Turzovka Zastávka - Živčáková - Turzovka Zastávka.
Skromniutka stajenka w kościele PM Matki Kościoła na Żywczakowej.
5 lat temu w miejscu objawienia Mateńki w 1958 roku dokonało się cudowne uzdrowienie mojego ciała z komórek rakowych. Pora na podziękowanie Jej za te podarowane 5 lat życia i mam taką nadzieję, że to nie jest ostatnia piątka.
Wówczas 28 grudnia 2013 (414 trasa) jakaś niesamowita wręcz siła ciągnęła mnie tutaj i poszedłem sam, mimo, że starałem się tego nie robić, gdyż ataki bólu brzucha powodowały omdlenia... a nie chciałem stracić przytomności w lesie. Mateńka powiedziała przy objawieniu, że będą uzdrowienia tych, którzy z wiarą i nawet ostatkiem sił przyjdą tu do Niej, przy spełnieniu podstawowych warunków, chociażby wyrzucenia z siebie nienawiści, zawiści. Te uczucia akurat są mi obce, ale też wychodząc wtedy na górę wcale nie myślałem o uzdrowieniu. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z powagi mojego stanu, gdyż leczono mnie na co innego... i kiedy wyszedłem na górę, stanąłem przez zamkniętą kaplicą i powiedziałem przez szyby do Mateńki, że ja nie mam szans na uzdrowienie, gdyż wcale nie zmęczyłem się wychodzeniem na górę. Wtedy jeszcze nie był zbudowany do końca kościół PM Matki Kościoła i trudno byłoby mi tu czekać 2 godziny w zimnie na mszę. Poszedłem dalej, przez Kornię do Turzowki. Pogoda była rewelacyjna, słoneczna. W tak piękny sposób zakończyłem kolejny rok dreptania.
Już w nowym 2014 roku pewnego wieczoru poczułem nieziemskie łaskotanie na brzuchu w miejscu guza... i ku zdumieniu - nie było go, zniknął. Wtedy też uświadomiłem sobie, że skończyły się bóle od czasu tamtej wizyty u Mateńki. Nie będę rozwijał wątku badań na jakie się zdecydowałem i zaskoczenia lekarza, który dopiero teraz na poważnie przyjrzał się wcześniejszym badaniom. Dopiero teraz dowiedziałem się, że miałem raka i już go nie mam.
Moja wdzięczność Mateńce nie zna od tamtego czasu granic. Ja wiem, że zawsze, od dziecka przy mnie była... w 1998 roku obrałem ją Królową i Przewodniczką tras i już wiele razy przekonałem się, że w trudnych momentach na szlaku ze mną była, a wiem, że zawsze jest, wczoraj też.
Pogoda zdecydowanie nie zachęcała do opuszczania domu, a jednak w trakcie wychodzenia i schodzenia przestał padać deszcz. Padał podczas pobytu w kościele i potem po wejściu do pociągu.
Ucieszyłem się, że jedna z moich koleżanek pojedzie ze mną, zawsze to raźniej, w dodatku w najważniejszym dla mnie w tym roku dniu i najważniejszym rocznym wydarzeniu.
Tradycyjnie "gąsieniczką" przyjechaliśmy na stacyjkę Turzovka Zastávka, o 8.15 i zaczęliśmy tę dziękczynną pielgrzymkę. Z radością powitaliśmy ponownie na swoim miejscu drewnianą uśmiechniętą Królową Pokoju i to był dobry znak. Mozolnie wchodzenie... przy stacjach różańcowych odmawiałem Tajemnicę Radosną, a potem stara droga krzyżowa. Kolejna radość, bo zaczęli wymieniać zniszczone poszczególne stacje na nowe i to trwa, gdyż jeszcze nie wszystkie są gotowe. Minęliśmy grupę pątników z Łotwy.
Zaraz za 15-tą stacją "Zmartwychwstanie" zaczynają się stacje nowszej drogi krzyżowej, ale my już swoją przeżyliśmy.
Pogoda taka, że sporo chmur, mgły, czasem coś widać. Właśnie we mgle jest dziś kaplica Królowej Pokoju, do której przychodzimy o 9.13... i tak jak 5 lat temu, jest zamknięta i znowu przez szyby mówię do Mateńki, tym razem radośnie dziękuję.
Idziemy dalej, po drodze nabierając wodę o mocy uzdrawiającej ze źródła tego najważniejszego, lurdzkiego.
Po wejściu do kościoła (9.45) na polu mocno się rozpadało. Mamy ponad godzinę do mszy świętej. Przez ponad pół godziny jesteśmy sami oprócz kościelnego. Mamy czas, okazję do bycia w ciszy z Mateńką, z Jej Synem i możemy dziękować, a także prosić o różnego rodzaju Łaski dla naszych rodzin, znajomych.
