Wisła Czarne - Dolina Czarnej Wisełki - Przysłop - Dolina Czarnej Wisełki - Stecówka - Przełęcz Szarcula - Przełęcz Kubalonka.
Nie tyle ośnieżone co zaśnieżone schronisko na Przysłopie. Prowadzi do niego wąziutka ścieżka, szlakiem czerwonym z Doliny Czarnej Wisełki.
Beskid Śląski w pierwszej odsłonie tego roku. Śnieży mocno przez ostatnie dni i w górach mamy prawdziwą zimę we właściwej porze. Ma jeszcze więcej śniegu przybywać i dlatego postanowiliśmy w trójkę, że powinniśmy skorzystać już dziś z możliwości dotarcia na Przysłop, gdyż o wyjściu dalej, na Baranią Górę, można aktualnie pomarzyć.
Nie bierzemy takiej możliwości pod uwagę. Zaczynamy na przystanku autobusowym w Wiśle Czarnem pod Pałacykiem Prezydenta RP o 9.12. Idziemy szlakiem czarnym, śnieg posypuje, pod nogami ślisko i nie ma możliwości zrobienia wspólnej fotki na początek. Można natomiast focić Seniorkę, jak usiłuje zachować równowagę, ale w Jej przypadku przyciąganie ziemskie jest mocne i kilka razy uklęknie przed nami. Czuję się w takiej sytuacji jak jakieś bóstwo... do czasu kiedy wielka maszyna odśnieżająca nie potraktuje nas śniegiem, co wywoła we mnie furię i to będzie widać. Miała być trasa w śniegu, na śniegu, ale nie pod śniegiem.
Idziemy oczarowani widokami Doliną Czarnej Wisełki. Śnieg otulił wszystko co możliwe nadając przyrodzie różnego rodzaju kształty... ni to żółwie, baranki, słoniopsy i tak można różnych rzeczy się dopatrywać.
Śliskość pod nogami ustąpi w momencie kiedy droga skręci w prawo na Stecówkę, a my dalej pójdziemy prosto. Tym razem mamy do wyboru prawy lub lewy tor pozostawiony w śniegu przez samochód. Myśleliśmy, że to ślad samochodu ze schroniska na Przysłopie, ale po nagłym zakręcie szlaku w prawo, pozostał już tylko jeden tor przedeptany przez poprzedników. Zaczął mocniej sypać śnieg, mimo okularów pełno mamy go w oczach... ale to przyjemne. Właściwa pieszczota zimowa.
Pogoda będzie stale się zmieniała, będą momenty bezopadowe, z opadami, we mgle i poza mgłą itd.
O 10.45 dochodzimy do czerwonego szlaku i widzimy, że ktoś szedł nim ze Stecówki i teraz polepszyły się warunki dreptania, gdyż te ślady nałożyły się na wcześniejsze i już nie trzeba się tak zapadać.
W końcu okaże się, że przetarty jest tylko szlak czerwony i w miejscu gdzie opuszcza on drogę, na niej nie ma żadnego śladu przetarcia. Zawsze tak było do tej pory, że droga do schroniska była przetarta choćby tylko skuterem śnieżnym.
Całe szczęście, że ktoś szedł przed nami, bo gdybyśmy mieli teraz sobie przecierać szlak, to wybralibyśmy wariant powrotowy. Zbyt dużo śniegu jak na nasze możliwości.
Wchodzimy w górę w bajecznej scenerii. Nie przeszkadza nawet to, że nie widać nieba i słońca. Mam problem z lewą pachwiną (właściwie już od początku) i bardzo ciężko mi się idzie, ale się nie poddam. Nogi czasem grzęzną i znajduję się poza wydeptanym szlakiem, a w takich miejscach śniegu jest zdecydowanie więcej, bo w pewnym miejscu miałem go po szyję... ale jakież to przyjemne! Dotyk puchowego trenu śniegowego, świeżego, przy czystym, rześkim powietrzu. Skrzydła same rosną i wcale nie zwracam uwagi na ból. Te skrzydła jednak nie pomogą w szybkości, bowiem dwukrotnie wydłużyło się przejście do schroniska od momentu wejścia na czerwony szlak. Nic to... pocieszaliśmy się, że to nie czas się wydłużył, tylko schronisko przenieśli o pół godziny dalej.
Doszliśmy do niego o 12.03. Oczywiście, w żadną inną stronę nie ma żadnych śladów... wszędzie leży dziewiczy śnieg i jest przepięknie. Najlepiej byłoby tu zostać. Realia wskazują na co innego i żeby zdążyć w tych warunkach na autobus na Kubalonce to możemy tu być pół godziny.
Jem pierwszą w tym roku bardzo smaczną kwaśnicę na szlaku. Jest i espresso... kiedy tu przyszliśmy, to trójka młodych ludzi (ci co szli przed nami) opuszczała schronisko, a zanim podali dania, to już byli z powrotem. Okazało się, że chcieli iść na szczyt Baraniej Góry, ale dali radę tylko na odległość ok. 100 metrów. Jak już pisałem, my takiego wariantu nawet nie zakładaliśmy.
Miłe pożegnanie i o 12.40 wracamy tym samym szlakiem, bo nie było żadnej innej możliwości. Na moment niebo się przeciera, by po tym momencie wysypać na nas ogromną ilość śniegowego pierza.
