piątek, 14 grudnia 2012

340 trasa - 14.12.2012

Bocanovice - Mala Kycera - Mala Kykula - Kozubova - Kozubova Salas - Nad Milikovem - Milikov - Navsi.

Poprzednia trasa była dla mnie w całości debiutancką, natomiast dzisiejsza to już weteranka. Wiele razy chodziłem nią w obie zresztą strony. Chciałem sobie dziś ją przypomnieć, a ponadto od jakiegoś czasu miałem pragnienie odwiedzić Kozubową po 1,5 roku przerwy.
Zaczyna się wszystko na peronie stacji kolejowej w Bocanowicach o godz. 9.48. Idę szlakiem zielonym. Śniegu mało, więc dobrze się idzie. Tak jest do pewnego momentu, od którego muszę sobie sam szlak przecierać, bo śnieg zapadał stare ślady. To jednak żaden problem, bo przeważnie w warunkach zimowych na tym szlaku zawsze to muszę czynić.
Za mną zostaje Girowa i okoliczne góry, a pasmo Stożka i Czantorii towarzyszyć mi będą w różnych momentach przez całą trasą, aż do mety.
Na pewnej wysokości zaczyna wiać ostry przenikliwy zimny wiatr. Mam więc naturalne chłodzenie. Od ruin zaczyna się odcinek, gdzie wszystko jest zawiane i nawet stare ślady nie są zbytnio pod spodem zauważalne. Idzie się jednak dobrze.
Tak dochodzę do Małej Kykuli o 11.12.  Potem zejście na przełęcz Pod Małą Kykulą i zacznie się bardzo mozolne wychodzenie na Kozubową. Mozolne, gdyż wiatr śnieg przeniósł śnieg z poboczy na szlak i w niektórych momentach miałem do pokonania zaspy do wysokości pasa.
Ale to też było tylko do pewnej wysokości. Potem znowu wiatru nie było i tak w towarzystwie napotkanego ratraka dotarłem do Chaty Kozubova o 12.03.
W chacie spędzę miło czas do 12.55. Przywitam się z moim ulubionym czworonogiem, obejrzę świąteczną dekorację, tę która już jest i która jest przygotowywana.
Potem żółtym szlakiem schodzenie do Nawsia. I znowu na pewnej wysokości powtórka wiatru i zasp, ale za to zaczyna mi towarzyszyć częściowo niebieskie niebo, ale słońce do końca nie przebije się przez warstwy chmur nad Kozubową i Ostrym.
Do Milikowa zejdę o 14.21, a potem to już tylko kierunek - stacja kolejowa w Nawsiu. Tam też będzie moja meta o 15.00. Do odjazdu pociągu kilka minut i tak zadowolony z kolejnej wycieczki mogę opuścić Beskid Śląsko-Morawski i wrócić do Polski, do domu.
Siedząc już w pociągu pomyślałem sobie, że te wiatry tak mnie owiewały ze wszystkich stron, że teraz czuję się jak napompowany balon. Nic tylko odfrunąć, hahaha.


2 komentarze: