wtorek, 21 kwietnia 2020

845 trasa - 20.04.2020

Ustroń Polana - Jaszowiec - Równica - Zawodzie - Gościradowiec - Ustroń Zdrój.

Czyżby znowu jakiś Kosmita? Na wszelki wypadek szybko to miejsce opuściłem, bo nic nie może zmącić mojej radości, że ponownie MOGĘ swobodnie wędrować, po miesięcznej prawie przerwie.
A propos "na wszelki wypadek". Otóż jak mówi pewna teoria, katolicki ksiądz żyje w celibacie, ale na wszelki wypadek coś tam w portkach ma.
Skoro tak zaczynam, to znaczy, że to była bardzo udana wycieczka. Każdy z zamierzonych celów został osiągnięty. Pierwszy cel to - do lasu i nawet jest taka nowa piosenka.
Drugi cel rozruszanie nóg wyjściem a nie wyjazdem na górę i do tego celu wspaniale służy Równica.
Nogi spisały się, ale brzusio protestował cały czas. Też jego mięśnie miały zastój, a jednak trochę go jest i muszę się z nim liczyć.
Kolejny cel to czosnek niedźwiedzi ale bez żywego misia... i to też zostało osiągnięte. Pozostałe atrakcje wycieczki zostały przydzielone z natury.
Zaczynam przed kładką nad rzeką Wisłą w Polanie, dokładnie w tym miejscu, gdzie przed miesiącem opuściłem czerwony GSB. Teraz ponownie na niego wchodzę i zaczynam o 8.47. Towarzyszą mi znowu baraszkujące kosy i naprawdę poczułem się wolnym jak ptak.
Co tu opisywać, poza tym, że spokojnie wychodzę na górę, przy okazji tam gdzie tylko to jest możliwe podziwiam widoki, bo one dziś są. Podziwiam wiosenną przyrodę i martwię się, że jeżeli deszcz nie zacznie padać, to za miesiąc z powody suszy, znowu nie wpuszczą nas do lasów. Paskudna pandemia nie dotknie nas tak mocno jak skutki ewentualnej suszy. Już dziś należy modlić się o deszcze. Czyniłem to wychodząc w górę.
Szlak kilka razy przecina drogę asfaltową na Równicę i z zaskoczeniem zauważam, że ostatni taki prosty odcinek nie jest już dostępny. W tym miejscu szlak już ma świeże nowe oznaczenia i do końca powiedzie drogą. Szkoda, bo ten zamknięty odcinek był ciekawy widokowo, zwłaszcza zimą.
Jest to świeża rzecz (zmiana przebiegu szlaku), bo nawet na czeskiej mapie, która zawsze jest na bieżąco, jeszcze nie jest to naniesione. Mimo wydłużenia czasowo nic się nie traci, gdyż asfaltem można iść szybciej niż tamtym odcinkiem pod górę.
Przed Czarcim Kopytem jeszcze niedawno skręcało się w las. Nawet fotka jest tego miejsca. Stare oznakowanie zamalowane.
Widoki na pasmo od Stożka po Wielką Czantorię, w dole Polana. Po drugiej stronie szczyt Równicy, na który pójdę łagodniejszą drogą, choć dłuższą, bowiem przed Gościńcem Równica o 10.05 wejdę na zielony szlak w stronę Brennej. W pewnym momencie spotkam odbicie bezszlakowe na szczyt Równicy i stanie się to o 10.18. Teraz spokojnie w górę. Mogę podziwiać pasmo Błatniej i nawet schronisko tamtejsze będzie na zbliżeniu. Potem ta hubowa maska i jak obsesja zawładnęły mną "Wiersze wojenne" Ewy Demarczyk.
W rozmowie telefonicznej kolega powiedział, że to znak czasów tak jak ta moja maseczka. No, nie wiem!
Na samym szczycie jestem o 10.30 i zaczynam schodzenie żółtym szlakiem. Z niego to będą zbliżenia na Ustroń, okolice i prawdopodobnie na Żory, choć tego nie jestem pewien. Będzie widoczna na zbliżeniu jeszcze ośnieżona Mała Fatra na Słowacja (och, jak ja za nią tęsknię).
Ponownie przy Gościńcu Równica o 10.55 i teraz czerwonym szlakiem schodzę na Zawodzie. Jest wspomniany czosnek niedźwiedzi. Postojowe a raczej posiedzeniowe chwile spędzę przy Kamieniu (11.20) czyli ołtarzu leśnego kościoła ewangelickiego z lat prześladowań kontrreformacji. W Polsce nie znano tych określeń, bowiem nie prowadziła wojen religijnych. Natomiast moje tereny kilkaset lat należały do Austrii i tu takie rzeczy miały miejsce. Spotykam pierwszych turystów w osobach kilku osób. Nie ma tłoku jak niektórzy to prorokowali, ale też na górze wszystkie lokale są nieczynne. Jest cisza przerywana tylko przepięknym śpiewem ptaków.
Po wyjściu z lasu podziwiam kwitnące drzewa owocowe i inne też. Na Zawodziu jestem o 12.20.
Gościradowcem w dół, potem jeszcze raz rzeka Wisła i nieczynna stacja kolejowa Ustroń Zdrój, gdyż do listopada trwać będzie remont całej linii. Jest autobusowa komunikacja zastępcza i na takim przystanku o 12.50 kończę wycieczkę.
Teraz tylko do domu i nakarmienie brzusia kanapkami z czosnkiem niedźwiedzim, co przełoży się na sen. No, i te piekące nogi w końcu rozruszane. Sen był mocny, długi, ale już o 3 nad ranem bezsenność, która zaowocowała tym, że powstała ta relacja. Relacja ponownie bez kombinacji typu wirtualnego. Obym do takich praktyk wracać nie musiał.




