opuszczam amfiteatr, spotykam kolegę i idziemy do Parku Kuracyjnego, gdzie były takie tłumy ludzi jak na dożynkach (hahaha). Trwa zabawa na kręgu tanecznym. Kosztujemy mioduli, śliwowicy, a na koniec bigosu. W dobrych nastrojach kończymy o 19.38 piękną żniwną trasę, na której jedna tradycja wiązała się z drugą i wszystko miało sens.
Ja się cieszę, bo do tej pory nigdy obrzędy dożynkowe nie były tematem moich tras z uwagi na brak czasu... jest w końcu debiut i to przy znakomitej słonecznej pogodzie.
Na zakończenie wgrana jest relacja z tegorocznego korowodu, ale jakościowo niezbyt ciekawa. Nie wiem dlaczego jej autor ustawił się pod słońce.



10 komentarzy:

  1. Witam cię Stachu po bardzo długiej przerwie. To ja AC.
    Wiesz dobrze że teraz mieszkam w Niemczech bo tam zabrał mnie mój mąż jak się okazało bardzo zazdrosny.
    Nie narzekam bo mam wszystko czego bym pragnęła. Jednego tylko mi dać nie może. Myślał że operacja postawi mnie na nogi ale lekarze tamtejsi odmówili. Za długo byłam na wózku i za stara jestem żeby wszystkie mięśnie się zregenerowały. Cieszę się że mogę trochę chodzić a to ty sam wiesz komu zawdzięczam.
    Byłam w amfiteatrze na wózku. Przechodziłeś koło mnie ale nie zaczepiłam bo za mną był małżonek. Jesteśmy chwilę w Polsce ale nie czuję się tu dobrze. Jestescie przepolitykowani wszyscy. Kiedy zmądrzejecie i pogonicie te władze które z Polski robią pośmiewisko a nas na obczyźnie to bardzo boli.
    Piszesz na poczatku ze pewnie zrozumiemy twoje przywiązanie do Ustronia. Ja rozumiem i bez tego.
    Ładnie i ciekawie to napisałeś bo tu naprawdę praca jest podstawą każdego dnia a na polu to szczególnie. Nie znałam tego zwyczaju blogosławieństwa męskiej części rodziny przez żeńską a to takie piękne że aż z wrażenia płakać się chce. Jesteście tak dobrymi ludźmi a nie potraficie poradzić sobie z hołotą.
    Znowu odezwę się kiedyś być może znów podczas pobytu w Polsce.
    Pogłaskaj Perełke i bądź szczęśliwy. AC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamień z serca... bo martwiłem się tym Twoim milczeniem. Nie dziwię się małżonkowi, bo jeśli poczytał Twoje komentarze z lat ubiegłych, gdzie zaczepiałaś każdego pokazanego faceta (hahaha) to zazdrość jest na miejscu.
      Oj, cała Ty! Jesteście... nie potraficie...
      A ja się Ciebie pytam,ile lat jesteś za Odrą, że nagle my to my a Ty to Ty. Roczek niezmała, czyli na poprzednich wyborach w Polsce powinnaś być, a byłaś?
      I tu masz odpowiedź.
      Fajnie, że jesteś, że mogę się z Tobą przekomarzać i robię to z radością. Dziękuję za zostawioną opinię o relacji... a co do błogosławieństwa, to proponuję takiego udzielać Twojemu małżonkowi za każdym razem gdy idzie do pracy, bo na pewno tego jest wart. Pewnie na początku zdziwi się, ale przecież też jest Polakiem i to zrozumie. Bądźcie i Wy szczęśliwymi i zaglądaj tu częściej. Papapa

