piątek, 18 października 2013

399 trasa - 18.10.2013

Ustroń Manhatan - Goje - Równia - Kozakowice Górne - Goleszów Kamieniec.

Beskid Śląski... tak jest, chociaż dziś nie pójdę żadnym szlakiem turystycznym, trochę rowerowymi, ale to wszytko ten Beskid.
Powinienem leżeć, wypoczywać, takie mam zalecenia... ale jak tu wysiedzieć w domu, kiedy za oknem pokazuje się inna twarz jesieni, z chmurami, z deszczem. To też jest pięknem samym w sobie.
O górach na razie mogę zapomnieć, ale o spacerach... nie muszę.
Zmienia się moje osiedle. Nabiera kolorów i to nie tylko jesiennych. Chciałbym to uchwycić aparatem. Pokazać różnicę między kolorami a szarością, która na kilku blokach jeszcze pozostała. To wszystko uzupełnione barwami jesieni. Widząc to, dziwić mogą ludzie, którzy dalej twierdzą, że w Spółdzielni Mieszkaniowej "nic się nie robi". To taka zła wola malkotentów.
Trasę zaczynam w domu od pożegnania w moją Perełką, która wtuliła się we mnie czując, że wychodzę. Wiem, że chciałaby mnie zatrzymać, ale przecież ja wrócę. Wychodzę o 11.55.
Moim planem jest przejście przez Osiedle Manhatan a potem ulicą Widokową do Myśliwskiej.
To jednak uległo zmianie w czasie realizacji, bo przy "wapienioku" zamiast skręcić w lewo poszedłem w prawo w stronę Goi (czy Gojów?), chociażby tylko po to, żeby zobaczyć, co zmieniło się w ciągu 10 lat, od kiedy tamtędy nie szedłem.

Będąc już na Gojach (12.38) , czując, że mogę iść dalej , zaświtał mi w głowie plan, aby przejść przez Równię, która już należy do gminy Goleszów. Nigdy w życiu tamtędy nie szedłem. Zatem będzie to kontynuacja myśli, aby od czasu do czasu poznawać także to, co jest w pobliżu domu.
Jest taki ciekawy moment, że przy głównej drodze na Gojach, jest po lewej najpierw krzyż, a zaraz dróżka powyżej - chyba najstarszy nocny klub w okolicy.
O 12.40 skręcam do Równi. Aż do dojścia do drogi wiodącej z Hermanic do Kozakowic, będzie to mój debiut deptacza. Przed samym dojściem do tej drogi napotkam przejechaną kurę. W tym miejscu akurat nie ma warunków, żeby mogła sama wskoczyć pod auto. Została przejechana z premedytacją. Dziś kurę, a jutro człowieka???
Od 13.10 znowu mi znana droga, tym razem przez Kozakowice Górne. Tam oczywiście dojdę do moich przyjaciół przez wielkie "P", czyli Ani i Krzysia (13.45), ale jak to zwykle bywa w sytuacjach niezaplanowanych, nie zastałem ich w domu. Do czasu przyjazdu podziwiałem i bawiłem się z małymi kotkami. Potem oczywiście spotkanie, jak zawsze sympatyczne i o 15.40 ruszam dalej w stronę Kamieńca.
Przez moment popadało i znowu było bezdeszczowo.
Na metę w Goleszowie Kamieńcu przyszedłem o 16.13, trochę poczułem zmęczenie, ale to nic, przecież wracam do domu, do Perełki.
Cieszę się z tej trasy, bo była taka jesienna i sympatyczna. Cieszę się też ze spotkania i taka refleksja mi się nasunęła, jak bardzo mam zaniedbane kontakty towarzyskie...

2 komentarze:

  1. Piękna jesień masz na osiedlu...i pięknie z fociłeś na wędrówce, tę najpiękniejsza porę roku jaka jest w górach...pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń