wtorek, 8 września 2020

870 trasa - 03/04.09.2020

Łańcut - Zamość - Lublin.

Piątkowe południe i hejnalista z Zamościa oświadcza to światu, ale tylko na 3 strony. W Zamościu hejnału nie grają w stronę Krakowa.
Dawno wyczekiwana wycieczka z moim Kołem PTTK "Twardziele" z Cieszyna, a organizowana za pośrednictwem ustrońskiego biura podróży "Mea Travel".
Cztery dni "Szlakiem polskiego renesansu" podzieliłem na 2 części i to jest pierwsza z nich.
Przyjechaliśmy autokarem do Łańcuta w czwartek o godzinie 10.10 i to uważam za początek tej trasy. W programie zwiedzanie Muzeum Zamku wraz z powozownią. Sytuacja wymusiła, że zwiedzać możemy tylko w 7-dmioosobowych grupach w 10-minutowych odstępach czasowych. Zatem trochę czasu wolnego będzie zanim wszyscy ten program zrealizują.
Jest piękna słoneczna pogoda, trzeba raczej szukać cienia niźli w słońcu przebywać, a tego cienia nie brakuje w zamkowym parku.
Wszystkie miejsca z całej wycieczki będą moim debiutem, bowiem tylko kilka razy przejeżdżałem przez niektóre miejscowości.
Starzy bywalcy na blogu już wiedzą, że nie znajdą tu opisu dziejów zamku, bowiem znajdą tu tylko to co było widoczne teraz. Pokażą to zdjęcia, które są tylko namiastką wspaniałości jakie na żywo można tu zobaczyć. Myślę, że zachęcą one do odwiedzin Łańcuta tych, którzy jeszcze tu nie byli, bądź do powrotu tych, których dawno tutaj nie było. Dużo zmieniło się już w tym XXI wieku.
Mamy wspaniałą młodziutką pilotkę, panią Wiktorię, która żyje swoją pracą i kocha ją. Nam od razu to udzieliło się też, wszak jesteśmy grupą, w której wszyscy znamy się od dziesiątek lat.
Zarówno tutaj w Łańcucie, jak i później w Zamościu i Lublinie oprowadzają nas miejscowi przewodnicy.
O 14.33 opuszczamy Łańcut i udajemy się do Zamościa. Najpierw o 16.42 meldujemy się w zajeździe Orzeł, bo tam mamy zakwaterowanie i po nim mamy od razu obiadokolację.
Po niej pierwszy wyjazd do centrum Zamościa w towarzystwie towarzyskiego przewodnika Wojtka, który oprócz zawodowego oprowadzania wycieczki po mieście, jeszcze recytuje, śpiewa, pokazuje sztuczki iluzjonistyczne i chwali zamojskie krówki, z czym nie zgadza się nasza pani Wiktoria, bo za najlepsze uważa opatowskie. Takie niewinne żarciki, czy przekomarzania dodają tylko uroku.
Jesteśmy przy domu gdzie urodził się i mieszkał Marek Grechuta, zwiedzamy wszystko to co było zaplanowane programem i kończymy już wieczorem na rynku przed ratuszem... ale to nie koniec, część grupy zostaje prywatnie, a część na piechotę wraz z przewodnikiem wraca do zajazdu. Należę do tej drugiej grupy. Chcę się porządnie wyspać i to się udaje.
W piątek po śniadaniu pakujemy się i żegnamy z Orłem. Jeszcze będziemy w Zamościu, bo w planie zwiedzanie Nadszańca, przejście podziemne pod szańcami... potem zwiedzanie katedry. Arsenału nie zwiedzam, bo koniecznie chciałem kupić kartę do aparatu fotograficznego. Znalazłem w końcu sklep, ale posiadał on takie karty, które nie chciały pracować w moim aparacie, mimo, że jest nowy, tegoroczny!
I tutaj potwierdza się, że ludzie ze wschodniej części Polski są serdeczni i uczynni. Byłem zdecydowany zabrać pierwszą kartę mimo, że nie pasuje, bo została rozpakowana. Sprzedawca sam od siebie rozpakował drugą kartę, która też nie pasowała. Chciałem zapłacić za jedną i zabrać, ale on zdecydowanie nie przyjął mojej sugestii, bo stwierdził, że skoro nie pasuje to dlaczego mam ją zabierać. On i tak je sprzeda komuś, komu będą pasowały... i jeszcze pożegnał mnie szerokim uśmiechem. Zaniemówiłem. U nas coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Chciałeś to bierz i płać! a że nie pasuje? Twój problem!
