Oščadnica - Kýčera - Čadca.
Słowackie Kysuce, a konkretnie okolice Czadcy. Czadca jest miejscowością, gdzie bywam najczęściej udając się na Słowację i wracając z niej. To tutaj dojeżdżam pociągami, autobusami i oczywiście tak samo stąd odjeżdżam.
Od dawna chciałem przyjść tutaj na nogach i taka okazja nadarzyła się dziś.
Na dzisiejsze dreptanie wybrałem krótką, w miarę łagodną trasę , aby sprawdzić na ile zagoiły się moje mięśnie brzucha po kontuzji podczas poprzedniej trasy na Rysach.
Na miejsce startu, czyli na przystanek kolejowy w Oszczadnicy dojechałem o 7.43.
Start niebieskim szlakiem , od razu w górę, momentami stromo. To mój debiut na tej trasie, więc wszystko będzie nowe. Zaraz na początku okazało się, że szlak niebieski jest fatalnie oznakowany, praktycznie trzeba było iść "na oko". Toteż nie mogłem zauważyć, że w pewnym momencie skręcił w prawo, a ja szedłem na szczyt wzniesienia na wprost i potem kawałek schodząc napotkałem zielony szlak, czyli ten, którym miałem iść dalej. Było to o 8.52. Zaraz pojawiło się osiedle Kyczera i potem o 9.08 doszedłem do węzła szlaków pod Kyczerą, dokąd miał mnie zaprowadzić niebieski szlak, który tutaj się odnalazł.
Widoki na Kysuce, na pasmo Wielkiej Raczy, na horyzoncie nad Czadcą pojawią się góry graniczne między Słowacją a Czechami.
Widoki ładne, trasa zielona, tak jak kolor szlaku, którym idę. Zbieram ekologiczne liście babki dla mojej Perełki, dziś będzie miała swoje delikatesy z importu...
Do centrum Czadcy zejdę o 10.10. Potem zwiedzanie jej, ale wzdłuż i w pobliżu zielonego szlaku. Wstępuję do Urzędu Miasta po pieczątki do kroniki i o 11.20 dochodzę do dworca kolejowego, gdzie jest moja meta.
Mam ponad godzinę do odjazdu pociągu do Czeskiego Cieszyna, więc idę na peron, na ławkę i w cieniu rozwiązuję krzyżówki. Czas szybko minął.
Brzuch test zdał na piątkę, ale... po powrocie do Ustronia, zaczęło się na nowo. Czyli czeka go kolejna porcja tabletek i maści. Do skutku!
jak już czerwona jarzębina, to przypomina, że jesień zbliża się wielkimi krokami...więc będzie mnie ciągnęło do gór , bo lato to lubię odpoczywać na równinach...jeziorach...a w te afrykńskie upały to nad woda w cieniu...piękna relacja....
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa.
Usuń