Dziś idę po 6 latach i 4 miesiącach przerwy na trasę z moim oczkiem w głowie, z Natalką. Od kiedy zaczęła chodzić to starałem się gdzieś ją zabierać. I tak na pierwszej wspólnej trasie byliśmy kiedy nie miała jeszcze 2 latek. Tak było przez 8 lat. Potem moja choroba i to zostało przerwane. Teraz to już pannica i z radością wraca na szlaki, bo nie sądzę, że to dzisiejsze wyjście jest jednorazowe.
Zatem w pierwszy dzień jej ferii poszliśmy na Baranią Górę.
Początek w Wiśle Czarnem Fojtuli o 9.00. Doliną Białej Wisełki dojdziemy do kaskad właśnie na niej , a potem to już powolna wspinaczka w górę. Nawet nie spodziewałem się, że szlak będzie tak przetarty.
Kłopot zaczął się pod samym szczytem Baraniej Góry, bo na tamtejszej polanie wiatr wszystko wyrównał i trzeba było brnąć w śniegu po zadki. Ale doszliśmy o 12.00 na szczyt i na wieżę widokową, z której poza otaczającą nas chmurą , nic nie było widać.
Dalej schodzimy do schroniska na Przysłopie, tam oczywiście potwierdzenie pobytu w Paszporcie Beskidzkim. W schronisku jesteśmy pomiędzy 12.50 a 13.35.
Aparat dziś na trasie płatał mi figle, nie zawsze chciał robić zdjęcia, a od pobytu w schronisku, całkiem zwariował, bo robił zdjęcia, ale tylko przy otwieraniu aparatu. Stąd gorsza jakość.
Ale to wszystko nic, najważniejsze, że była to piękna trasa z udziałem Natalki.
Schodzimy z Przysłopa czerwonym szlakiem do Doliny Czarnej Wisełki. O 14-tej czerwony opuszczamy i dalej idziemy czarnym do Wisły Czarnego, do naszej mety. Kończymy wędrówkę o 15.05.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz