Jaworzynka Trzycatek - Čierne - Hrčava - Trójstyk - Hrčava - Jaworzynka Trzycatek.
Nie zrealizowałem w tym roku dojścia na styk 3 granic , czesko-niemiecko-austriackiej, na Szumawie.
Dzisiejsza trasa to jakby namiastka tamtej, bo wiedzie wokół Trójstyku granic Polski, Słowacji i Czech.
Wędrowałem już nią kilkakrotnie, ale w warunkach letnich. Dziś po zimowemu, choć śniegu jak na lekarstwo. Jest to moja pierwsza trasa tej kalendarzowej zimy.
Zaczynam wszystko w Jaworzynce Trzycatku, po przyjeździe autobusem Wispolu o 12.12. Idę szlakiem zielonym w stronę Zapasiek, by po spotkaniu z czarnym szlakiem, wejść właśnie na niego (12.43) w stronę granicy polsko-słowackiej. Teraz zdjęcia, a po dojściu do granicy, dalszy ciąg opisu.
Granica polsko-słowacka, jest 12.55. Po słowackiej stronie wybieram szlak żółty do Čierne Polesia. Idąc nim słyszę jakieś odgłosy jakby polowania, ale potem nad rzeczką okazało się, że tutaj rodzice przyprowadzili swoje pociechy, które strzelają z kapiszonów i inne wykonują detonacje. Wszystko to za sprawą przedwigilijnej tradycji, która i nas kiedyś była, a pamiętam to z mojego dzieciństwa.
Na przystanku kolejowym Čierne Polesie o 13.15 skończył się szlak żółty. Pójdę teraz tą miejscowością bezszlakowo. Po drodze wstąpię do kościoła pw. Świętych Piotra i Pawła, gdzie przed ołtarzem dojrzę stajenkę ale jeszcze bez Dzieciątka. Miejscowi chlubią się tym, że kościół wybudowali w ciągu 2 lat.
Po dojściu do kolejnego przystanku kolejowego ponownie wchodzę na szlak, tym razem zielony i nim pójdę w stronę granicy z Czechami. Szlak trochę zmienił swój bieg i teraz często go przecina rzeczka, co też nadało mu swoisty klimat. Granicę słowacko-czeską przekroczę w Hrczawie o 14.07 i ponownie zmiana szlaku, tym razem na czeski żółty, który zaprowadzi mnie na wspomniany na początku relacji Trójstyk. Po dotarciu tam, będzie kolejna część opisu.
Trójstyk 3 granic - polskiej, słowackiej i czeskiej. Jest 14.25. Na terenie Trójstyku będę przez 10 minut. Co warte podkreślić to to, że tylko polski słup nie ma towarzysza w postaci wiaty dla odpoczywających. Wiaty mają i Czesi i Słowacy. Polski i czeski słup są po jednej stronie rzeczki, a słowacki po drugiej. Będąc ponownie po słowackiej stronie, zauważam, że jedno polskie małżeństwo poszło w głąb bezszlakowo. Poszedłem i ja za nimi, gdyż najpierw chciałem wrócić żółtym, by dojść do Hrčavy. Nie lubię wracać się, więc ten aktualny wariant był dla mnie ciekawym. Poza tym, zawsze można zawrócić. Wyszło mi to na dobre, bo przy okazji odkryłem skrót słowacki do Trójstyku. Tak wędrując o 15.02 znalazłem się ponownie na granicy słowacko-czeskiej, czyli w miejscu gdzie byłem prawie godzinę temu. Nazywam to pętla w pętli.
Teraz ponownie żółty szlak czeski, ale w lewo. Do Hrčavy przychodzę o 15.15, zatrzymuję się na 20 minut na czopowane piwo, które bardzo lubię. Dłużej nie mogę, bo czas goni, a jeszcze trochę przede mną.
Idę więc dalej żółtym w kierunku granicy czesko-polskiej i przekraczam ją o 15.46, po polskiej stronie też ten sam kolor szlaku. Robi się ciemno, zaczyna padać śnieżek.
W Trzycatku wstępuję na chwilę do kościoła na modlitwę, stajenka jeszcze nie jest gotowa. Zaraz potem dojdę do mety o 16.20. Za kilka minut mam autobus. Czas jaki miałem od startu do mety wypełniłem w stu procentach. Trasa ciekawa, urozmaicona, z nowościami.
Jutro rodzinnie i świątecznie. Zatem wszystkim czytającym tę relację życzę Wesołych Świąt Bożego Narodzenia. Wiele radości i Bożego błogosławieństwa.
Wspaniała wycieczka...pogoda sprzyja wędrowaniu, a mnie chorobsko dopadło i choć trochę wolnego to ja chora...
OdpowiedzUsuńZdrowiej szybko! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń