Siedemnastowieczny ratusz w Strumieniu na początek równinnej trasy. Pójdziemy czerwonym szlakiem turystycznym do Pszczyny. Jestem wcześniej tutaj od dziewczyn o pół godziny, dlatego wstępuję do bardzo przyjemnego ratusza po pieczątkę (start o 8.06) . Przy okazji w odpowiednim dziale uzyskuję materiały promocyjne Strumienia i gminy.
Burmistrzem jest moja koleżanka, którą poznałem we wspólnej pracy. Nie ma jej dziś (o czym wiedziałem), ale pozostawiłem słowne pozdrowienia u przesympatycznej sekretarki.
Sympatia ludzi spotkanych w ratuszu jak i w mieście jest odwrotnie proporcjonalna do pogody, która charakteryzuje się dziś szarością, mgiełką. Prognoza pogody nie pokazała deszczu.
Wracam do sympatycznych ludzi, a były nimi (oprócz tych w ratuszu) panie - w kiosku z widokówkami i na poczcie, gdzie kupiłem wprost niesamowicie piękne znaczki. Szkoda, że na co dzień w obiegu są szkarady, skoro mamy czym się pochwalić.
Przyjechały koleżanki i już razem wróciliśmy do ratusza... i od razu ochy i achy: "jak tu pięknie". Jest pięknie, bo od lat burmistrzuje tutaj kobieta o niezwykłym guście estetycznym... a czerpać piękno ma skąd, bo swoją urodą pokonałaby niejedną uznaną "misskę". Niestety nie pokażę jej dziś, bo jak pisałem, dziś ma inne zajęcia.
Wrócimy jeszcze do Strumienia, gdyż tak profesjonalnie przygotowanych ludzi w dziale promocji rzadko można spotkać. To właśnie tam połknęliśmy bakcyla do powrotu do Strumienia i gminy.
Pora wyruszyć na szlak i czynimy to o 8.45. Dziewczyny idą tym szlakiem po raz pierwszy, ja po raz trzeci i wiem, że będą problemy z oznakowaniem poza Strumieniem... kiedy pierwszy raz nim szedłem ponad 20 lat temu, to oznakowanie było idealne i dlatego pamiętam przebieg. Szlak kilkakrotnie prowadzi miedzami przez pola. 7 lat temu na tych miedzach zniknęło oznakowanie i wiele razy błądziłem i dlatego tego samego spodziewałem się dziś.
... a dziś mamy już ścieżki rowerowe, które odcinkami wspólnie wiodą z naszym turystycznym i dlatego po opuszczeniu zabudowań Strumienia nie mieliśmy problemów, bo szliśmy za rowerowym oznakowaniem (szlak zielony i niebieski)... ale w pewnym momencie rowery odjechały w lewo a my musimy iść w prawo... ale są oznakowania (stare oczywiście) i tak udaje nam się dotrzeć do Wisły Małej o 9.40.
Tutaj zabytkowy kościół w remoncie... kawałek dalej asfaltem i pięknie odnowiony znak skrętu w prawo... ale to też był ostatni. Potem pola, pola, pola, miedze, miedze, miedze... i nie pomogła nawet mapa szczegółowa Seniorki, którą nazwaliśmy mapowym GPS-em.
Skręcamy do domu blisko lasu i tam tak samo jak w Strumieniu, bardzo przyjaźnie nastawiona gospodyni, informuje nas o tym jak dalej iść... choć to nie jest dokładne przejście szlakiem.
Apeluję do odpowiednich oddziałów PTTK - ustawcie na miedzach metalowe słupki ze znakiem, tak jak to zrobił urząd w Pszczynie przy znakach rowerowych. To naprawdę ciekawy szlak i chętniej byłby uczęszczany, gdybyście o niego zadbali.
Wychodzimy na drogę asfaltową w Studzionce o 10-tej. Teraz asfaltem pójdziemy aż do Czarnych Dołów (10.30). Tam ponownie na nasz szlak włączają się wspomniane wcześniej zielony i niebieski, rowerowe.
Tam też widzimy zachowane murowane wejście do lepianki i zaraz potem przechodzimy obok zabytkowego drzewa. Odtąd, praktycznie aż do końca, drzewa będą miały różnego rodzaju skazy na korze, które mogą być bazą pomysłów na to, co na nich widać.
Przed samym Jeziorem Łąka zaczyna kropić, ale tak malutko. Seniorka ze mną nie zauważa kropli, ale nasza koleżanka nie wzięła czapki i otwiera parasol... a te kropelki raz są, raz nie ma... i niech tak trwa do końca i życzenie zostało spełnione.
Łabędzie i kaczki na jeziorze. Będzie też stojący nieruchomo perkoz, ale wcześniej o 11.20 wejdziemy do Wisły Wielkiej. Tam niekompletne auto, krasnolud amator Lecha, piesek szukający partnerki...
... i znowu wejście w pola, ale tym razem ze szlakami rowerowymi i nie ma możliwości pobłądzenia. Oczywiście tutaj także zniknęło oznakowanie czerwonego szlaku.
O 12.55 wejdziemy do Łąki, zaraz też w bok odbiją rowerzyści, ale tutaj ponownie spotykamy zadbanie o znaki szlaku turystycznego.
