Gliwice D.K. - Zwycięstwa - Park Chopina - Palmiarnia - Plac Piłsudskiego - Willa Caro - Rynek - Zamek - Rynek - Zwycięstwa - Gliwice D.K.
Aura ostatnio jest pod tak zwanym zdechłym Azorkiem i dlatego zrodził się pomysł, by po prawie 7 latach odwiedzić miejsce ciepłe, przyjazne jakim jest gliwicka Palmiarnia. Z Seniorką chcemy sobie tamtą wycieczkę sprzed lat przypomnieć i odnowić. Nasz pomysł z radością podchwycili Danusia z małżonkiem i jesteśmy tu razem.Kiedy jechałem autobusem do Bielska-Białej to za oknem była taka szudera śniegowo-deszczowa, że momentami trudno było jechać kierowcy, ale potem już w pociągu, w okolicach Pszczyny pojawiło się niebieskie niebo, zresztą tak miało być w Gliwicach... i było.
Z Seniorką przyjechaliśmy do Gliwic pociągiem i o 9.21 zaczęliśmy wycieczkę. Z kolei małżeństwo dojechało samochodem i spotkaliśmy się kilkanaście minut później przed Parkiem Chopina. Mamy za zadanie szukanie wiosny i właśnie tam pierwsze jej krokusowe oznaki. Nawet Chopin przy fortepianie zzieleniał. Lwy spokojne, niegroźne zaprosiły nas do środka Palmiarni.
Co tu dużo pisać... przepiękne drzewa, krzewy, rośliny... niektóre owocujące. Kolorowe kwiaty, zwierzęta, ptaki, ryby powodują, że tutaj wiosna jest cały rok. Ciekawe jest to, że w każdym sektorze jest mała pieczątka danego miejsca i dlatego dziś będzie ich więcej.
Bardzo miłe wiewiórki kostarykańskie, kameleon zwinny, legwan, wąż podobny do jadowitego koralowca, szczebiocące ptaki, dumne ryby, płaszczki - to wszystko zachwyca oczy, uszy i wyobraźnię, bo zrobiłem fotkę złotej rybce i teraz będę mógł telepatycznie wnosić życzenia😆
Z kaktusów najbardziej podobały mi się melony pokryte igłami😂 Trzeba też wspomnieć o bardzo miłej obsłudze miłych pań, co powoduje, że będzie chciało tu się wracać. Z kolei nie można tego powiedzieć o paniach z Willi Caro, dla których byliśmy intruzami. Odebraliśmy to tak, jak byśmy zakłócili im spokój bezczynności. Mimo to, życzyliśmy im wszystkiego dobrego.
Zdaję sobie sprawę, że sytuacja nie jest ciekawa, że od soboty ponownie te miejsca zostaną na długi okres zamknięte... ale to my wszyscy jesteśmy w takiej sytuacji i mając pracę, mimo wszystko należy ją wykonywać z sercem, bo jak tak dalej będzie, może jej zabraknąć kiedy upadnie niejedna branża.
Na terenie Palmiarni byliśmy przez prawie godzinę od 9.50, a do Muzeum, czyli do Willi Caro doszliśmy o 11.10. Tam wystawy obrazów Rafała Malczewskiego, porcelany, zdjęć z 1936 roku, na których widać między innymi drogę na Kubalonkę, kościół św. Anny w Nierodzimiu, zamek w Grodźcu, rotundę w Cieszynie, rynek w Skoczowie... te akurat fotki tutaj też pokażę... a potem na deser wnętrza willi. Przy tej nieskrywanej niechęci obsługi byliśmy tam zaledwie 30 minut.
Po dotarciu na rynek w wietnamskiej restauracji kupiliśmy kawę, ja swoje espresso i wreszcie to nas wzmocniło bardziej, choć trzeba było to wypić na zewnątrz. Podziwiamy rynek, jego kamieniczki z radością, bo wszystko takie kolorowe, sympatyczne... a potem idziemy do Zamku, ale tylko po to, by skosztować mamuta. Tylko z Danusią na ten gest zdecydowaliśmy się, ale okazało się, że ktoś już go zjadł i zostawił tylko kości😁 Tym kimś był nieubłagany czas innych epok.
Brakło czasu, żeby jeszcze dziś zwiedzić całość, na to przyjdzie czas innym razem, choć nie jest wiadome to kiedy znowu będą muzea otwarte. Nam udało się przyjechać tutaj właściwie w przedostatni dzień przed zamknięciem.
Powrót na rynek i ulicą Zwycięstwa idziemy do dworca kolejowego, który pięknie został odremontowany. Przechodzimy obok Urzędu Miasta, w którego budynku w latach 70-tych i 80-tych mieściła się centrala Chemiplast, do której często służbowo przyjeżdżałem. Tylko 3 diabełki zostały te same, chodzi o fontannę z taką ilością faunów.
Podziwiamy pięknie odremontowane budynki i tak niepostrzeżenie dotarliśmy do dworca, gdzie ponownie rozłączymy się, co oznacza, że pociągiem będę wracał ponownie z Seniorką. Kończymy o 12.50 i już przyszłościowo umawiamy się na kolejną wycieczkę, ale jak poprawią się w górach warunki.
