niedziela, 13 października 2019

809 trasa - 12.10.2019

Turzovka - Živčáková - Turzovka.

Zuzia jest sprawczynią tego, że dziś wraz z jej bliskimi, w tym z mamą, odwiedziliśmy Mateńkę na Żywczakowej. Jak zawsze, każdy z nas tam zaniósł na górę swoje intencje w postaci próśb, podziękowań i to jest piękne, że można tam wracać... bo kto tam raz wyjdzie to będzie zawsze powracał. Będzie powracał do miejsca gdzie panuje spokój i otrzymuje człowiek taką wewnętrzną radość i Zuzia też taką radość otrzymała, co szczególnie było widać w drodze powrotnej.
Troszkę inaczej niż zazwyczaj, bo przyjechaliśmy samochodem, ale nie na samą górę, tylko na dół pod wysoką figurę Mateńki, czyli tam skąd zaczynał swój dyżur leśniczy Mateusz Laszut w dniu 1 czerwca 1958 roku i któremu to objawiła się Matka Zbawiciela (wraz z Nim pod koniec) na górze, w miejscu gdzie stoi dziś kaplica Królowej Pokoju, bo z takim przesłaniem do nas przyszła wtedy właśnie tam.
Dzisiejsi współpielgrzymi to kolejni, których mam zaszczyt po raz pierwszy w ich życiu tam zaprowadzić.
Zaczynamy po przyjeździe na miejsce o 7.40. Wcześnie, ale też wolno będziemy wychodzić na górę. Aura wymarzona, nie za ciepło, nie za zimno, czyli w sam raz.
Ustaliliśmy, że każdy z nas będzie indywidualnie przeżywał rozważania przy stacjach różańcowych, ja wybrałem dziś Tajemnicę Światła.
Bardzo mnie ucieszyło to, że stara droga krzyżowa jest najnowszą, bowiem wszystkie stacje zostały wymienione na nowe, a 13-ta i 14-ta przeniesione z prawej strony na lewą. Jest także całkiem nowa 15 stacja, bowiem na Słowacji zazwyczaj nie kończy się droga krzyżowa złożeniem ciała Jezusa do grobu, ale Zmartwychwstaniem... tak Zmartwychwstaniem, a nie Wniebowstąpieniem, jak błędnie napisałem w relacji z 807 trasy.
Jest to całkiem logiczne i dobrze byłoby, gdyby u nas też zaczęto wprowadzać 15-tą stację.
My swoje przeżycia mamy przy nowej drodze, która tym samym zaczyna być starą drogą krzyżową.
Nie focę wszystkich stacji, gdyż czyniłem to 2 trasy temu w Litmanowej. Ważne było przeżywanie.
Jeszcze nigdy tak wcześnie nie byłem przy kaplicy, bo wyszliśmy tam o 8.40, czyli po godzinie wędrówki. Nikogo jeszcze nie ma, bo przyjeżdżają tu na 9-tą, by otworzyć kaplicę, czy kiosk, gdzie można napić się chociażby kawy, zakupić pamiątki. Jest za to kotka Panda, która zaraz przyszła się ze swoim cichym "miau" przywitać. Niebawem nadjechali gospodarze miejsca i mogliśmy uczynić to o czym pisałem, a potem serdeczne przywitanie z Mateńką w kaplicy i pierwsze gorące modlitwy.
Ludzi przybywa, wszak jest sobota i pielgrzymek trochę będzie ze Słowacji, z Czech i Węgier. Tylko nasza mała grupka jest z Polski.
Idziemy dalej, nabieramy wodę ze źródła zwanego Lourdes, bowiem było to pierwsze wskazane przez Mateńkę, gdzie należy kopać, gdyż góra ta do tamtego czasu uważana była za pozbawioną wody.
Św. Ojciec Pio przyjął w tym czasie biskupów ze Słowacji i powiedział im, że właśnie u nich będzie drugie wschodnie Lourdes. Stąd nazwa źródełka.
Potem już kościół PM Matki Kościoła. W kościele trwa msza święta jednej z grup pątniczych i my mamy czas na podziwianie krajobrazu z Łysą Górą po czeskiej stronie granicy w roli głównej. Robi się chłodno dzięki powiewom wiatru i dlatego decydujemy się wejść do kościoła, gdzie kończy się wspomniana msza.
Przychodzimy tam o 9.45. Po mszy chór tamtej grupy śpiewa po słowacku dwie pieśni "Barkę" i "Czarną Madonnę". Robi się wzruszeniowo i serce dziękuje Panu, że mogliśmy tu przyjść. Jest "Barka" po słowacku na YT i wgram ją do relacji, choć to zupełnie gdzie indziej śpiewali.
O 10.15 rozpoczyna się wspólny różaniec, pielgrzymów coraz więcej i do mszy o 11-tej zapełniony będzie cały kościół. Ojciec Ondrej i ksiądz jednej z grup będą ją celebrować... homilia jaką dziś wygłosił O.Ondrej będzie długo zapamiętana przez uczestników. Jest On bowiem wyśmienitym kaznodzieją. Dziś skupił się na tym, żeby wprowadzać do swojego życia słowa Pisma Świętego. Jak zawsze mnóstwo przykładów z życia i jak zawsze wszystko trafione w samo sedno.
Przed mszą każdy z nas swoje intencje tutaj przed ołtarzem zostawił, co należy rozumieć, że poleciliśmy w myślach Panu to, z czym przyszliśmy, bowiem nie piszemy na kartkach, gdyż Pan wszystko widzi, słyszy i czyta w myślach... i spełnia za wstawiennictwem Mateńki.
Kiedyś zawsze przygotowywałem się przed pielgrzymką kilka dni, by o niczym nie zapomnieć, a i tak coś uciekło. Przez te wszystkie lata nauczyłem się, że mówię Panu: "Ty wiesz najlepiej z czym przychodzę, bo znasz mnie jak nikt inny i weź to wszystko ode mnie, czyli prośby i przede wszystkim podziękowania".
Po mszy spotkanie z O.Ondrejem, troszkę to trwało, bo i ludzi sporo było zanim do nas dotarł, ale jakże ważne są te Jego błogosławieństwa indywidualne, których także dzisiaj doświadczyliśmy.
Dłuższa msza niż zazwyczaj i wszystko następne spowodowało, że musieliśmy zmienić plan dalszej wędrówki, bo mieliśmy zejść do centrum Turzowki, potem pociągiem dojechać do Turzowki Przystanku, bo przecież w  pobliżu jest zaparkowany samochód. Nie zdążylibyśmy na pociąg i musielibyśmy kolejną godzinę czekać, więc postanawiamy zejść tą samą drogą co wchodziliśmy, choć nikt z nas tego nie lubi, chyba, że nie ma innej możliwości.
Schodzenie zaczynamy o 12.40, ludzi sporo aż do kaplicy, a potem z górki. Można teraz oglądać widoki, bo rano z tamtej strony świeciło słońce. Zuzia zasnęła i tak doszliśmy na parking.
Muszę jeszcze napisać o pięknych muchomorach, których w tym roku jest pełno i nadają lasom uroku. W poprzednich latach, jak dojrzałem nakrapiańca to było swoiste święto. Dziś jest zupełnie inaczej i oczy zadowolone.
Meta, czyli koniec trasy-pielgrzymki przy samochodzie o 13.40. Będziemy za to wcześniej w domu.


