poniedziałek, 19 czerwca 2017

647 trasa - 19.06.2017

Bystřice Paseky - Loučka - Chata Filipka - Filipka - Zápoli - Návsí.
Jedynym wolnym dniem jakim dysponuję w tym nowym zaczynającym się tygodniu jest dzień dzisiejszy, dlatego bez większego namyślania wiadome jest, że będzie przeznaczony na dreptanie. Tym razem w towarzystwie tylko jednej koleżanki, która wczoraj wieczorem przyjechała z kilkudniowego zwiedzania Czeskiej i Saksońskiej Szwajcarii. Wiadomo zmęczona, ja też po pracującym wydłużonym weekendzie, więc dzisiejsza trasa powinna być lekka, krótka i przyjemna.
Wybieramy tereny po czeskiej stronie granicy i zamiast zaczynać na dworcu kolejowym w Bystrzycy, podjeżdżamy stamtąd autobusem do Pasiek i tam na pętli wchodzimy na żółty szlak o ósmej.
Od razu wchodzimy na zielony wyryp, jeden jedyny. Za to co parę kroków wyżej, możemy za sobą oglądać pasmo Beskidu Ślasko-Morawskiego od Kozubowej, przez Ostry po Jaworowy. Widać niektóre miejscowości, a nawet znowu dymiący (choć lekko) Trzyniec.
Wchodzimy po czasie do lasu i podchodzenie łagodnieje. Za lasem zmiana pasma widocznego, tym razem w stronę granicznej Czantorii, a potem Stożka.
Wysokie zielone trawy udekorowane pięknymi polnymi kwiatami dodają pobliskim terenom uroku, aż żal, że właśnie jest pora koszenia traw. Słoneczko świeci, ale nie jest gorąco i można iść bez czapki na głowie.
Loučka. Jest 8.54. Szczyt osiągnięty. Dawno tu nie byłem, patrzę na szlakowskaz i oczom nie wierzę. Zmieniono przebieg czerwonego szlaku z Filipki do Nydku. Teraz biegnie tędy szczytem, a przecież jeszcze niedawno wiódł asfaltem o wiele niżej i dalej stąd. Trzeba będzie zatem go za jakiś czas przetestować. Myślę, że będzie bardziej widokowy i na pewno o wiele mniej asfaltu.
Schodzimy w stronę przełęczy pod Filipką, tam spotykamy zielony z Gródka. Nim już raz szedłem w tym roku z inną koleżanką, jeszcze w śniegu. Od tego momentu aż do mety będzie powtórka właśnie tamtej trasy.
Do Chaty Filipka przychodzimy o 9.17, oczywiście muszę skosztować czopowane złociste. Nie ma chwilowo widokówek, więc tych kilka tradycyjnie wysyłanych znowu będę musiał wykonać własnoręcznie, stąd tyle pieczątek, bo potem będą naklejane na te moje twory.
Przychodzą dzieci z Karwiny i są jakieś inne niż nasze polskie. Są kulturalne, nie są rozwrzeszczane, słuchają opiekunki i wdają się z nami w kulturalną dyskusję. Jesteśmy zachwyceni!!!
Miło się gaworzyło, ale musimy iść dalej. Pięknie się żegnamy (9.50) i dalej żółtym szlakiem na szczyt Filipki. Tam jesteśmy równo o dziesiątej. I znowu w dół, najpierw lasem. Patrzymy za grzybami, bo to podatny na grzyby teren, ale jeszcze nic nie widzimy. Koleżanka już nazbierała tegorocznych grzybów, ale na innej wycieczce, w innym rejonie.
Schodząc podziwiamy bujną roślinność, która wreszcie w tym roku otrzymała właściwą dawkę wody w postaci deszczów. Potem ponownie te same góry co na początku, ale teraz będziemy mieć ich przed sobą.
Koleżanka pęka ze śmiechu kiedy focę pieska pilnującego agroturystyki. Pozował tak długo, dopóki nie nacisnąłem guzika w aparacie. Ten wcześniej zrobił w tył zwrot i dał susa przed siebie i mi na fotce pozostawał tylko jego ogon. To była kilkakrotna zabawa w chowanego, ale w końcu 2 fotki ma.
Po czasie wchodzimy na asfalt i początkowo lasem, a potem już pomiędzy zabudowaniami schodzimy do Nawsia na dworzec kolejowy. Tam o 11.30 jest meta tej krótkiej trasy. Teraz wracamy do domów odpoczywać, a ja dodatkowo na gotowanie grochówki, bo groch moczy się od wczoraj i mam niepohamowaną wręcz ochotę na to jedzonko.






6 komentarzy:

  1. Jak ja lubię te twoje fotorelacje! Dokumentujesz trasę tak że czytelnik odnosi wrażenie iż osobiście z Wami wędruje!

    A swoją drogą macie fantazję, normalsi mając kilka godzin wolnego zalegli by przed tv a Wy na szlak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leżenie przed tv mi nie grozi, bo telewizora nie mam od 9 lat i jest mi z tym bardzo dobrze, a przedtem byłem telemaniakiem.
      Cieszę się, że podoba Ci się relacja, tym razem skromna, ale też skromna była czasowo i odległościowo.
      Wiesz, mając zaprogramowany organizm na chodzenie (doskonałe lekarstwo przeciw różnym chorobom, jak chociażby cukrzyca) nie można siedzieć w domu. Dom jest ważny, potrzebny i najpiękniejszym miejscem,do którego się wraca... ale bez przesady. Kontakt z ludźmi, przyrodą jest podstawą życia. Wiem, że to rozumiesz. Dziękuję za opinię i z serca pozdrawiam.

      Usuń
  2. hej...wiesz jak czytałam, że słoneczko Wam świeci to sobie przypomniałam nasz wypad ze Stożka na Filipek...ten śnieg zapadają się...a ta butelka po szampanie...no pewnie pięknie pachniałam haha....super było....pozdrowka

    OdpowiedzUsuń
  3. ... bo to była jedna z najpiękniejszych naszych wspólnych tras... Dzięki za odwiedziny, papapa!

    OdpowiedzUsuń
  4. AC. Jestem już ponownie.Znam ten szlak z czasów kiedy nim chodziłam bez wózka. Nie panikuj na wszelki wypadek, bo już nikt i nic mi nie utnie. Kocham życie - wystarczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AC, witaj! nie wiem jakim cudem Twoje komentarze przy kolejnych trasach zostały przedstawione jako moje. Myślę, że dlatego iż odpowiadałem na gmailu (z lenistwa nie chciało mi się wchodzić na blog) a potem to dopiero to upubliczniłem i przez to wyszło 2 w jednym, czyli Twój wpis jako mój, a mojej odpowiedzi nie było. Widzisz jak los potrafi spłatać figla...
      Dobrze, że dobrze się czujesz i to wystarczy. Serdeczności.

      Usuń