wtorek, 12 marca 2019

765 trasa - 09/10.03.2019

Kraków Sokolska - Drukarnia Jazz Club - Sokolska - Wawel - Grodzka - Rynek - Floriańska - Galeria Krakowska - Długa - Plac Wolnica - Kraków Scena Supernova.

Krakowskie dorożki to nieodłączny i piękny zarazem element tego miasta. Dwa dni w Krakowie po dłuższej przerwie i jak zawsze z radością tu powracam, bo miasto to, dla mnie jest tym, o czym śpiewała Kora "ocean wolnego czasu - Kraków, Kraków, Kraków". W sumie ta piosenka to hołd złożony Ewie Demarczyk, tekstowo zahacza o zaplecze teatru, który do niej należał... i ja będę w nim w niedzielę, ale na zupełnie innym koncercie.
Tak, na tej trasie obowiązują szlaki nutowe, bowiem przywiodła mnie tu tęsknota za moimi koncertującymi Przyjaciółmi, za Grażką Łobaszewską i zespołem Ajagore. W sobotę dają wspólny występ w Drukarni Jazz Club na Nadwiślańskiej, a w niedzielę na Scenie Supernowej na Gazowej ze swoim recitalem wystąpi sam zespół. Te dwa miejsca koncertów są blisko siebie mimo, że po dwóch stronach Wisły, toteż ja zakwaterowałem się w Szkolnym Schronisku Młodzieżowym na Sokolskiej.
Tam też zaczynam szlak nutowy o 17.45, po bardzo wydłużonym dotarciu spowodowanym wymianą torowiska tramwajowego na ulicy Lubicz... w związku z tym starannie opracowany plan dotarcia na kwaterę tramwajem nr 10 spalił na panewce. Przez prawie godzinę próbowałem się dowiedzieć, skąd teraz odjeżdża "10" i dopiero w informacji turystycznej usłyszałem, że na Sokolską dostanę się tramwajem "78" ale z ulicy Długiej. Ufff! Dotarłem.
Telefoniczny kontakt z zespołem i wychodzę na zewnątrz. Jest już ciemno, toteż takie będą pierwsze fotki. Wchodzę na most pieszo-rowerowy nad Wisłą zobaczyć ciekawe figury pozawieszane na linach.
O 18.30 już jestem z zespołem w klubie. Serdeczne powitanie, Grażki jeszcze nie ma, bo jest na innym występie, ale dotrze.
To taki czas prywatny do czasu koncertu, ale będą fotki z próby też. Potem będzie moje zdjęcie z szefową klubu. Rozmowy, rozmowy, rozmowy... w końcu nie widzieliśmy się od maja zeszłego roku i też w Krakowie.
Sala wypełniona do ostatniego miejsca i o 20.20 można zaczynać koncert "Kobieta kobietom". Popłynęły przepiękne dźwięki. Zachwyt publiczności. Co tu dużo pisać... tak jest zawsze.
Otrzymuję płytę z piosenkami Miry Kubasińskiej nagranej przez KG Band, na której gościnnie Grażka śpiewa 4 utwory. Bardzo cieszę się z posiadania tego unikatu. Fotka tej płyty będzie ostatnia z soboty, choć przecież jeszcze idę do schroniska na noc. Tak się złożyło, że progresywne okulary mają to do siebie, że czasem co innego widać, a nogi chcą iść inaczej i krok bywa zachwiany (hahaha), toteż mam asystę muzyków, za co bardzo im dziękuję. Odprowadzili mnie pod same schronisko. Tam melduję się o 22.30. Jest już cisza nocna, ja w pokoju mam studenta zaocznego, który musi się wyspać... więc przyjmuję zaproszenie 2 młodych Węgrów do ich pokoju. Fajna rozmowa przy pomocy elektronicznego tłumacza, ale trzeba iść spać. Wszak jutro oni jeszcze zostaną, a ten mój współlokator pojedzie do domu i będzie można dłużej pobyć ze sobą. Zresztą i tak codziennie trzeba opuszczać schronisko w godzinach od 10-tej do 17-tej.
... a to oznacza, że niedzielę spędzę na terenie miasta. Rano telefon od menago, czy wszystko w porządku... a jak ma być... sympatyczny noclegowicz idzie na zajęcia i już nie wróci, a ja o 9.55 wychodzę na zewnątrz.
Wczoraj wszyscy otrzymaliśmy telefoniczny alert o silnym wietrze, ale go nie ma. Jadę spod KS Korona tramwajem pod Wawel i będę na miejscu o 10.35. Nie mam zamiaru dziś zwiedzać wnętrz, bo chcę jak najwięcej zaczerpnąć świeżego powietrza, a ono akurat jest czyste.
