czwartek, 24 października 2013

400 trasa - 23/24.10.2013

Częstochowa PKS - Archikatedra - Stare Miasto - Aleja NMP - Park 3 Maja - Jasna Góra - 7 Kamienic - Waszyngtona - Skwer Solidarności - Kopernika - Wolności - Częstochowa PKS.

Przy takiej okazji jak czterechsetna trasa, nie ma innej możliwości, niż pielgrzymka do Królowej i Przewodniczki Moich Tras, z podziękowaniem za opiekę i za całkiem szczęśliwe powroty do domu.
Pogoda wymarzona. Przyjechałem wcześniej, niż początkowo zakładałem, po to, żeby trochę pochodzić po Częstochowie. A zaczynam na dworcu PKS o 10.10.
Pierwszy kierunek to Archikatedra pw. Świętej Rodziny. Pierwszy raz jestem w środku i jestem pod wrażeniem. Potem Stare Miasto i kościół pw. Św. Zygmunta.
Na Starym Mieście znajduję początek czerwonego Szlaku Orlich Gniazd, chociaż nieopisane.
Aleja NMP częściowo dostępna, częściowo rozkopana.
Temperatura jak w lecie, a tu koniec października. Zaglądam jeszcze do kościoła pw. Św. Jakuba, ale ten jest zamknięty.
Bardzo chce mi się kawy espresso, a tu jak na złość nigdzie po drodze nie ma kawiarenki, ale już blisko Jasnej Góry, taka się nadarzyła i mogłem napić się tego potrzebnego płynu dla wzmocnienia.
Właściwie już na terenie Jasnej Góry, wchodzę do Parku 3 Maja. Piękna jesień w środku.
Przed Sanktuarium też rozkopane... trwają pracę. Przybywam na Jasną Górę, do celu mojej wędrówki o 12.30. Korzystam z tego, że mimo tłumu młodych pielgrzymów, nie ma długich kolejek do spowiedzi i od tego zaczynam swój pobyt. Potem wieża i dalekie widoki dokoła. Na dalekich planach widoczne były wzniesienia Jury Krakowsko-Częstochowskiej z ruinami jakiegoś zamku.
Do Domu Pielgrzyma przychodzę przed czasem, bo o 13.10, ale zostaję od razu zakwaterowany.
Odpoczynek i potem Msza Święta i inne nabożeństwa.
Zwiedzam wnętrze bazyliki po remoncie. I tak na przemian, trochę w Domu Pielgrzyma, trochę w Sanktuarium.
Wieczorem zwiedzam Salę Rycerską, oglądam Golgotę autorstwa artysty Jerzego Dudy-Gracza...
oj, robi wrażenie. Spacer poza murami klasztoru z ciekawym widokiem na ulicę 7 Kamienic.
Nocleg, a rano pobudka o 5-tej, bo o 6-tej idę dalej, tym razem w stronę dworca PKS, inną trasą niż tu przybyłem. Jest ciemno, ale dobrze idzie się.
Na metę, czyli na dworzec PKS przychodzę o 6.40 i ledwie usiadłem na ławkę, zaczęło porządnie padać, czyli miałem szczęście, bo tym razem nie miałem z sobą parasola.
Bardzo była mi potrzebna ta uduchowiona trasa i teraz trzeba zacząć odliczanie następnej setki.

2 komentarze:

  1. i Ty bez parasola...nie wieże ... duchowa pielgrzymka...i zwiedzanie...wszystko pięknie opisałeś i z fotografowałeś... ale to nie dziwota...bo zawsze masz wszystko piękne...pozdrawiam i

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... a jednak się zdarzyło. To jednak było wyśledzone w necie, że wtedy, kiedy będę chodził, padać nie będzie. Wyszło prawie idealnie, chociaż deszcz jednak o kilka godzin pojawił się wcześniej.
      Dzięki za dobre słowa. Pozdrawiam Cię również.

      Usuń