Odnowione, z nową elewacją zewnętrzną także, schronisko na Wielkiej Raczy w Beskidzie Żywieckim. Bardzo przez to wypiękniało.
Worek Raczański, dziś pełna jego pętla z i do Rycerki Górnej Kolonii. Niedawno z Seniorką robiłem pętlę mniejszą, bo przez Śrubitę, a dziś w pełnym składzie osobowym, całość.
Zaczynamy na parkingu w pobliżu wejścia żółtego szlaku na stok o 7.35. Od razu też pojawiły się upragnione opieńki miodowe i żadna siła nie powstrzymałaby mnie przed ich zerwaniem... i całe szczęście, bo były tylko przy żółtym szlaku na Wielką Raczę.
Bardzo wiele lat żółtym nie wędrowałem i oczy moje nie chciały wierzyć w to co widzą. To kiedyś był wielki, ciemny i gęsty las, widoków żadnych poza małymi prześwitami w 3 miejscach... a teraz same widoki. Stoki przetrzebione, lasu szczątki. Cieszymy swoje oczy tymi widokami, bo przecież za ileś lat stoki ponownie zalesią się i tego nie zobaczymy co dziś. Jest to naprawdę widokowa trasa.
Pokazało się słońce spoza góry i już coraz mniej jest odcieni oranżu i zaczynają się pokazywać wyraziste kolory jesiennej aury.
W miejscu, gdzie nasz żółty szlak zbliżył się na minimalną odległość do czerwonego ze Zwardonia, czeka na nas zięba i długo nam będzie towarzyszyć, radośnie drepcząc i podfruwając szukająca pożywienia. Jest ich więcej, ale ta wyraźnie wybrała nasze towarzystwo.
Sama końcówka żółtego jest źle oznakowana, bo strzałka pokazująca kierunek na ścieżkę między drzewami jest kilka metrów za ścieżką i ktoś, kto rzadko tu bywa, wyjdzie na czerwony szlak, nim też przecież można dojść do schroniska i nie przedzierać się przez gałązki żółtego.
Schronisko widzieliśmy już z daleka i wyróżniało się bielą i myśleliśmy, że go ocieplają. Okazało się, że ocieplone już jest i jednocześnie otrzymało białą elewację.
Spędzimy w nim czas od 9.30 do 10.15. Rewelacyjnie smaczne espresso. Jest trochę turystów, niektórzy tu nocowali i też idą na Przegibek jak my i będziemy się kilkakrotnie spotykać.
Na szczycie Wielkiej Raczy, na wieżę widokową nie wychodzimy, bo słońce daje mocno po oczach i dopiero później (na Małej Raczy) zobaczymy zamglone okolice Żyliny, zarysy Małej Fatry i Tatr.
Idziemy oczywiście teraz czerwonym szlakiem (GSB). Spore odcinki pójdziemy lasem i praktycznie trochę monotonnie, ale będą też polany i wtedy aparat będzie miał zajęcie.
W okolicy Bugaja dochodzimy do szlaku ze Śrubity (koleżanki przy tablicy) i odtąd dla Seniorki i dla mnie, aż do schroniska na Przegibku nie będą się liczyły kilometry dla Hospicjum św. Ojca Pio w Pszczynie, bo myśmy tędy niedawno szli. Dziewczyny wyliczyły, że do tego miejsca mamy 9 km.
Podejście pod Jaworzynę nie było takie uciążliwe, bo szliśmy w cieniu. Za to potem piękne widoki na słowacką stronę. Prawdziwy zachwyt nastąpi za Jaworzyną, kiedy to ponownie patrząc na słowacką stronę zobaczymy kontury Tatr.
Wejście na Kikulę to wejście pośród kikutów drzew, ale już powoli to wszystko zarasta. Podczas schodzenia w kierunku Bani możemy patrzeć na szmat drogi, jaki dziś przebyliśmy, ale także na Małą Bendoszkę i Wielką Bendoszkę z jubileuszowym krzyżem na szczycie.
Pod Banią żegnamy czerwony szlak i teraz czarnym (13.42) pójdziemy do schroniska na Przegibku. Będziemy w nim o 13.55 przez 55 minut. Będą pierogi z borówkami i inne dobrotki dla podniebienia.
Przez okno możemy podziwiać nogi turystów, z którymi się dziś mijaliśmy.
Powrót na parking nie będzie zielonym szlakiem (szliśmy nim z Seniorką), lecz bezszlakowo i dzięki temu kilka kilometrów też będziemy mogli sobie dodać do punktacji.
Rozjeżdżony teren, ale jakoś sobie radzimy, za to możemy zachwycać się kolorami stoku Bendoszki Wielkiej. Też to wszystko jest przetrzebione i też to kiedyś był gęsty, ciemny las.
Asfalt..., który nas przyprowadzi na końcówkę zielonego szlaku (15.32), stamtąd kawałek do żółtego (15.38) i możemy spokojnie iść nim, by zamknąć o 15.55 pętlę na parkingu. To także godzina mety tej trasy.
Nie ma wspólnej ostatniej fotki, bo z marszu odjechaliśmy samochodem i dzięki temu mogliśmy w Bielsku-Białej zdążyć na autobusy do Ustronia i Cieszyna.
Jest za to kukająca Seniorka zza figury i oni nas wszystkich zastępują. Też tak może być. Pisząc te słowa, po opieńkach śladu nie ma, za to żołądek rozradowany. Też mu się coś należy.
Bajeczne widoki. Beskid Żywiecki zachwyca zawsze. Tyle razy człowiek już tam był a jednak za każdym razem jest zaskoczony tymi widokami. Aż chce się tam pojechać. Mała uwaga: ten czerwony nie jest częścią GSB który w Beskidzie Żywieckim przebiega od Węgierskiej Górki przez Rysiankę, Miziową na Babią Górę i dalej do Jordanowa. Może w weekend się wybiorę w góry? Tylko jak tu przekonać rodzinkę?
OdpowiedzUsuńMasz argument dla rodzinki - jeszcze tylko sobota i niedziela pogodne, a od poniedziałku załamanie pogody.
UsuńMasz rację co do GSB, ale nie będę poprawiał treści, bo wtedy nie pasowałaby Twoja uwaga we wpisie. Tak z rozpędu to umieściłem mając jeszcze w pamięci GSB z poprzedniej trasy.
Jutro też korzystać będziemy ze słonecznej pogody, ale w Beskidzie Śląskim. Wszystkiego dobrego.
Naprawdę piękne tereny i wędrówka ciekawa, urozmaicona.
OdpowiedzUsuńŻyjemy w pięknym kraju, w którym praktycznie wszędzie jest ciekawie... a góry to już sama radość. Jeśli do tego pogoda dopisze to nic innego tylko wędrować.
Usuń