W miejscu gdzie czerwony spotyka czarny szlak jesteśmy ponownie o 13.20, czyli zeszliśmy tutaj w stosunku do wychodzenia o 35 minut krócej. Mijają nas wspomniani już młodzi ludzi, którzy po nas ze schroniska wyszli i tak samo jak my nie zdecydowali się kontynuować przejścia czerwonym szlakiem w kierunku Stecówki. Idziemy ponownie czarnym aż do momentu spotkania drogi na Stecówkę i tam opuszczamy czarny i nią ponownie dochodzimy do czerwonego o 13.58, ale to już jest Stecówka przy agroturystyce. Dzisiaj drogę zaanektowaliśmy jako czerwony szlak, gdyż nawet do schroniska na Stecówce (14.08) nie było dojścia.
Teraz co jakiś czas chmury odsłaniać będą niebieskie niebo, ale tylko na kilkadziesiąt sekund, po czym ciemne, nawet granatowe chmury ponownie je zasłaniają. To trwa aż do Przełęczy Szarcula (14.50), a tam już na dobre granat nad głową a z niego zmasowany atak śniegowy. Dobrze, że już blisko meta na Kubalonce. Osiągamy ją na przystanku autobusowym o 15.05. Szybko pod wiatę, trzepanie ubrań i czekanie na autobus. Ostatnie zdjęcie robi nam dziewczyna, która stoi na krawędzi skarpy śnieżnej i mocno przechyla się w tył i mamy wrażenie, że spadnie pod koła samochodu... ale robi to z takim wdziękiem, że same buzie nam się uśmiechnęły.
Podjeżdża opóźniony autobus, który tylko zjeżdża do Wisły i my nie czekamy już na właściwy, tylko wsiadamy do niego i o 15.18 opuszczamy Kubalonkę mając za szybami śnieżną zadymkę.
Piękna, wymagająca sporo ruchu cielesnego trasa. Coś z tych świątecznych kalorii na pewno w tych warunkach zostało spalonych.
Kondycyjnie wytrzymałem mimo bólu pachwiny, nogi aktualnie odczuwam, że mam... ale to też urok dreptania. Skoro odczuwam coś, to znaczy, że żyję... a jak żyję, to trzeba myśleć o następnej trasie, a ta już szykuje się w niedzielę, bowiem to dzień Orszaków Trzech Króli.
Świetna droga. U nas też zaśnieżyło i trochę sobie podreptałem, ale to wyłacznie do pracy (takie 14 km na rozgrzewkę). Wszystkie plany zawsze w jntekscie Marzenki, więc o jakimś wypadzie na razie muszę zapomnieć, choć może się uda z kolegami na poczatku tygodnia krótki szlak na Staszkówkę zrobić.
OdpowiedzUsuńPpzdrowienia dla koleżanek - niesamowite dziewczyny.
Pozdrowiłem i masz odwzajemnienie. One także są z Tobą w tej trudnej dla Ciebie chwili.
UsuńDziękuję za odwiedziny i życzę dużo zdrowia, zwłaszcza dla Marzenki.
Ależ tam jest piękna zima. U mnie tylko kilka centymetrów śniegu a i tak się namachałem żeby odśnieżyć wyjazd. Chciałbym tam pochodzić w takim śniegu ale chyba na razie poczekam aż się trochę poprawią warunki bo w Szczyrku to podobno nawet stan klęski żywiołowej chcą ogłosić. Czekam na słońce i mróz bo wtedy najlepiej się chodzi. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW Szczyrku zasypało jedną ulicę i to było powodem do ogłoszenia klęski żywiołowej. Zapomnieliśmy o tym jak powinna wyglądać prawdziwa zima.
UsuńJeśli wybierzesz się na zimowy szlak to pamiętaj, że czas przejścia wydłuża się minimum 2-krotnie.
Dziękuję za odwiedziny i z serca zimowego turysty pozdrawiam.
Aż takiej ilości śniegu się nie spodziewałam. Niesamowite, że dojście na Baranią trzeba było odpuścić. Musiało być faktycznie zabójczo skoro nawet Seniorka odpuściła ...
OdpowiedzUsuńSchronisko w zimowej kołderce wygląda bajkowo i tak pusto wokół:-)
Widzę, że jest nowa pieczątka. Może uda nam się w tym roku tam zawędrować.
Pozdrawiam serdecznie :-)
Coś Ty! Seniorka nie znosi chodzenia zimą w śniegu. Uznaje tylko narty, biegówki i zimą na nich szusuje po całym kraju. Teraz ją czeka północ Polski.
OdpowiedzUsuńTo, że z nami chodzi, to aż dziwne. Dawniej tego nie robiła. To, że wyszła na Przysłop, to już jest wielki wyczyn. Co innego byłoby, gdyby podłoże było twarde i gdyby szło się jak po stole. Czasami tak się nam zdarza.
Myśmy też tej ilości śniegu nie spodziewali i tylko dlatego, że śmiałkowie przed nami szli, to i myśmy mogli ich śladami.
Nowi gospodarze schronisko, mimo, że są wspaniali, nie kontynuują działań poprzedników, by pługiem przecierać drogę do schroniska. Mówi się trudno.
Dziękuję za odwiedziny, życzenia i równie serdecznie Was pozdrawiam.