wtorek, 17 grudnia 2013

412 trasa - 17.12.2013

Wisła Głębce - Łabajów - Stożek - Nad Zimným - Filipka - Hrádek.

Polsko-czeska trasa Beskidem Śląskim i Śląsko-Morawskim.
Dziś mało opisu, bo więcej będzie zdjęć krajobrazowych, jako, że w dalszym ciągu mamy w górach dobrą widoczność, choć już nie taką jak w miniony piątek, przy poprzedniej trasie.
Trasa wymyślona rano i nie żałuję, że to się zdecydowałem.
Początek w Wiśle Głębcach naprzeciw pensjonatu Słoneczny Gród o godzinie 9.45. Za wiaduktem kolejowym wejdę na zielony szlak turystyczny i nim pójdę aż do schroniska na Stożku.
Wpierw wędrówka Doliną Łabajowa, a potem mozolne wspinanie do góry. Wieje mocny wiatr, ale to tylko dobrze, bo chłodzi. Widoki coraz piękniejsze na Beskid Śląski z Baranią Górą (gdzie byłem w piątek) i Skrzycznem. Potem już przy schronisku dojdą góry Beskidu Żywieckiego, Babia Góra i Tatry.
W schronisku na Stożku będę pomiędzy 11.20 a 11.45. Trwają przygotowania do dekoracji świątecznych.
Kupuję znaczek turystyczny Stożka.
Potem żółtym szlakiem w stronę granicy polsko-czeskiej, którą minę o 11.55 i ponownie widoki, tym razem pasma od Stożka po Czantorię, ale widocznego z czeskiej strony, ponadto góry Beskidu Śląsko-Morawskiego. Nad Zimným (12.32) wejdę na szlak czerwony, którym pójdę do Chaty Filipka, wcześniej o 12.52 minę szczyt Filipki, gdzie znajduje się punkt styczny 3 miejscowości: Nydka, Nawsia i Gródka (Hrádek). Przed samą Chatą Filipka, już odświętnie udekorowana stara chata.
Pobyt na Filipce, w chacie pomiędzy 13.02 a 13.30. Jem bigos, ale jaki... to same mięso, a kapusta jest dodatkiem. Smaczne i pożywne. Do tego kawa espresso i zakup znaczka turystycznego.
Po jedzeniu zawsze opuszczają mnie siły, toteż dobrze, że czeka mnie tylko schodzenie w dół. Idę zielonym, już do mety nim pójdę.
Spotykam kapliczkę św. Izydora. Poprzednim razem, przed paru laty, jeszcze jej nie było. Dziwił mnie dzwonek w środku, a dopiero w domu przeczytałem napis, że jeżeli chce się spokojnie przeżyć życie do śmierci, trzeba raz zadzwonić. No cóż, innym razem zadzwonię.
Widoki na niebie robią wrażenie. Słońce zakryło się firanką z chmur i zerka czasem na świat.
Widać po lewej słowackie góry z Małą Fatrą, a po prawej zaglądam do Trzyńca.
Zbór braterski, co odczytuję jako wyznawców husycyzmu wygląda jak zamek górujący nad Gródkiem.
Z zaniepokojeniem widzę, że został kamień, na którym jeszcze niedawno była umieszczona tablica poświęcona Wincentemu Witosowi. Kiedy był w Polsce prześladowany przed wojną, to tutaj znalazł schronienie.
Zejście do Hrádka, do stacji kolejowej. Na wprost mam Kozubową, Ostry i z boku Jaworowy, ale już nie ma takiej dobrej widoczności, jak jeszcze kilka godzin temu.
Meta na stacji kolejowej o 14.32. Za 19 minut mam pociąg do Czeskiego Cieszyna.
Piękna, kolejna piękna wycieczka, a wszystko dzięki sprzyjającym warunkom pogodowym.
Macham ręką na ostatnim zdjęciu, tak trochę przedświątecznie, bo nie wiem, czy do wigilii uda mi się jeszcze urwać w góry.

2 komentarze:

  1. ja te widoki poznaję...więc musiałam już przedreptać te szlaki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Częścią tej trasy wędrowałaś ze mną poprzednią zimą.

    OdpowiedzUsuń