Jak wspomniałeś niedawno, że wybieracie się do egzotycznego miejsca od razu pomyślałem o Palmiarni. Dawno tam nie byłem. Ogólnie w Gliwicach dawno nie byłem. Miasto wypiękniało i widać, że jest dobrze zarządzane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGliwice to jedna z moich miejskich miłości. Kiedyś przynajmniej raz w miesiącu odwiedzana w ramach służbowych wyjazdów. Tam w wolnym czasie oglądałem najnowsze filmy jakie do Polski trafiły. Tam zawsze spotykałem bardzo dobrych ludzi, życzliwych... i myślę, że tak jest po dzień dzisiejszy, choć po kontakcie z personelem Willi Caro jestem zawiedziony. Uważam, że jeśli ktoś pracuje z "musu", jeśli klient jest intruzem, jeśli boi się zarażenia... to niech siedzi w domu i zmieni pracę, jeśli ją znajdzie.
UsuńTo tylko margines, ale zawsze ta zła kropelka dziegciu psuje całość. Najważniejsze, że inni ludzie byli tak samo jak kiedyś bardzo życzliwi i za to im dziękuję.
Polecam Ci odwiedziny Palmiarni, bo warto, a przy okazji inne atrakcje w tym mieście też wyszperasz. Zdrówka, zdrówka i jeszcze raz zdrówka dla Ciebie i Twoich najbliższych.
Palme più belle che in Italia. Siete tutti amati. Vit
OdpowiedzUsuńAnche noi ti amiamo.
UsuńTo co opisałeś Stachu to jest sama prawda.
OdpowiedzUsuńMieliśmy wczoraj wyjątkowe szczęście do aury, bo dziś nie jest już tak wiosennie i pogodnie, a zima walczy z wiosną i na przemian pada śnieg i świeci słońce. Chmury pędzą po niebie i jest bardziej zimno.
Ogromnie się cieszymy że mogliśmy uczestniczyć w tej wyprawie, bo bardzo już potrzebowaliśmy wystawić głowy do słońca a myśli skierować ku obłokom /no, wczoraj też ku palmom:-)/. Do tego komfort psychiczny- bo nie muszę nic organizować, planować ani przewidywać, tylko pełny i absolutny luz. Ale to możliwe jest tylko z Tobą Stachu i towarzyszącymi Ci osobami, bo atmosferę na wycieczkach – bez względu na to czy górskich czy nizinnych potrafisz stworzyć wyjątkową.
Wiosna odnaleziona, palmiarnia wyoglądana, willa Caro hm… mamy podobne odczucia do Twoich. Wnętrza piękne, a byłyby jeszcze milej wspominane gdyby nie ponure i burkliwe panie z obsługi,zaglądające wiecznie na zegarek i poganiające nas wzrokiem. No, ale to drobiazg w stosunku do innych oglądanych tam eksponatów.
Ochy i achy nad podziwianymi w Gliwicach miejscami długo jeszcze będziemy pamiętać. Bo jakże inaczej ogląda się ciekawe miejsca kiedy każdy z nas zauważa detale starych odnowionych kamienic, kwitnące lub owocujące rośliny, mijany pomnik, perspektywę ulic czy nawet starą oryginalną płytę wodociągową. Będąc w czwórkę można zauważyć więcej. A byliśmy nie byle jaką czwórką żądnych wrażeń turystów. Zgodnie, bez pośpiechu chłonąc coraz piękniejsze miasto, jego odnowione zabytki a nade wszystko cudowną i przyjazną Palmiarnię – doskonałe miejsce szczególnie przy takiej niepewnej jak teraz pogodzie. Na dodatek brak tłumów w Palmiarni i Parku sprzyjał pełnemu relaksowi.
Acha- domek uwieczniony przez Ciebie w Parku Chopina to domek dla jeży. Tego się domyślaliśmy, ale sprawdzałam i potwierdzam.
Twoja relacja Stachu jak zwykle pisana z dużą dawką poczucia humoru, a przy tym rzetelnie opisana. Kolejny wypad z Wami do Gliwic musimy połączyć z zobaczeniem okolic Radiostacji wraz z drewnianą wieżą antenową -cudem przedwojennej myśli inżynierskiej. Ale to w późniejszym czasie.
No i znów się rozpisałam. Ja niestety nie potrafię jednym zdaniem skomentować Twoich relacji. Dziękujemy jeszcze raz i pozdrawiamy cieplutko
Miło z Tobą wędrować, miło czytać i w ogóle jest miło.
UsuńKiedy Ty idziesz to relacje są wzbogacane o Twoje fotki i tym razem sporo ich jest, za co dziękuję bardzo.
Nie możesz mi przypisywać cech stwarzania dobrej atmosfery, bo to robimy wszyscy, a Ty z mężem szczególnie i też to doceniam. Inaczej mówiąc jesteśmy dla siebie stworzeni.
Pięknie i rzeczowo oddałaś w komentarzu to co też ja odczuwam jeśli chodzi o wrażenia ze spaceru, bo to właściwie był spacer bez żadnego pośpiechu. Stąd ja już więcej nie muszę (hahaha).
Dziękuję za towarzystwo, za opinię, za pozdrowienia i ja to odwzajemniam. Zdrowia i wszystkiego dobrego.