      Usuń
  2. Pracować zacząłem już w 8 klasie podstawówki, bo w domu się nie przelewało, a chciałem mieć na wakacje. Pracowałem potem każdego roku, w czasach licealnych i między studiami. Pracuję cały czas! A Ty nazywasz mnie "darmozjadem" i "dzieciorobem" a wcześniej wypisujesz coś o Bogu? Wybacz ale to i głupota i hipokryzja.
    A jeśli Cię interesuje, to 500+ jest REKOMPENSATĄ kosztów jakie ponoszę wychowując dzieci, bo trzeba je ubrać, nakarmić, zapewnić im edukację, rozrywki, wypoczynek...
    Co śmieszniejsze najgłośniej przeciw 500+ wrzeszczą tzw. "obrońcy konstytucji" zbyt głupi lub zbyt zakłamani by doczytać że jest w niej zapis iż państwo ma urzeczywistniać zasady "sprawiedliwości społecznej" - a skoro to "dziecioroby" ponoszą koszty wychowania przyszłych podatników i płatników ZUS to należy im się wsparcie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maćku, naucz się czytać! Pisałem, że pieniądze należą się pracującym, czyli TOBIE też! Natomiast uważam, że tym co nigdzie nie podjęli pracy bowiem starcza im dotacja państwowa, w tej formie powinno być to odebrane i to o nich piszę dziecioroby, bo tylko to wykonują.
      I nie przepraszam Ciebie, bo ani jedną literą nie uraziłem Twojej dumy. Nie jesteś darmozjadem a dzieci rób ile chcesz. Masz do tego prawo.
      Coś nerwowy ostatnio się zrobiłeś... nie dokończę tego zdania. Poczytaj na spokojnie mój tekst i zobaczysz to w zupełnie innym świetle.

      Usuń
  3. Hej... ale u Was dożynki w obfitości występów... korowód szumny... no i wszystko zaczarowane w Twoich fotkach... Na moich nie będę bo u nas w tym czasie na Starym Groniu impreza... barania...
    miłego Stach:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doczekałem się komentarza na temat. Dziękuję Ci za to Gabrysiu.
      Faktycznie to już niedługo rok od poprzedniego barana. Nie wiem gdzie wtedy będę, ale być może uda mi się tam do Was zajrzeć w tym roku.
      Miłego, papapa

      Usuń
  4. Kolejna ciekawa relacja – nie tylko z dreptania po górkach, czy zwiedzania większych czy mniejszych miast, ale promocja regionu. A imprezy związane z kulturą są tu bardzo istotne i dobrze że lokalna społeczność i turyści mogą w nich uczestniczyć. Kolorowo, tanecznie, wesoło, z uśmiechu Pana Boga.
    Brak pieczątek – szczególnie tych ozdobnych to notoryczny problem. Szkoda, że nikt nie pomyśli że to też forma promocji.
    Zbójnicy szykowni, ale ta Zbójnicka z parzenicą - jak malowana ! Na jednym ze zdjęć jest Miodulka Stacha. To ponoć eliksir długowieczności. Rozgrzewająca i krzepiąca ciało i ducha. Zgodnie z podpisem wiadomo- czyjego :-)
    Pozdrawiamy serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co to są łzy radości? To takie coś co w tej chwili spływa po moich policzkach.
      Rozmowy telefoniczne, jakie by nie były, są ważne, ale słowo pisane ma swój sens i raduje serce, które nakazuje oczom zwilżać policzki.
      Cieszę się, że mogę Was czytać po dłuższej przerwie, a Bogu dziękuję, że przez kilka lat pozwolił mi mieć swój profil na "Polskich szlakach", skąd po czasie z hukiem wycofałem się, bo nie miałem zapewnionego zabezpieczenia przed złośliwymi czy wręcz obraźliwymi komentarzami.
      Dziękuję jednak, bo tam poznałem CUDOWNYCH LUDZI, czyli Ciebie, Gabrysię, Adama, Pawła, z którymi kontakt poprzez facebook mam codzienny... poza Tobą i Marianem, ale my porozumiewamy się telefonicznie.
      Danula, dziękuję za odwiedziny, za pozostawiony pisemny ślad. Bardzo to dla mnie ważne.

      Usuń
  5. w tym roku nie zaliczyłam żadnych dożynki... mojego miasta to ja na Starym Groniu...gminy Jasienica przegapiłam... ach chyba starość... dobre że pokazałeś swojego Ustronia...papa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka starość?! Pewnie czasu brak tak, jak dotąd było u mnie.

      Usuń