4 komentarze:

  1. Nareszcie. Też już przebieram nogami żeby gdzieś wyruszyć. Chciałbym w sobotę pokręcić się w okolicach Brennej bo tam mam najlepszy dojazd. Relacja świetna. Wiosna już zaczyna swój coroczny "wybuch" zieleni. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamień plan w realizację koniecznie póki można. Nie chcę krakać, ale potencjalna grożąca susza, może znowu nas od lasu oddzielić. Wszystkiego dobrego!

      Usuń
  2. „Przewędrowałam” razem z Tobą , w rytm piosenki Ewy Demarczyk- całą trasę. To jeden moich sztandarowych szlaków na który zabieram znajomych nie znających zupełnie Beskidu Śląskiego. Druga trasa to okolice Czantorii.

    Relację prześledziłam z zapartym tchem, bo musiałam napaść oczy wiosennymi krajobrazami. Masz Stachu fantastyczny aparat fotograficzny. Zbliżenia są niesamowite a szczegóły takie że WOW!

    Podobno do lasu można wchodzić bez maseczki, ale na szlakach turystycznych już ją trzeba zakładać. To mało komfortowe.
    Ale czego to się nie zrobi żeby wreszcie ruszyć na szlaki! :-)

    Najbardziej zachwyca mnie jednak … cisza i brak tłumów. Dlatego ta wędrówka była prawdziwą ucztą duchową. Pozdrawiamy wiosennie i serdecznie :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecna cisza w lasach jest unikatowa i uniwersalna, bo nawet możesz wcześniej dostrzec sarenkę dzięki temu, że usłyszysz jej ruch. Niestety, aparat mimo, że bardzo dobry, to i tak zależny jest od mojej reakcji a ta nie pokrywa się z szybkością reakcji zwierzątka. Uczę się go cały czas, jak widzisz - w końcu przybiliśmy sztamę z samowyzwalaczem. Pozostają do opanowania zdjęcia nocne i w salach koncertowych. Dałem sobie rok na naukę.
      Można wchodzić bez maseczki pod warunkiem, że idzie się tam pojedynczo.
      Wiosna jest piękna w każdej postaci, choć spragniony teraz jestem jej deszczowych łez.
      Dziękuję za przebieżkę trasy w relacji i mocno Was ściskam.

      Usuń