Przełęcz Salmopolska - Grabowa - Szlak Utopca - Hołcyna - Brenna.
Beskid Śląski. Powtórka 537 trasy z 2 października 2015, ale w innych warunkach pogodowych i w innym składzie, choć też 3-osobowym. Chciałem pokazać współdreptaczom, że zimą też można chodzić górami i to niekoniecznie przy słonecznej pogodzie, bo tego akurat dziś nie było.
Przeważały odcienie bieli, popielu i szarości. Najważniejsze, że była słoneczna pogoda ducha, a to przecież najważniejsze.
Przyjechaliśmy autobusem na Salmopol o 8.55 i o tej godzinie rozpoczynamy 556 trasę wejściem do restauracji Biały Krzyż. Jesteśmy pierwszymi gośćmi i przy kawie miło (jak zawsze) gawędziło się z właścicielem. Trochę czasu tam posiedzieliśmy, ale nie odnotowałem tego, o której poszliśmy dalej czerwonym szlakiem w stronę Grabowej.
Mgiełka, czasem prześwit znikomy błękitnego nieba, dodawały niepowtarzalnego uroku. Moi kompani idą tędy po raz pierwszy w życiu i cieszę się, że podoba im się zapach czystego powietrza, okolica, ośnieżone krzewy i drzewa, a nawet słabe dziś z racji pogody widoki.
Spokojnie wędrując o 9.45 dochodzimy na Grabową, gdzie przy szlakowskazie pokrzepiamy się grzańcem i to jest to... przy tej pogodzie. Tutaj już wieje chłodny wiatr, zwłaszcza na terenach wolnych od drzew, przy okazji tworząc zaspy, małe co prawda, ale to jednak zaspy. Tam też żegnamy czerwony szlak i wiedząc, że wyżej już dziś nie będziemy, czarnym rozpoczynamy schodzenie do Chaty Grabowa, gdzie meldujemy się o 10.10. Spędzimy tam 1,5 godziny podziwiając gospodarzy za to, że tyle serca wkładają w to miejsce. Wiemy, że trzeba dużo wyrzeczeń, nie mówiąc już o pieniądzach, żeby coś tak wspaniałego stworzyć. A do tego dochodzi jeszcze miła atmosfera panująca w chacie, która automatycznie udziela się gościom.
Niezwykle sympatyczna gospodyni dzieli się z nami swoimi doświadczeniami, my swoimi i każdy coś z tego na pewno zapamięta. Kot i pies dopełniają uroku tego miejsca.
Trzeba jednak iść dalej, żegnamy mile gospodarzy o 11.40 i Szlakiem Utopca będziemy schodzić do Brennej. Na początku przyszło nam zmierzyć się z największymi na trasie zaspami, choć dla nas była to frajda. Gorzej dla gospodarzy, bo póki co, nie mogą teraz jeździć samochodem, póki nie zostanie odśnieżona droga.
Po zejściu ze wspólnego szlaku z czarnym (my aktualnie idziemy czerwonym spacerowym), zasłaniają nas zbocza gór i już nie wieje na nas żaden wiatr. Możemy spokojnie iść spacerkiem wśród zimowej scenerii aż do Hołcyny. Potem kawałek Doliną Hołcyny i idziemy w stronę Koziej Zagrody, ale ta dziś zamknięta, focę tylko jedną dyżurną kozę. Skoro tak, to przechodzimy przez rzekę Brenicę i w Beskidzie zatrzymujemy się na posiłek. Jest 13.55. Po posileniu się, już tylko kawałek mamy do mety na przystanku w centrum Brennej. Ten kawałek przyjdzie nam przejść w zadymce, raz mniejszej, raz większej, ale zanim przyjedzie autobus, śnieg przestanie padać. Kończymy tę trasę o 15.07. Cieszy mnie to, że współdreptacze są zadowoleni i już snujemy plany na następne poruszanie się dla zdrowia, górskimi ścieżkami. Tak trzymać.
Podoba mi się wasza pogoda ducha.
OdpowiedzUsuńNam też, moja droga znajomo nieznajoma znajomemu.
OdpowiedzUsuńGrzaniec w zimowej scenerii- super sprawa!
OdpowiedzUsuńWspaniałe wędrowanie świetnie pokazane.Niesamowite formy śnieżne oddają wyjątkowy urok prezentowanych okolic.
Nie dziwię się doskonałemu nastrojowi całej grupy.
Bo przecież dewizą Twoich Stachu wędrówek jest pogodny nastrój i dobry humor.
Pozdrawiamy po długiej nieobecności :-)
Tym razem i ja po dłuższej nieobecności i bardzo ucieszyłem się z Waszych odwiedzin.
UsuńTak myślę, że dobry nastrój powinien być zawsze, bo w przeciwnym wypadku nie miałoby sensu wychodzenie z domu. Serdeczności.