Dziś pielgrzymowanie do Mateńki na Żywczakową. Idziemy w piątkę i w dodatku od strony Korni. Tylko z Seniorką tędy kilkakrotnie na górę wychodziliśmy, pozostałe koleżanki będą to czynić po raz pierwszy... a szlak pątniczy tutaj prowadzi drogą, którą można wyjechać na górę samochodami, busami czy autobusami.
Środa ma też być dniem w tym tygodniu, w którym będzie bezdeszczowo.
Przyjechaliśmy do Korni pod Urząd Gminy o 8.37, a to dlatego tam, że miałem potrzebę wejścia na pocztę, która mieści się w tym budynku, a potem już od św. Floriana zaczynamy.
Przechodzimy w pobliżu starego kościoła, który już tej funkcji nie pełni, bo tuż obok jest nowy murowany z pięknym witrażem z podobizną św. Jana Pawła II.
Zauważamy, że samochody jeżdżą teraz tą samą drogą co my idziemy, gdyż wjazd na mostek przy zespole szkół jest zablokowany.
Z początku trzeba zdobyć się na większy wysiłek wychodzenia gdyż jest lekko stromo. Potem mijamy znak drogowy, który powiadamia ile minut trzeba czekać na zielone światło, jako, że droga jest wąska i na tym odcinku aż po Sanktuarium można jeździć tylko wahadłowo. Nas to nie dotyczy, ale trochę niepokoi napis o ryzyku oblodzonej drogi. Póki co, to nawet śniegu specjalnie nie ma, są za to krowy na pastwisku bez trawy. Trochę to dziwne, ale jadąc tutaj, takie obrazki widzieliśmy też w innych miejscach. Na mój widok byczek jednorożec poderwał się na nogi, ale nie miał niedobrych zamiarów... pewnie zbyt gwałtownie wskoczyłem za rów oddzielający drogę od pastwiska.
Tuż za ostatnim z pierwszej partii domów rozpoczynają się stacje drogi krzyżowej i zaczyna się skupienie i indywidualne przeżywanie Męki Pańskiej.
Za drugą partią domów pokazuje się śnieg i tak wejdziemy do lasu ze śliskim podłożem. Po 7 stacji wiatr przypędził tutaj śnieg i momentami była spora śnieżna zawierucha. W tych warunkach pójdziemy aż do 12 stacji. Przed wejściem do Sanktuarium wchodzimy zagrzać się do sklepiku z pamiątkami i napić się ciepłej kawy. Kupujemy dewocjonalia, ja zaopatruję się w nowy medalik, wszak nie mam takiego jeszcze z Żywczakowej, a w dodatku zawsze po mszy wszystkie nowe nabytki są święcone.
Do kościoła PM Matki Kościoła wchodzimy o 10.03 i mamy równo godzinę do mszy. Mamy godzinę na podziękowania Mateńce za opiekę, gdyż każdy z nas ma za co... i zgodnie z zasadą, że najpierw podziękowania a potem prośby tak czynimy. Wszystko to otulone słowami różańca ... i jest piękne.
Po czasie przenosimy się do Kaplicy św. Józefa, gdyż pątników przy tej pogodzie sporo nie ma.
Ojciec Ľuboš dziś celebruje mszę świętą. On ma w sobie taki dar oddziaływania dobrem i natychmiast to i nam zgromadzonym się udziela. W homilii zwraca uwagę na to, w jaki sposób przeżywamy Wielki Post, czy to z przyzwyczajenia, czy z potrzeby wewnętrznej, czy innych motywacji. Mówi też o nas, o pielgrzymach z Polski i w modlitwie wiernych znajduje to odbicie, prosząc Pana o Łaski dla naszego kraju. Bardzo to było dla nas wzruszające.
Potem w rozmowie prywatnej o. Ľuboš określił naszą grupkę jako dobry team. Jak się z Nim nie zgodzić.
Przestrzegał także, by uważać na lód pod nogami przy schodzeniu z góry "bo Mateńka musiałaby drugi raz uzdrawiać". Oj, wystarczy ten jeden raz, który nastąpił pięć lat temu. Wzajemne życzenia i możemy iść dalej i równo w południe opuszczamy Sanktuarium.
Do pełnej drogi krzyżowej zostały nam 2 stacje, a potem źródła z wodą uzdrawiającą. Dziś nabieramy ją od Najświętszego Serca Pana Jezusa, bowiem u Mateńki z Lourdes bardzo wątłą strużką wypływa.
Jest Kaplica Królowej Pokoju (12.20) i czas na kolejną modlitwę, a potem miłe spotkanie z kotką Pandą, która nas odprowadziła prawie na skraj lasu.
Schodzimy. Serce cieszy, że kolejne stacje najstarszej drogi krzyżowej są odnowione i pięknie się prezentują. Jeszcze kilka zostało do zrobienia i myślę, że w tym roku to zostanie uczynione.
Po czasie kończy się śnieg i zaczyna błoto, ale jakoś sobie radzimy i tak schodzimy na dół. Przy odnowionej figurze Mateńki robimy wspólne zdjęcie, ale Seniorka za bardzo nie jest chętna do pozowania. Zostaje fotografem i przy tej czynności też jest uwieczniona.
Jeszcze trochę i docieramy do przystanku kolejowego Turzovka Zastávka i tam o 13.24 następuje meta pielgrzymki. Ostatnie zdjęcie miejsc, które zazwyczaj są focone na początku, kiedy zaczynamy tutaj.
Pół godziny czasu do przyjazdu i odjazdu gąsieniczki szybko zlatuje.
Jak zawsze, pobyt tutaj naładował nas samymi pozytywami i bardzo jesteśmy szczęśliwi, że znowu mogliśmy tu być i w dodatku razem.
Brawo Wy.
OdpowiedzUsuńBrawo i Ty, wszak wędrujesz i pielgrzymujesz wirtualnie z nami.
UsuńZNAM tę trasę...
OdpowiedzUsuńspora gromadka pątniczek się zebrała i dobrze, modlitwa w grupie wielką siłą:)))
miłego:)))
... chodziliśmy tam przecież razem i też z Korni... i to gdzieś tam jest na blogu w minionych latach.
UsuńTak się składa, że kto raz tam wejdzie to chce wracać i to jest siła modlitwy, siła Żywczakowej.
Juraj Polko: Srdečná vďaka za krásne fotky.
OdpowiedzUsuńTo wpis z odnośnika na fb. Dzięki.
Kolejne Pątniczki przyprowadziłeś w to szczególne miejsce...
OdpowiedzUsuńI ja mam to szczęście że odwiedziłam to Sanktuarium. Miejsce szczególne, pełne dobrej energii. Siła Żivczakovej jest ogromna.
Pozdrawiamy :-)
Oj, te pątniczki to bywalczynie. Dwie z nich nawet dreptały wtedy, gdy Wy szliście też z nami. Jedna z nich wtedy była przed operacją i teraz zanosi tam wdzięczne podziękowania.
UsuńSiła tego miejsca jest naprawdę ogromna.
Piękne dzięki za odwiedziny i też Was pozdrawiam.