Bystra Górna - Dolina Białki - Magura - Lanckorona - Bystra Górna.
Dolina Białki, rzeki płynącej przez Bielsko-Białą, a i dziewczyny z tego miasta dziś ze mną wędrują pętlą, tym razem w Beskidzie Śląskim. Powiat bielski należy do żółtej strefy, a więc i obostrzenia lżejsze obowiązują.
Samochodem przyjechaliśmy do Bystrej Górnej i z parkingu przy czerwonym szlaku zaczynamy z kolei zielonym szlakiem o 7.52. Nigdy tym zielonym nie wędrowałem, ani też bezszlakowcem, którym pójdziemy w większości trasy (na mapce kolor różowy). Jest to dla mnie nowość, a dla dziewczyn, któreś już tam w sumie podchodzenie. Ta cudowna cisza i tylko szmer rzeczki... udzielił mi się taneczny nastrój i stąd po głowie wirowały dźwięki świeżej, bo wczorajszej premierowej piosenki... ale to tylko w głowie, bo reszta ciała chłonęła wyczekiwane od dłuższego czasu promienie słoneczne.
Będę często zaglądał w kierunku schroniska na Szyndzielni, a widać go było już zaraz po starcie w Bystrej. Potem im wyżej, tym lepiej o ile pozwalały drzewa, lecz to wszystko już było z boku lub za nami. Nawet nartostradę na Klimczoku można było sobie przybliżyć.
Podziwiamy obfitość wód, cieków wodnych, które po dłuższych opadach pojawiły się i znowu jest tak jak dawniej bywało. Bez wody nie ma życia, stąd może jeszcze są opieńki miodowe, maślaczki i różne niejadalne. Jak się ociepli to jeszcze może inne urosną. Lasy powoli jesień przyozdabia w ciekawe kolory i zanim liście opadną, będzie co podziwiać.
W pewnym momencie napotkamy niebieski szlak do schroniska Klimczok, ale tylko przez moment nim pójdziemy, bo droga bezszlakowa odbije w lewo, znowu w górę. Tam już za jakiś czas spotkamy czerwony z Magury do Bystrej i odtąd już mi to będzie znane.
Schodzimy lasem i o 10.12 dojdziemy na Lanckoronę, gdzie mieści się ciekawy ołtarz polowy. Tutaj przerwa na śniadanie i termosową kawę, którą po czasie znowu zabrałem ze sobą, gdyż było wiadomo, że nigdzie nie spotkamy niczego, gdzie można byłoby wejść. Pieczątek z tej racji też nie będzie... ale będzie i pozostanie radość z tego dreptania w ciszy, czasem jakiś ptaszek coś zanuci, woda zaszemrze i nasze ciche rozmowy.
Lasem dalej w dół, aż w końcu pojawi się przed nami Kozia Góra, po lewej Kołowrót. Podziwiamy... a jakże! Zbliżają się zabudowania co oznacza, że maseczki, przyłbice powinny wrócić na twarz i tak zamkniemy pętlę o 11.10. Krótka, bo zaledwie 3-godzinna wędrówka, a tyle radości dała organizmom.
hej...hej... ale ciekawie napisana relacja... i jakie zdjęcia... prawdziwa jesień na Twoich obrazach pisanych aparatem.
OdpowiedzUsuńPozdrowka i pięknych dreptań dalszych🍁🍄🍂
Mam nadzieję, że jeszcze będzie bardziej kolorowo o ile pogoda dopisze i wiatr liści nie pozrywa.
UsuńMiło mi, że to Ci się podoba... kilka fotek brakuje, ale też aparat nieczytelnie je zapisał i musiały ulec zapomnieniu.
Wszystkiego dobrego.
Ależbym tak sobie pochodził! Liście już chyba nie zdążą całkiem pożółknąć tylko opadną, choć trochę tego złotego koloru widać na Twoich zdjęciach. Lubię ten rejon Beskidów. Z Bystrej każdego roku chodziliśmy z całą rodziną na Kozią Górkę ale ten rok jest tak paskudny że się nie udało. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńRok do roku nigdy nie jest podobny, zresztą ze wszystkim tak jest... ale trzeba mieć zawsze nadzieję.
UsuńWidzisz, dużo Beskidomaniaków zachłysnęło się już śniegiem i powitało zimę. Ja lubię zimę, ale to jeszcze nie jej pora. Stąd niższe góry z kolorami jesieni.
Wszystkiego dobrego.
Haha... a ja tydzień później dreptają drugą stroną Białki...pewnie i ja dam na bloga moje dreptanie... cóż nie zapisałam jeszcze jednego sierpniowego włączenia się.
OdpowiedzUsuńPapa
Czekam na Twoją relację cierpliwie, bo jak zawsze na pewno będzie piękna.
Usuń