Przychodzą ludzie, przyszedł o. Ondrej, który z potrzeby serca w czwartek wieczorem, spontanicznie postanowił odprawić mszę świętą w mojej intencji, gdy tylko przeczytał na mojej stronie facebook'a prośbę do znajomych o wsparcie duchowe w tym najważniejszym dla mnie dniu w tym roku.
Moja wdzięczność dla Niego i o. Ľuboša jest wielka i niepodważalna. O 11-tej rozpoczęli celebrację.
Będzie jeszcze jedna msza tutaj w mojej intencji, ale to w późniejszym terminie.
Po zakończeniu o. Ondrej zaprosił nas na kawę i na spotkanie z Alexem, który tak samo ucieszył się jak my.
Powiedziałem koleżance, że zawsze tutaj spotyka mnie tylko i wyłącznie dobro i to miejsce jest jakby moim drugim domem, a ona odpowiedziała, że ile razy tu jest, to czuje się jakby o 10 kg lżejsza. Fantastyczne porównanie.
Otrzymaliśmy indywidualne błogosławieństwo dla nas, naszych rodzin, bliskich i ja je teraz Wam przekazuję.
Równo w południe żegnamy się życząc sobie dobrego 2019 roku, kolejnych spotkań i przy dźwiękach dzwonów na Anioł Pański wychodzimy w drogę powrotną, a Alex nas odprowadza i poszedłby pewnie dalej, ale już blisko źródeł decyduję się z kolei ja go odprowadzić do swojego pana. Już w pobliżu usłyszał gwizd i poleciał, a my mogliśmy iść dalej.
Kotka Panda z radością nas powitała, zwłaszcza, że wpuściłem ją do czynnego już bufetu. Pieczątki stamtąd, namiastka na scenie "Jeziora łabędziego" i w dół.
Bardzo nie lubię wracać tym samym szlakiem, którym wychodzę. Dziś jest inaczej, dziś to było zaplanowane. Po drodze spotykamy świeżutkiego, białego kolegę, którego rano tam nie było, a który koniecznie coś nam chciał powiedzieć.
Na dole przy figurze Mateńki ponownie jesteśmy o 13.20. Idziemy na stacyjkę i tam czekamy na "gąsieniczkę" do Czadcy. Zaczyna padać deszcz, ale też nadjeżdża nasz pojazd i wejściem do niego o 13.56 kończy się ta ostatnia trasa tego roku.
Niebawem ukaże się jeszcze podsumowanie roku 2018.
Jolanta Widegren: NIESAMOWITE ! Zycze dalszych lask opieki i co najmniej 100lat !
OdpowiedzUsuńMaria Banot: Stasiu coś pięknego brak mi słów życzę dalszej opieki Twojej Mateńki i za jej wstawiennictwem będzie dobrze ja w to wierzę sama doznałam nie jednej laski Stasiu 💯 lat
Juraj Polko: Krásny album, ďakujeme aj za úprimné prianie do nového roku. Myslím, že môžem v mene všetkých priateľov Turzovky rovnako zaželať Vám i Vašim blízkym veľa zdravia, šťastia, lásky, Božie požehnanie a stálu ochranu Matky Božej do celého budúceho roku 2019.
To są komentarze z odnośnika do trasy na fb i uważam, że tu też jest ich miejsce. Dziękuję za nie, a odpowiedziałem tamże.
Niesamowite miejsce. Strasznie mnie tam ciągnie. W przyszłym roku może się uda. Cieszę się, że dzięki temu cudownemu uzdrowieniu mogę dzisiaj czytać Twoje opisy wycieczek i poczuć klimat tylu ciekawych miejsc. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSkoro Cię ciągnie to znaczy, że masz potrzebę odwiedzin Mateńki i to dobry znak.
UsuńBardzo dziękuję za tak piękne słowa i też pozdrawiam.
Wybieram się tam. Ostatnio pielgrzymowałem u nas na Jamną do Matki Bożej Niezawodnej Nadziei. Moja Marzenka ma glejaka.
OdpowiedzUsuńZamurowało mnie... Twoje milczenie na blogu bardzo mnie niepokoiło i już wiem dlaczego. 2 złe wiadomości na koniec roku, glejak Twojej żony i trzeci udar kolegi.
UsuńTo wszystko trzeba powierzyć Bogu, samemu nic się nie wskóra.
Jestem do Twojej dyspozycji, jeśli będziesz chciał skorzystać z pomocy w dotarciu na Żywczakową.
Od dziś jedną z dziesiątek różańca codziennie odmawianych ofiaruję za Marzenkę. Szkoda, że wcześniej mi tego nie napisałeś. Może uda mi się zmienić intencję mszy z mojej na Marzenki, która tam ma być odprawiona, choć nie wiem, czy to nie jest za późno na zmianę.
Mimo wszystko, życzę Wam szczęśliwego zakończenia leczenia i nadziei...
Dzięki.
Usuń