Kysuce. Po raz trzeci w tym roku pielgrzymuję do słowackiej Królowej Pokoju, jako, że to okres Świąt Bożego Narodzenia i należy odwiedzić Tą, która urodziła nam Zbawiciela. W dodatku Królowej i Przewodniczce moich tras, należy się podziękowanie za całoroczną opiekę na szlaku.
Rozpoczynam o 8.12 na przystanku kolejowym Turzovka Zastávka.
Dzień dopiero niedawno zbudził się, jest jeszcze trochę szaro, chmury gdzieś tam w górze bardzo szybko przemieszczają się, ale tutaj na dole cichutko, bez wiatru.
Tak wstępuję na znany mi już szlak pielgrzymkowy. Po pokonaniu pierwszego, ale ostrego podejścia, docieram do stacji Drogi Krzyżowej. I dziś będą na zdjęciach wszystkie, czyli cała czternastka.
Niebo stanie się błękitne i nada to urok tej wędrówce pośród szarych, brązowych suchych traw. Zupełnie inaczej wyglądałoby to, gdyby był tak jak teraz być powinien - śnieg.
Po ostatniej stacji, rozpoczną się stacje kolejnej Drogi Krzyżowej, ale tym razem nie uwieczniam ich wszystkich na zdjęciach.
Dochodzę do miejsca (9.40), gdzie Matka Zbawiciela objawiała się począwszy od 1 czerwca 1958 roku. Na tym miejscu zbudowana jest kaplica pw. Królowej Pokoju. To jest mój cel wędrówki. Bardzo szybko tutaj dotarłem, bo o 9.05, a msza będzie dopiero za 2 godziny. Nie ma sensu siedzieć w chłodzie na polu, bo kaplica zamknięta, więc po odmówieniu części różańca i podziękowaniu za opiekę z jednoczesną prośbą o sprawowanie tejże w następnym roku, idę dalej do Korni.
Po drodze oczywiście spotykam najpierw źródła z uzdrawiającą wodą, które tutaj po objawieniach wytrysły, a potem patrzę na postępujące prace przy budowie Sanktuarium. Doczytałem się, że chcą dokończyć budowę w 2015 roku, brakuje pieniędzy... można wspomóc to dzieło wpłacając na konto podane na stronie Sanktuarium w Żiwczakowej.
Schodzę w dół, a do góry idzie coraz więcej ludzi. Tak dochodzę do nowego kościoła w Korni. Wstępuję na modlitwę, a przy okazji focę miejscową stajenkę. Jest 10.40.
Potem zahaczam o stary kościół, który już tej funkcji aktualnie nie pełni i drogą główną idę przez Kornię w stronę Turzovki. Po drodze będę miał okazję wreszcie zobaczyć miejsce wypływu ropy. Jest to tzw. ropne źródło. Gdyby mi nie napisali, że to ropa, to nigdy bym na to nie wpadł. Byłem tam o 11.30.
Drzewa budzą się do życia. Widzę pierwsze grudniowe bazie. Dalej idę szlakiem żółtym, aż do dzielnicy Turzovki - Predmier, gdzie będę o 12.00.
Teraz już tylko do mety. W Turzovce wstępuję do kościoła, ale zamknięty. Nie przeszkadza to w modlitwie.
Meta na przystanku autobusowym na ulicy Beskidzkiej o 12.55. Za niecałe 20 minut będę miał autobus do Czadcy.
Trasa potrzebna duchowo, ale i cieleśnie też. Myślałem, że Turzovka będzie wybrana przeze nie miejscowością roku, ale pojawiło się inne miasto, o czym będzie w podsumowaniu 2013 roku.
Turzovka będzie na 2 miejscu, ale w przyszłości może ten tytuł uzyska, bo bardzo polubiłem tę miejscowość.
To dzisiejsze dreptanie jest jednocześnie potwierdzeniem tegoż właśnie.
ciekawe wyjście...lubię oglądać coś co sama przeszłam...
OdpowiedzUsuńNo tak, w rzeczy samej... byłaś tam wiosną.
OdpowiedzUsuń