Poranne espresso w kawiarence i podziwianie miejsca, w którym gdy jestem to czuję się dumny z bycia Polakiem. Uwielbiam Wawel.
Jest niedziela zatem trzeba pomyśleć o kościele i to zrealizować i mam taką nadzieję trafić gdzieś dobrze, a nie w połowie mszy. Na Grodzkiej obok McDonalds'a spotykam wspomnianych Węgrów, ale każdy z nas ma inne plany jak na razie.
Wykorzystuję ten czas po połowie na obiad w Kompanii Piwnej w Sukiennicach i na Kościół Mariacki. Obiad taki sam jak zawsze w tym miejscu, czyli placek zbójnicki. On tym się wyróżnia, że oprócz gulaszu ma jeszcze sos grzybowy z główkami borowików. Połączenie tych smaków to rozkosz dla podniebienia.
W kościele całkowicie skupiam się na tym po co tu przyszedłem.
Po 14-tej wejdę na Floriańską i będę szedł do Galerii Krakowskiej (14.30), gdyż przez nią muszę dostać się do kas biletowych dworca autobusowego. Wolę już mieć kupiony bilet dziś na jutro.
Jak pięknie w galerii, bo wszystkie sklepy zamknięte. Czynne są tylko punkty gastronomiczne i jaki luz. Tak powinno tu być w każdą niedzielę czy święto. Za to mogłem podziwiać wszechobecne jaguary.
Trzeba iść dalej i po zakupie biletów muszę rozłożyć parasol. Rozpadało się. Teraz już wiem gdzie mam iść i dlatego odjadę tramwajem "78" z ulicy Długiej o 15.22 a wysiądę na Placu Wolnica. Tutaj już nie pada. Stąd mam blisko na ulicę Gazową. Z daleka widzę muzyków, którzy czekają na instrumenty i wspólnie o 15.50 wchodzimy do dawnego teatru Ewy Demarczyk. Minęły lata a klimat trwa. Czarne ściany, czarna garderoba... coś stanęło w miejscu i dobrze.
Obserwuję próbę, dwoje młodych ludzi z kamerami dziś będzie nagrywać... pojawia się Jorgos Skolias, z którym Ajagore także koncertuje, a on dziś gościnie z nimi też zaśpiewa. Poznanie tego wokalisty to dla mnie zaszczyt.
Koncert nosi tytuł "Eleonoro" od piosenki, w której klipie występuje Kasia Figura.
Oczywiście, o tym co prywatnie się działo pisał nie będę... niemniej kilka fotek z próby będzie, fotka podczas wywiadu Sławka, który dziś oprócz grania na gitarze basowej będzie śpiewał... a potem już koncert o 18.15.
Relację zdjęciową zakończy fotka Jorgosa, któremu bardzo zaimponowało to, że przypomniałem mu, jak w 1987 roku był wraz z Grażką Łobaszewską i Danusią Błażejczyk chórkiem na płycie Alicji Majewskiej. Jak można nie pamiętać najpiękniejszego chórku świata w piosence "Wracaj, gdzie cię kochają"... i ta piosenka zakończy niniejszą relację.
Po raz pierwszy byłem na solowym koncercie Ajagore i bardzo z tego powodu jestem szczęśliwy.
Tutaj też kończy się ta trasa 2-dniowa (19.45) pożegnaniem serdecznym z Przyjaciółmi, z Grażką pożegnałem się wczoraj... i do następnego koncertu.
Rzut beretem do schroniska, bo na drugą stronę Wisły, potem wieczór polsko-węgierski... i z powodu wiatru, który bardzo mocno zaczął wiać , przerodził się w bezsenną noc bratanków (hahaha), ale to już poza trasą. Następna będzie pielgrzymkowa.



4 komentarze:

  1. Piękny spacer, po pięknym mieście na piękny koncert pięknej Grażyny Łobaszewskiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kraków jest zawsze klimatyczny i za każdym razem odkrywamy go od nowa. Na dodatek zaskakuje nas nowymi miejscami i ciekawymi odkryciami.
    Piekna wyprawa po mieście Kraka, urozmaicona ucztą duchową.
    Pozdrawiamy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już z uczty duchowej marzą mi się Łagiewniki, ale tak na luzie, bez tradycyjnej fundacyjnej pielgrzymki... choć i na taką pewnie też się wybiorę.
      Kraków tak jak każde duże miasto ma w sobie coś, co jak piszesz, pozwala na nowe odkrycia.
      Miło, że zajrzeliście tutaj... dziękuję i pozdrowienia przekazuję w Waszą stronę.

      Usuń