środa, 28 listopada 2018

746 trasa - 28.11.2018

Wisła Gościejów - Gościejów - Telesforówka - Trzy Kopce Wiślańskie - Kamienny - Osiedle Jarzębata - Wisła.

Wisła dekoruje się na zimę. Dzisiejsza trasa przebiegała terenami tego miasta, ale w górach także Brennej.
Idę z koleżanką, z koleżanką w żałobie i to świeżej, gdyż w poniedziałek pochowała ojca, a 10 dni wcześniej mamę. Cios niesamowity.
Wiem jak to było, gdy przed kilkudziesięciu laty chowałem swoją mamę i wiem jak ważne były momenty gdy inni ludzie "wyciągali" mnie z domu, byle tylko nie zagłębiać się w żałość.
Stąd zaproponowałem wspólne dreptanie i to zostało zrealizowane.
Głównym powodem zaplanowania takiej a nie innej trasy była chęć dotarcia do otwartej w miniony weekend "nowej" Telesforówki. Wiele lat wznosili ten budynek, później roboty w środku wykonywane przez gospodarza obiektu... i w końcu doczekaliśmy się otwarcia.
Zaczynamy w Wiśle Gościejowie o 8.28. Ku mojemu zdumieniu szlak, który znam sprzed lat jako zielony dziś jest czarnym... a to oznacza, że bardzo dawno nim nie szedłem. Sprawdziłem później na nowych mapach i faktycznie na nich już jest czarnego koloru.
Nieważne jaki kolor, ważne, że wiedzie tako samo jak kiedyś. Najpierw doliną Gościejowa, potem po zejściu z asfaltu zaczyna nas stopniowo wprowadzać na górę, a czyni to sympatycznie, choć czasem z wyrypem. Ten akurat nie przeszkadza, bo dzięki temu możemy się rozgrzać.
Z koleżanką znamy się od dziecka, chodziliśmy razem do jednej klasy w podstawówce i dlatego łatwo nam przychodzą rozmowy, wspólne tematy i pocieszanie na duchu.
Równo o dziesiątej dochodzimy do żółtego szlaku z Przełęczy Salmopolskiej do Wisły i odtąd żółtym pójdziemy do końca. U góry niespodzianka, bo gdzieś zgubił się błękit nieba, za to mamy hulanki chmur we wszystkie strony. One powodują, że nie wszystko co widać w oddali jest dobrze widoczne. Są mgiełki i inne niespodzianki... ale też kiedy chmury rozjadą się w jakimś miejscu to jak sceniczny jupiter, promienie słońca punktowo oświetlają jakąś część krajobrazu. To wszystko jest bardzo piękne i bardzo zmienne.
O 10.30 przychodzimy na teren Telesforówki. Najpierw podziwiamy historyczne już "umeblowanie", w tym samochód, symbol tego miejsca.
Wchodzimy do środka nowego budynku, cieplutko, witają nas bardzo sympatyczni młodzi gospodarze. Znam ich, bowiem w starym miejscu też byli, ale teraz jest inaczej. Koleżanka jest tutaj pierwszy raz i nie może wyjść z zachwytu i wcale się nie dziwię, bo także zauroczyło mnie i wnętrze i przede wszystkim na nowo gospodarze, którym życzymy tylu turystów do obsłużenia, żeby poczuli radosne zmęczenie.
Zamawiam grochówkę, bo ta zawsze (w starym miejscu) była rewelacyjna... i nic się nie zmieniło. Grochówka z pełnego grochu, a takie uwielbiam. Oczywiście espresso i poczęstunek niespodzianka od nich - szarlotka na ciepło. Pychotka!
Jeśli czytający te słowa kiedyś będą w tamtych okolicach, to bardzo proszę skosztować tego co mają w menu, nie zawiedziecie się. Nawet należy coś kupić, bo to będzie formą podziękowania, poparcia za trud jaki włożyli, by po wielu latach mogli turystom jeszcze bardziej być potrzebni, o każdej porze roku.
W końcu trzeba iść dalej i z przyrzeczeniem, że będziemy wracali (a będziemy!) o 11.10 opuszczamy ciepełko i na dworze zimna fala uderzeniowa. Idziemy dalej.
20 minut później będziemy w miejscu gdzie jest punkt styczny 3 miejscowości: Brennej, Ustronia i Wisły, a są to Trzy Kopce Wiślańskie. Kamienny miniemy o 11.44. Zaraz za Kamiennym o mało nie udusiliśmy się dymem z jednego, jedynego komina, jedynego domu. Straszne to jest!
To jest paskudztwo. Idziesz człowieku górami, oddychasz pełną piersią czystym powietrzem i wystarczy kilkadziesiąt metrów smrodu i na nowo płuca zanieczyszczone.
Schodzimy przez Osiedle Jarzębata do Wisły. Niestety w tańcu chmur nic się nie zmieniło. Dopiero na dole w Wiśle mamy niebieskie niebo i słoneczko.
Zaraz po zejściu, na drogę wyskoczyła czarna wiewiórka i krzyczę do niej: "zmykaj na drzewo, bo auta jadą, nie stój!" Ruszyła na drzewo i nawet widać ją "przyklejoną" do gałęzi. To co szersze na gałęzi, to wiewiórka.
Misie w parku ponownie zamieszkałe, kościół ewangelicko-augsburski na błękicie nieba, zimowe ozdabianie miejscowości, tereny SM "Zacisze" z Ustronia, rozbudowa dworca kolejowego odkupionego przez miasto od PKP, Gołębiewski... to fragmenty naszego przejścia przez centrum Wisły.
... i nagle tuż przed dworcem autobusowym widzimy wjeżdżający tam autobus Wispolu, toteż skrótem podlatujemy i siadamy wygodnie. To nasza meta o 12.40.  Wspólne końcowe zdjęcie mamy już właśnie w nim.
Kończy zdjęciową relację mój plecak-weteran, który oficjalnie dziś był ze mną na trasie po raz ostatni. Pozszywany kilkadziesiąt razy, był ze mną na dobre i złe, a dziś przechodzi na zasłużoną plecakową emeryturę... ale tak jak emeryci czasem sobie dorabiają, to i on jeszcze może kiedyś służyć, nie wykluczam tego. Mam obiecany nowy plecak od rodziny na minione urodziny, a że spotykamy się dopiero w niedzielę to i wtedy go otrzymam. Tym optymistycznym akcentem kończę relację z ostatniej listopadowej trasy.
 

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa trasa. Wybieram się tam z dziećmi to i grochówki posmakuję. Widoki pierwszorzędne. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie przymglone, ale też ciekawe. Wolałbym bez zasłon, ale bierze się z radością to co się ma.
      Już się cieszę na Wasze wyjście tam, bo warto pod każdym względem. Serdeczności.

      Usuń
  2. Świetne tereny. Bardzo fajnie poprowadzona trasy. Kusisz Telesforówką. Moze smigniemy tam na zimowisko na kilka dni, kto wie? Szarlotka na cieplo to jest to. Zwłaszcza z piekarnika, bo grzanie w mikrofali to barbarzyństwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... byle tylko śnieg był wtedy kiedy będzie potrzebny. Masz rację, tereny są świetne, relaksacyjne.
      Serdeczności.

      Usuń