We mgle zobaczymy komin wytwórni gazu, czyli firmy, z którą praktycznie współpracowałem przez całe życie zawodowe i mam do niej sentyment. Skręcamy w lewo i opuszczamy Łąkę wchodząc do Pszczyny. Szlak z głównej drogi sprowadzi nas w dół do resztek puszczy. Napotykamy pszczyński murek chiński wzdłuż Pszczynki i mamy pierwsze wspólne zdjęcie.
Za żubrem przejdziemy ulicę i znajdziemy się na terenie parku przyzamkowego. Do samego zamku podejdziemy o 13.30. Wchodzimy tylko po pieczątkę, gdyż czas goni a jesteśmy spragnieni dobrej kawy, na którą wstępujemy do kawiarni u Telemanna. Jak przypada na muzyka, nawet instrument może być lampką.
Wizyta w informacji turystycznej, u jakże sympatycznej pani... a, że świat jest mały, to dotarło do nas, że ta pani innym turystom później o nas opowiedziała, że byli tacy, co przeszli ze Strumienia do Pszczyny. Powiedziała to koleżance Seniorki, która tam była po nas.
Rynek pszczyński, ulice do dworca kolejowego i wreszcie całkowicie przed laty odrestaurowany dworzec, który może być chlubą PKP. Tam też meta o 14.08. Praktycznie "na małosucho" przeszliśmy szlak, bo dopiero będąc już w pociągu, rozpadało się mocno.
Ta trasa miała melodię, która dodawała animuszu i pozytywnego nastawienia, a zamieszkała w głowie po ujrzeniu na ziemi skórek z pomarańczy.
Ale trasa... wiesz ja prawie 40 lat pracowałam w sąsiednim Chybiu i nie znałam i nawet nie słyszałam o takiej trasie. W Wiśle Wielkiej w małej stajni trzymałam konia...i wiele razy rady były do Kobióra i nikt mi nie powiedział...
OdpowiedzUsuńTeraz jak się ociepli to z Chybia przejadę trasę na rowerze... do Chybia pociągiem...Strumień rower... do Pszczyny rower...z Pszczyny pociąg... ale będzie trasa... a jesienią powtórzę ale ze Skoczowa już na rowerze i z powrotem rower... będzie łatwiej... miłego dalszego wędrowania
.
ale się rozpisałam...
Miło, że piszesz. Radzę Ci wówczas trzymać się szlaków rowerowych. One razem ze Strumienia do Pszczyny prowadzą, w tym zielony do Krakowa. Czerwony turystyczny ma braki w oznakowaniu.
UsuńW Strumieniu powiedzieli nam, że będzie otwarta trasa rowerowa wałami dokoła Jeziora Goczałkowickiego. Trzeba to będzie śledzić.
Wszystkiego dobrego.
Świetny szlak. Od wielu lat obserwuję upadek oznakowań na nizinach. To chyba zbitka kilku czynników: niechęci znakarzy, zaniedbań gmin (uznajacych że "tam i tak nikt nie chodzi"), faktycznie małej frekwencji, niechęci rolników by "obcy im po miedzach chodzili", itp.
OdpowiedzUsuńAle sam zauważyłem to po wielokroć wybierając się chocby na Powiśle.
Tradycyjne pozdrowienia dla towarzyszek drogi, i zauroczenie samą drogą.
Tradycyjnie towarzyszki drogi dziękują za pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńMasz rację, na pewno te czynniki mają wpływ na takie a nie inne znakowanie, choć UM Pszczyna dba o swoje szlaki zwłaszcza rowerowe w sposób wzorcowy.
Dzięki za miłe jak wasze odwiedziny.
Witam. Pszczyna stawia zdecydowanie na turystykę dlatego tam dba się o oznakowanie. Teraz na nizinach stawia się raczej na ścieżki rowerowe niż szlaki piesze. U mnie wytyczono kilometry ścieżek rowerowych biegnących leśnymi ścieżkami ale i drogami asfaltowymi. Porobiono wiaty dla rowerzystów z mapami szlaków i nagle okazało się że masa ludzi z okolicznych miast do nas zaczęła przyjeżdżać. Szczególnie z Tychów jest dużo rowerzystów. Przyjeżdżają zobaczyć nasz pomnik pamięci ofiar II wojny światowej, kilka zabytkowych kapliczek i piękne lasy i jeziora. Dalej od nas można pojechać do Pszczyny lub w drugą stronę do Katowic. Może jak się ociepli to pojeżdżę trochę, porobię zdjęć i opiszę u mnie na blogu bo mimo że to Śląsk to jednak nie jest taki jak go pokazują w telewizji tylko jest zielony i piękny.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że Pszczyna ma szereg ciekawych szlaków pieszych powiązanych tematycznie i to turystycznych i spacerowych?
UsuńTrasy rowerowe z kolei ma tak dobrze oznakowane, że można je także piechotą przemierzać. Będziemy co jakiś czas tam wracać.
Wiem, że Śląsk jest piękny i kolorowy, tylko trzeba to chcieć zobaczyć a nie ulegać stereotypom.
Wszystkiego dobrego.