To tylko jeden z przykładów serdeczności tutejszych mieszkańców, a było ich więcej.
Kończymy zwiedzanie Zamościa w południe po hejnale. Pan Wojtek odprowadza nas do autokaru i bardzo serdecznie żegna się z nami. Tego się nie zapomni. Odjeżdżamy z Zamościa  o 12.10, a o 14.20 wysiadamy w Lublinie.
Tam już czeka nas pani przewodnik, która będzie nas oprowadzać po mieście idąc tyłem do przodu, bo chce nas widzieć. Kolejna serdeczna osoba.
Zaczynamy zwiedzanie od Archikatedry Lubelskiej, potem przejście do Bazyliki ojców Dominikanów, a jeszcze potem rynek wraz z budynkiem dawnego Trybunału Koronnego. Przejdziemy przez Bramę Grodzką na remontowany zamek. Tam tylko wejdziemy kaplicy św. Trójcy. Niesamowicie cenny zabytek.
Czas wolny, w którym wraz z kolegą, z którym dzielę i będę dzielił pokoje w hotelach, pójdziemy na kawę.
Zbiórka przy Bramie Krakowskiej i potem spacerem przez Krakowskie Przedmieście pójdziemy do hotelu. Tuż przed hotelem widzimy paskudny budynek Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie.
Nasz hotel należy do sieci Campanila i docieramy do niego o 18.45. Zakwaterowanie i obiadokolacja. Tutaj mamy przykład nadinterpretacji zachowań związanych z pandemią. Przy stolikach tylko dwie osoby, stoliki stoją daleko od siebie. Brakowało tylko tego, żebyśmy musieli zakładać maseczki do jedzenia i rękawiczki. Maseczka przydałaby się, bo to co podali, raczej ile podali, to może dałoby się przez materiał jakoś wcisnąć do ust. Po całym dniu chodzenia, po takim niedosycie jedzeniowym trzeba gdzieś wyjść, by nie być głodnym. Wraz z kolegą wracamy na Krakowskie Przedmieście. Tam zajmujemy stolik wśród tłumów wszechobecnej młodzieży i delektujemy się Perłą, a także sałatkami. Wybrałem dla siebie z krewetkami. Pychotka, ten sos miodowo-chili i reszta zostaną mi w pamięci na zawsze. Najważniejsze, że zaspokoiliśmy głód. Może bylibyśmy tam dłużej, bo to wieczorno-nocne życie w Lublinie jest żywe i ciekawe. Wszyscy obok siebie, nikt nie czepia się braku maseczek, tylko obsługa je nosi... bylibyśmy dłużej, ale zaczęło mżyć, a my do hotelu mamy prawie kwadrans i żeby nie zmoknąć idziemy z powrotem. Okazało się, że to tylko taki wąski pas mżył. Przy hotelu było sucho.
O 21.43 wróciliśmy do pokoju i to uważam za koniec tej trasy. Ostatnie zdjęcie pokazuje sieć hoteli Campanila w Europie.
Trzeba nadmienić, że mimo takich samych dziwacznych środków bezpieczeństwa, rano śniadanie było już obfite.








4 komentarze:

  1. Non ho ricevuto risposta al mio ultimo commento. Penso che ora mi risponderai.
    Hai mostrato bei posti in Polonia. Mi piacerebbe anche vederli. Vit

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Non ho notato il tuo ultimo commento. Mi scusi. La Polonia è bella come l'Italia.

      Usuń
  2. Piękne miasta. Ciekawie opisane. Kolacja na takim rynku musi smakować wybornie! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolacja była pyszna blisko rynku, bo na lubelskim Krakowskim Przedmieściu.
      Piękne miasta, a ja do tej pory zawsze byłem tylko przejazdem. Nareszcie jest inaczej. Dzięki za dobre słowa i też pozdrawiam.

      Usuń