9 komentarzy:

  1. U mnie w kościele Droga Krzyżowa kończy się właśnie piętnastą stacją Zmartwychwstania. Pamiętam jak nasz proboszcz, już obecnie nieżyjący, to budował wraz z nowym kościołem to były głosy oburzenia, że przecież nie ma takiej stacji, a jednak postawił na swoim i dobrze. Obecnie w Polsce bardzo często można spotkać właśnie piętnaście stacji. Oglądając zdjęcia Zuzi w nosidełku na plecach przypominają mi się wycieczki z moimi dzieciakami. Z obydwoma schodziłem trochę gór. Dziś z lekkim sentymentem to wspominam widząc jak inni teraz swoje dzieci wnoszą w górę. Może kiedyś jeszcze wnuki będę miał okazję tak wnosić? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie ucieszyłeś tym, że macie 15-tą stację, bo tak naprawdę oddaje ona sens zbawienia.
      W Trzyńcu w kościele są jeszcze stacje z okresu Cesarstwa Austro-Węgierskiego z niemieckimi napisami, a jest ich ponad 20. Tyle kiedyś bywało stacji.
      Zuzia to wyjątkowe kochane dziecko i na tę miłość zasługujące.
      Jeśli będziesz chciał wnuki wnosić to pamiętaj, że do 6 roku życia maksymalnie do 1000 metrów, w przeciwnym razie możesz spowodować wady serca u tych maleństw. Jak wiele ludzi o tym nie wie i już malutkie bobaski wynoszą nawet powyżej 2000 m... a potem są problemy na całe życie.
      Miło, że zajrzałeś. Jutro kolejna trasa, bardzo wysoka góra, ale napiszę na razie jaka, by nie zapeszyć.
      Wszystkiego dobrego.

      Usuń
  2. U mnie też jest XV stacja.
    A wędrówka piękna i szlachetna, nawet wracając tą samą drogą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas niestety nie ma piętnastej, a szkoda.
      W trakcie pielgrzymki wiele rzeczy inaczej się odbiera, dlatego w sumie nie ma znaczenia jaką drogą się idzie, byle we właściwym celu.

      Usuń
    2. Zacząłem teraz liczyć stacje i jest piętnaście nawet w kaplicy hospicjum gdzie leży moja Marzenka.

      Usuń
    3. Bardzo zaniepokoiłeś mnie tym hospicjum...

      Usuń
    4. W domu już by nie żyła... A tam... Wciąż mamy nadzieję na cud.

      Usuń
    5. Pod słowem "mamy" także ja jestem. Nie ustaję w codziennych modlitwach bez względu na to gdzie jestem.

      Usuń
    6. Dzięki - myślę że żyje wciąż już tylko dzięki modlitwom.

      Usuń