Vrátna - Lanovka Chleb - Snilovské Sedlo - Veľký Kriváň - Pekelník - Sedlo Bublen - Chrapáky - Lanovka Chleb - Vrátna.
Przełom czerwca i lipca to czas kiedy na Małej Fatrze jest najbardziej kolorowo od kwiatów. Te żywe, intensywne kolory co roku mnie tu przyciągają. Miałem być wczoraj, ale prognoza pogody (słowacka) zapowiadała burze. Za to dziś mam szanse na spokojne dreptanie w słońcu, ale maksymalnie do 14-tej.
Trasa rozpoczyna się przyjazdem autobusem z Żyliny pod wyciąg do Wratnej o 10.05. Zakup biletów i z czeską rodziną jadę wagonikiem na górę (10.09 - 10.17). Od ostatniego słupa podporowego słyszymy, że na zewnątrz porządnie wieje wiatr. Faktycznie tak jest.
Najważniejsze to po co przyjechałem - są kolorowe kwiaty, ale będzie trudno je focić, bo wiatr przygina je do ziemi. Znajdę jednak momenty i miejsca kiedy to będzie możliwe.
Jakże dziś tu jest inaczej niż w lutym, kiedy to większość trasy przebyłem w mgielnym mleku. Widoków dalekich nie ma, ale to co widać jest wystarczające by nacieszyć oczy.
O 10.24 zielonym szlakiem zaczynam podchodzić na Snilovské Sedlo, a na nim jestem już po 5 minutach i zmieniam kolor szlaku na czerwony. Kierunek może dziś być tylko jeden - najwyższy szczyt Małej Fatry - Veľký Kriváň. Trzeba uważać, bo bardzo wieje i zrywa czapki z głów. Widzę sporo młodych rodziców z bardzo małymi dziećmi i nie mogę pojąć, jak mogą narażać swoje pociechy na to, że przebywanie na tej wysokości to pierwszy stopień do rozwoju wad serca. Dzieci do 6 lat nie powinny tak wysoko być, no chyba, że urodziły się na takiej wysokości i na niej mieszkają.
Udało mi się przekonać jedną czeską rodzinkę, by dalej nie szli (są na zdjęciu), a poza tym ... ten wiatr.
Inni nie posłuchali i ich na fotkach nie ma, bo dlaczego miałbym dokumentować swego rodzaju przestępstwo wobec własnych bobasków, a było ich sporo.
Po raz pierwszy bez potu zdobywam Wielki Krywań o 10.50. Nie można tu dłużej zabawić, bo boję się, że zostanę latawcem. Schodzę, ale nie wracam na przełęcz, tylko odbijam w drugą stronę w kierunku Małego Krywania. Nie dojdę jednak do niego. Oczywiście najważniejszym foconym skarbem są kwiaty, ale także otaczające szczyty Małej Fatry.
Na Piekielnik wyjdę o 11.15, potem w dół do przełęczy Bublen, a tam o 11.30 pożegnam szlak czerwony i wejdę na żółty, łącznikowy do niebieskiego. Odcinek między Bublen a Chrapakami będzie moim debiutem.
Chrapáky. Jest 11.40. Zmiana koloru na niebieski, którym dojdę o 12.21 ponownie do wyciągu, tym samym zamknę pętlę.
Idę po piwo i wychodząc z nim na zewnątrz zastaję już tak silny wiatr, że wyrwał mi z ręki kufel z piwem i tyle go widziałem. Popatrzyłem nad Wielki Krywań a tam już bebok, czyli bardzo ciemne chmury. Na nic więc nie czekając więcej, wsiadam do wagonika kolejki i zjeżdżam w dół (12.29 - 12.40).
Na dole jeszcze nie ma chmur, ale z biegiem czasu pojawiać się będą. Oddaję w kasie dyskietkę zastępującą bilet i otrzymuję zwrot pieniędzy.
Mało szczegółowych opisów, ale fotki pokażą więcej niż słowa, choć i tak nie oddadzą rzeczywistego piękna kwiatów i wiejącego wiatru. W sumie bardzo ciekawa i pożyteczna trasa, która kończy się na parkingu przy wyciągu we Wratnej o 13.05. Stamtąd 13 minut później zabierze mnie do Żyliny autobus z ostatniej fotki. W nim też po czasie przeżyję nawałnicę deszczową, która w końcu na trasie nas dopadnie... ale to już poza trasą.
Już zapomniałem jak tam jest pięknie.
OdpowiedzUsuńTrofea jak zwykle ciekawe.
Cieszę się, że Ci przypomniałem. Dzięki za odwiedziny.
Usuńja w tym roku odpuściłam wypad w tamte strony i podziwianie pięknej flory w letnim miesiącu:)))
OdpowiedzUsuń... ale za to podziwiałaś inne wspaniałości przyrody - krokusy. Serdeczności.
UsuńLenistwo jest jednym z grzechów głównych to tak w nawiązaniu do twojego komentarza przy 647 trasie. A ja tutaj pisałam że cieszę się że cię wyhuśtało na trasie - tutaj śmiech.AC
OdpowiedzUsuńWiesz co, lenistwo po 11-godzinnej intensywnej pracy w dodatku w niedzielę, nie jest grzechem w dosłownym sensie tego słowa znaczeniu.
OdpowiedzUsuńWolę huśtawki na dole... bardzo dziękuję i tutaj bez śmiechu. Serdeczności.