Czernichów - Czupel - Magurka Wilkowicka - Czubkula - Wilkowice.
Beskid Mały, z wejściem na jego najwyższy szczyt - Czupel 933 m npm.
Wesoły autobus (kursowy) przywiózł mnie rano do Bielska-Białej, a ta wesołość wynikała a humoru jednego dziadka, który dowcipnie bawił współpodróżujących. Taka poranna wesołość nie zawsze dobrze wróży, więc spodziewam się dla wyrównania czegoś nieciekawego.
W Bielsku-Białej korzystam z tego, że do odjazdu następnego autobusu mam prawie godzinę, a tą korzyścią jest spowiedź przedświąteczna w pobliskim kościele.
Tak uduchowiony, w końcu dojechałem do Czernichowa, na miejsce startu szlakiem niebieskim w stronę Czupla. Start o 9.45. Jak się okazało, brak oznakowania już na miejscu. Tylko jedno jedyne oznaczenie na węźle szlaków. A tu kilka dróg, ścieżek i nie wiem którędy iść. Ku mojemu zaskoczeniu, napotkani Czernichowianie też nie wiedzą. W końcu dowiedziałem się, że mam iść prosto za drogą i w pewnym momencie pojawią się oznakowania.
Tak sobie szedłem i szedłem i nic... W końcu połapałem się, że idę w stronę Łodygowic. Poczułem się, jak zabłąkany "owiec", żeby nie powiedzieć baran. To nie zabłądzenie tylko zabłąkanie, dzięki tym, którzy są odpowiedzialni za prawidłowe oznakowania, a czego nie zrobili - w Czernichowie.
Nie pozostało mi nic innego, jak najbliższą leśną dróżką zacząć wspinać się do góry. Oj, było stromo!
Tak jak się spodziewałem, natrafiłem o 11.05 na czerwony szlak wiodący właśnie z Łodygowic.
Doszedłem w końcu do miejsca, pod Czuplem, gdzie miałem przyjść niebieskim o 11.25. Znów jestem na właściwym szlaku, szkoda tylko, że nie poznałem odcinka z Czernichowa. To oznacza, że to co miałem dziś poznać, odwlecze się w przyszłość. Poranna wesołość wyrównana, hahaha.
Mało ludzi na tym odcinku, spotykam pojedyncze osoby. Mam za to widoki na Beskid Mały z Żarem, Hrobaczą Łąką i Magurką Wilkowicką. Wzrok zahacza o Tatry i góry Beskidy Śląskiego przede wszystkim ze Skrzycznem, Magurą i Klimczokiem. To jednak nie te widoki co tydzień temu, powietrze już nie jest krystalicznie czyste, a za pasmami górskimi widać nawet smog, ciemne tło.
Jest najwyższy szczyt Beskidu Małego - Czupel, zdobyty o 11.35. Oczywiście idę dalej w stronę schroniska na Magurce Wilkowickiej, gdzie dojdę o 12.15.
W schronisku sporo ludzi, a to za sprawą jakiegoś koła PTTK, które tutaj ma akurat swoje zebranie i snują plany na przyszłość.
Jest znaczek turystyczny, z czego bardzo się ucieszyłem. Oczywiście musi być grzane piwo na te moje spocone i przewiane plecy. Co ma piwo wspólnego z plecami? Okazuje się, że wiele, bo zaraz potem czuję się lepiej, hahaha.
Dalszy odcinek, to szlak zielony do Wilkowic. Wychodzę nim o 12.48. Znany mi szlak z dawnych lat, bo kiedyś często nim tutaj przychodziłem. Od czasu kiedy poznałem inne, ten został zaniedbany i warto go sobie przypomnieć. Idę prosto pod mocne słońce, dobrze, że w większości lasem.
Wilkowice. Pierwszy kontakt, to zadymione kominy, zapach przez to odpowiedni, a z tyłu nad Skrzycznem mocne słońce. Potem już było lepiej. Widzę, że na przestrzeni lat, zielony szlak trochę inaczej teraz wiedzie. Pamiętam, kiedy prowadził obok kościoła, a dziś omija go.
Tak dochodzę na przystanek autobusowy przy głównej drodze z Żywca do Bielska-Białej, o 14.05 i to jest moja dzisiejsza meta. Właśnie nadjeżdża busik i za 2 minuty już mnie tu nie będzie.
Trasa ciekawa, mimo wszystko. Trasa z przygodami, a zarazem moja ostatnia przedświąteczna, ale nie ostatnia w tym roku. Mam nadzieję, że tak będzie.
Odcinek niebieski z Czernichowa na Czupel dla mnie nadal pozostaje dziewiczym.
pogoda wspaniała do dreptania ja wolne i w łóżku...ale ciasteczka popieczone...jeszcze makówki i można siadać do wieczerzy...resztę córka robi...to się ma człowiek dobrze...pozdrawiam serdecznie i życzę WESOŁYCH ŚWIĄT...a i bogatego aniołka...
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt i wiele serdeczności. Do spotkania na szlaku!
OdpowiedzUsuń