czwartek, 2 sierpnia 2018

724 trasa - 02.08.2018

Ustroń Polana - Stokłosica - Wielka Czantoria - Nýdek Gora - Pod Ostrým - Malý Ostrý - Vružná - Třinec Centrum.

Wróżna na polsko-czeskiej granicy na czerwonym szlaku z Wielkiej Czantorii do Trzyńca.
Zaczynamy w trójkę w Ustroniu Polanie o 7.25 także czerwonym szlakiem, ale innym, bo polskim. Zaraz też idziemy do dolnej stacji kolejki linowej na Stokłosicę, gdyż jedna z gazet podała, że w letnie miesiące kolejka funkcjonuje od ósmej. Okazuje się, że pół godziny później. Jesteśmy świadkami, jak pracownicy przychodzą, świadkami rozruchu i jakoś ten czas nam przeleciał do 8.25, bo już wtedy mogliśmy zacząć wjeżdżać na górę. Zamykając barierkę uderzyłem się stopką między nogi i mówię do dziewczyn, że walnąłem w kulki. Seniorka nie mogła zajarzyć i twierdzi, że nie widzi żadnych... dopiero kiedy powiedziałem, że chodzi o moje osobiste, to zrobiło się wesoło, co zostało uwidocznione.
Przejazd na górę tym razem trwał 10 minut. Widoków we wschodnim kierunku nie było z uwagi na bardzo mocne słońce już o tej porze. Pozostał tylko ten na Ustroń i dalej.
Góry widać w oddali, za mgiełką, co oznacza, że dziś żaden deszcz i żadna burza nie pokrzyżuje nam planów, a mamy zamiar dojść czeskim czerwonym szlakiem do Trzyńca.
Póki co idziemy polskim na Wielką Czantorię. Przed nami tylko dwóch chłopaków, którzy także kolejką wyjechali. Po pół godzinie, czyli o 9.05 meldujemy się na szczycie Wielkiej Czantorii i po zebraniu kompletu pieczątek idziemy w stronę schroniska czeskiego, czeskim żółtym szlakiem, gdyż on nas zaprowadzi do rozgałęzienia pod Chatą Czantoria.  Nie wchodzimy tym razem do niej, tylko tuż przy niej przekraczamy granicę państwa o 9.20. W dół i przy wspomnianym rozgałęzieniu jesteśmy o 9.37. Tam wchodzimy na czerwony czeski w stronę Trzyńca, bo w drugą stronę prowadzi do Nydka i dalej na Filipkę i jeszcze znacznie, znacznie dalej.
Po raz pierwszy idę w odwrotną stronę, gdyż dotychczas zawsze wędrowałem z Trzyńca do domu.
Tym razem wyryp w dół, ale też bardzo trzeba uważać, by się nie wywrócić.
Jak już będziemy zdecydowanie niżej, to kawałek pójdziemy pasem granicznym. O 10.30 będziemy w Nydku Górze, gdzie nasz czerwony krzyżuje się z żółtym spod Małej Czantorii i dalej można przejść do centrum Nydka.
... a my ponownie w górę, tym razem pod Ostry, ale nie ten Ostry, na którym byłem w ubiegłym miesiącu.
Szlak nie wiedzie przez szczyt, obchodzimy górę aż do ponownego dojścia do pasa granicznego.
Mijamy także Mały Ostry i zaczynamy się wspinać na Wróżną. Na polską stronę mamy widok na Tuł i z tyłu na Małą Czantorię. Dochodzimy do miejsca płotów metalowych po czeskiej i po polskiej stronie. Spory odcinek będziemy musieli w ten sposób przejść, po czasie po polskiej stronie skończy się, a wzdłuż czeskiego dojdziemy na Wróżną. Stamtąd podziwiamy miejsca, którymi szliśmy podczas poprzedniej trasy od Goleszowa przez Leszną Górną. Widzimy z wysoka kościół w tej miejscowości, który wówczas mijaliśmy, widzimy Tuł, widzimy do Cieszynia i dalej do kopalni koło Pawłowic. Nad nami krążą jastrzębie.
Jest bardzo gorąco, ciągle musimy uzupełniać płyny w organizmach, ale i tak mamy dobrze, że zdecydowana większość tej trasy wiedzie lasami, dlatego i fotek mniej, bo wszystko w lesie do siebie podobne.
Przed Małym Ostrym zasmucił nas widok, którego już od dłuższego czasu nie widzieliśmy, a przed laty był plagą, mianowicie stojący suchy las.
Z Wróżnej zejście też początkowo wzdłuż płotu i poniżej trafiamy na ścieżkę, którą na poprzedniej trasie szukaliśmy dalszego ciągu szlaku "Przyroda nie zna granic" i nią do tego szlaku doszliśmy, ale dalej nic się nie zmieniło. Jak iść do Polski, do Goleszowa pięknie oznakowane, ale gdzie iść po czeskiej stronie do Wędryni - brak... a wystarczy tylko umieścić informację, że od tego miejsca czeskie oznakowanie ma kształt biało-zielonego kwadratu.
Przez pewien czas nasz czerwony idzie wspólnie z zielonym spacerowym, potem ten drugi odbija w lewo, a nasz kieruje się w stronę tutejszej Babiej Góry.
O 12.30 doszliśmy do skrzyżowania ze szlakiem żółtym prowadzącym na stację kolejową Trzyniec Centrum. Nigdy nim nie szliśmy, więc postanawiamy odpuścić sobie dalsze dreptanie czerwonym (znowu pod górkę) i debiutujemy na  żółtym.
Po chwili pokaże się tabliczka informująca, że wchodzimy do Trzyńca. Obok miejskiego szpitala wiedzie nas szlak i wyprowadza na drogę do centrum.
Jest już niemiłosiernie gorąco, dreptanie asfaltem staje się uciążliwe, ale pocieszamy się, że to tylko kilka kilometrów i tak o 13.10 wchodząc na peron stacji Trzyniec Centrum kończymy trasę. Za 18 minut zabierze nas stąd pociąg do Czeskiego Cieszyna.
Gdybyśmy szli czerwonym szlakiem do końca to doszlibyśmy do następnej stacji - Trzyniec.
Organizm na moim ciele wyprodukował tyle soli, że starczy do kiszenia ogórków, hahaha
 


4 komentarze:

  1. Fajna wycieczka. Dobrze poznać nowe rejony w których się jeszcze nie było. Praca niestety nie pozwala na razie na wycieczki więc dziękuję, że mogę sobie chociaż na zdjęciach zobaczyć te tereny i poczytać opis szlaku. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że ten blog może się na coś przydać. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Urokliwa trasa, jak wiele w tamtym terenie.

    OdpowiedzUsuń